Druga część fanfiction o Niallu Horanie i Chloe Woods. Pierwsza część: emotive-emotions.blogspot.com

środa, 22 stycznia 2014

6



Niall
-Idziemy tańczyć? – usłyszałem nad sobą i spojrzałem na dziewczynę ze szklanką whiskey przy ustach.
-Idź sama. – odparłem i przeniosłem wzrok z powrotem na stół. Usłyszałem tylko, jak blondynka prychnęła pod nosem i rozwścieczona odeszła, biorąc po drodze jakiegoś chłopaka i pociągnęła go w stronę parkietu. Odprowadziłem ją wzrokiem, a potem rozejrzałem się po całym tłumie. Nie mogłem znaleźć Chloe, a wątpię, że już sobie stąd poszła. W dodatku sama. Co za ironia, to byłaby taka sama sytuacja jak 2 lata temu na weselu jej siostry. Dopiłem whiskey i postawiłem szklankę na stole, po czym bez słowa wstałem i zacząłem szukać dziewczyny. I tak już miałem doszczętnie zniszczony humor przez całą sytuację i jakiegoś idiotę, którego pocałowała w policzek. Brakowało jeszcze tylko, żeby znowu wpakowała się w jakieś kłopoty, a była do tego zdolna.
Chodziłem w kółko po wielkim ogrodzie, aż w końcu zauważyłem pustką butelkę, leżącą obok leżaka. Zmarszczyłem czoło i podszedłem bliżej. Zobaczyłem Chloe, rozwaloną na leżaku z otwartą buzią. Zaśmiałem się na sam ten widok, po czym delikatnie, żeby jej nie obudzić, wziąłem ją na ręce. Znalazłem gościa, który tego wieczoru robił za szofera i ułożyłem ją ostrożnie na tylnym siedzeniu samochodu. Dałem jeszcze znać Bercie, że wychodzę, a potem sam wsiadłem z przodu samochodu i kazałem facetowi jechać pod dom brunetki.




Chloe
Przewróciłam się na drugi bok i szczelniej opatuliłam kołdrą, czując, że mi zimno.
Chwila, dlaczego ja jestem w swoim łóżku?
Ściągnęłam z siebie kołdrę i rozejrzałam się po swoim pokoju. Zauważyłam sukienkę weselną, ułożoną na krześle, więc zerknęłam na siebie i zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w samej bieliźnie. Zmarszczyłam czoło. Jakoś nie przypominałam sobie, żebym wstawała z leżaka na przyjęciu. Podniosłam się do pozycji siedzącej, ale zaraz tego pożałowałam, czując zawroty głowy, więc opadłam z powrotem na poduszki i wydawałam z siebie pomruk irytacji. Nawet już nie obchodziło mnie, jak się tu znalazłam. Nie obchodziło mnie nic, chciałam tylko spać.

***

Obudził mnie znów dzwoniący telefon. Odebrałam go i mruknęłam coś pod nosem.
-Cześć. Nie odezwałaś się. – usłyszałam mało znany głos i momentalnie otworzyłam szeroko oczy.
-Kim jesteś?
-No jak to, nie pamiętasz mnie? – zaśmiał się krótko, ale łagodnie. Zdziwiona odsunęłam telefon od ucha i spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniał napis „Matt”. Przewróciłam oczami na sam widok jego imienia.
-Ach tak. Wiem. Powinieneś na początku rozmowy się przedstawić.
-Wybacz, Chloe. – zmarszczyłam brwi, słysząc jak wypowiedział moje imię z akcentem na „e”. Brzmiało to trochę dziwnie, wręcz irytująco, chociaż inne dziewczyny pewnie stwierdziłyby, że to urocze. To tak jakby mówił do mnie po francusku, czy coś. „Kloii”. Chociaż mi to bardziej przypominało jakiś koreański.
Ziewnęłam, zasłaniając usta dłonią.
-Czemu właściwie dzwonisz? Wiesz, jestem trochę zmęczona..
-Chciałem się spotkać.
Zamarłam.
O nie, nie będę się spotykać z kolesiem, który mówi do mnie Kloii.
-Eee… - zabrakło mi słów –Ale ja dzisiaj nie mogę. – wymamrotałam w końcu i przejechałam dłonią po włosach, które jeszcze kleiły się od lakieru.
-Oł… - usłyszałam w jego głosie lekkie rozczarowanie – A dlaczego?
Ciekawski.
-Idę na imprezę do chło… do przyjaciela. – potrząsnęłam głową i uderzyłam się w czoło.
Za dużo razy się mylę i mówię o nim, że jest moim chłopakiem.
Zdecydowanie za dużo.
-Aaa… Ok. To odezwij się jak będziesz miała czas, ok? Co prawda niedługo wyjeżdżam do Los Angeles, ale często przyjeżdżam do Londynu.
Los Angeles?!
Serio?!
Jak to możliwe?!
-Właściwie to ja też wyjeżdżam do LA. Jutro. – wypaliłam zanim zdążyłam się ugryźć w język.
Świetnie, teraz będzie cię prześladował... Kloii.
-Naprawdę? – znów się ożywił – Super, to może spotkamy się w Ameryce kiedyś? – zapytał z nadzieją w głosie, a ja tylko westchnęłam.
-Jasne. – odparłam zrezygnowana, mając nadzieję, że nie usłyszał tego w moim głosie. Był sympatyczny, nie chciałam go w jakiś sposób zranić, w końcu nic mi nie zrobił – Muszę już kończyć.
-Miłego wieczoru! – wykrzyknął uradowany, po czym się rozłączył, a ja z twarzą bez emocji rzuciłam telefon na sukienkę leżącą na krześle i poszłam z powrotem spać.

***

Patrzyłam na powoli przesuwające się liczby na wyświetlaczu w górze windy trochę zirytowana. Mój stres stawał się coraz większy z każdym kolejnym piętrem. Nie rozumiem jak można mieszkać na 14 piętrze. Pewnie ma jakiś penthouse. Przeniosłam wzrok na swoje odbicie w lustrze. Właściwie cała ściana windy była jednym wielkim lustrem. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, które omal nie pękło od mojego sztucznego uśmiechu.
Nie wiem po co tu jadę.
Nie wiem po co się tak ubrałam.
Nie wiem co ja właściwie robię.
Kierowałam się jakimś popieprzonym impulsem, jakbym czuła się zobowiązana, że muszę tu być dzisiaj. Jakby moja intuicja przeczuwała, że coś się dzisiaj wydarzy. Ale przecież nic się nie wydarzy, nie będę robiła nic na siłę. Chcę po prostu spotkać przyjaciół i wcale nie obchodzi mnie jakaś Bertha, chodząca w jego koszulce, bez bielizny…
Stop.
Koniec, nawet tak nie myśl Chloe.
Nie potrafiłam się przyznać, ale wewnątrz zżerała mnie taka zazdrość, że byłam zdolna ją pobić, chociaż dziewczyna prawdę mówiąc nie jest niczemu winna. Niall też nie jest. Tylko ja jestem, ale skoro tak wybrałam dwa lata temu, to muszę się teraz liczyć z konsekwencjami. Winda zatrzymała się nagle i spanikowana spojrzałam na numerek, ale nie widniała tam 14tka, lecz 10tka. Zmarszczyłam czoło. Drzwi się otworzyły i do środka weszła kobieta w średnim wieku, ze słomianym kapeluszem na głowie i w kaloszach na nogach. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i nacisnęła przycisk 14+. Czyli ostatni z możliwych numerków. Znów spojrzałam na swoje odbicie.
Może ubrałam się zbyt wyzywająco. Przy moich kształtach mała czarna chyba nie była aż tak dobrym pomysłem, jak myślałam na początku.
Nawet nie przemyślałam co niby powiem Niallowi, gdy go zobaczę. „Cześć, słyszałam, że masz urodziny. Nie może tu zabraknąć twojej byłej, nie?”
Nagle straciłam wszelkie chęci, żeby tutaj być. Gdy winda znalazła się na 13 piętrze, zaczęłam panikować. Zdrapałam lakier do paznokci z dwóch palców, moje serce zaczęło intensywnie bić, rozglądałam się wokół, jakby szukając ratunku, ale byłam w małym zamkniętym pomieszczeniu. Ogarnął mnie lęk klaustrofobiczny, chociaż nigdy nie chorowałam na tę chorobę. W końcu zestresowana nacisnęłam przycisk 0.
Nie mogę tam wejść, nie mogę.
Muszę wracać do domu.
Muszę wracać do Los Angeles.
-Nie możesz wiecznie uciekać. – usłyszałam obok siebie łagodny głos i spojrzałam zdziwiona na kobietę, nie wiedząc o co chodzi.
-Strach cię prędzej czy później dopadnie. I tak będziesz musiała zmierzyć się z problemem. Więc czy nie łatwiej, żebyś to ty dopadła jego.. i zwyciężyła? Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie. – uniosła brwi, uśmiechając się do mnie pocieszająco, a ja patrzyłam na nią w osłupieniu.
Co za filozoficzne teksty.
Otworzyłam buzię, ale nie wypowiedziałam żadnego słowa.
Zamiast tego usłyszałam charakterystyczny dzwoneczek, oznaczający, że jesteśmy na 14 piętrze. Kobieta bez słowa po prostu popchnęła mnie w stronę drzwi, które właśnie się otworzyły, a na koniec poklepała mnie pokrzepiająco po ramieniu. Wciąż gapiłam się na nią w osłupieniu.
-Najlepszym lekarstwem na strach jest rozwiązanie problemu. – powiedziała jeszcze, a potem drzwi się zamknęły i ogarnęła mnie cisza, ale tylko na sekundę, bo później usłyszałam stłumiony dźwięk muzyki, śmiechu i krzyków. Odwróciłam się. Przede mną stały jedne, ogromne, mahoniowe drzwi. Podeszłam bliżej stukając obcasami i nagle znikąd przede mną pojawił się czarnoskóry mężczyzna z jakąś teczką w ręce. Odskoczyłam przestraszona, dopiero po chwili orientując się, że to ochroniarz. Był w garniturze, a przy uchu miał dziwną słuchawkę.
-Nazwisko?
O fuck.
Tego nie przemyślałam.
-Eee… Chloe Woods. – zacisnęłam dłonie w pięści modląc się, żeby moje nazwisko było na liście. Wydawało mi się, że mijają godziny, jak facet przegląda z zainteresowaniem 3 kartki z nazwiskami. Debilu, przecież Woods jest na końcu alfabetu.
Co za geniusz.
-W porządku. – pokiwał głową – Miłej zabawy.
Serio, udało się?
O matko, Niall zapisał mnie na listę!
Ale chwila, dlaczego on mnie na nią zapisał? Czyżby Emma mu powiedziała? A może spodziewał się mojego przyjścia. A może miał nadzieję, że się pojawię. Ale to bez sensu, przecież ma dziewczynę. Wzięłam głęboki oddech i pchnęłam drzwi, wchodząc do środka. Nikt nawet nie zauważył, że pojawił się nowy gość. Wszyscy byli zajęci sobą i było tutaj dużo więcej osób, niż myślałam. Nawet nie do końca mogłam stwierdzić jak duże jest mieszkanie. Stanęłam w miejscu i rozejrzałam się wokół.
Jesteś silna, dasz sobie radę.
Po prostu przetrwaj tą noc.
Tylko tyle masz do zrobienia.
Zamknęłam oczy, policzyłam do trzech, po czym ponownie je otworzyłam, wyprostowałam się i pewnym siebie krokiem ruszyłam w głąb domu.

***

-Harry! – krzyknęłam i wpadłam w ramiona chłopaka, przytulając się do niego mocno.
-Mała, stęskniłem się. – zaśmiał się, obejmując mnie ramionami. Czułam od niego woń alkoholu, pomieszaną z potem. Zresztą ja byłam nie lepsza. Trochę już wypiłam, poza tym bolały mnie stopy od szpilek i do tego wszystkiego wciąż w tym tłumie nie mogłam znaleźć Nialla. Ani jego kochanej seksbomby. – Co ty tu robisz, Niall cię zaprosił?
-Yh, nie. Ale jakimś cudem byłam na liście. Wbiłam się nieproszona, ale shhh.. – przyłożyłam palec wskazujący do ust i uśmiechnęłam się rozbawiona.
-Kiedy wracasz do Ameryki?
-Jutro rano. Niestety. Ale jeszcze przyjadę, obiecuję. I spędzimy ze sobą trochę więcej czasu. – uśmiechnęłam się pocieszająco do chłopaka.
-Chloe! – usłyszałam za sobą i szybko odwróciłam się, widząc Louisa w potarganych włosach. Chwilę później chłopak przytulił mnie do siebie. Zaśmiałam się i spojrzałam na niego z dołu.
-Jest Eleanor?
-Ym, nie. – zerknął na ułamek sekundy na Harrego – Jest w Mediolanie, na zakupach.
Zrobiłam smutną minę i rozejrzałam się wokół.
-Szkoda… Stęskniłam się za nią.
Louis tylko uśmiechnął się pokrzepiająco, a potem poszliśmy tańczyć wszyscy we trójkę.

***

Byłam już nieźle wstawiona, ale wciąż trzymałam się w pionie z drinkiem w ręce. Nie wypiłam aż tak dużo, tylko po prostu miałam słabą głowię i szybko zaczęło mi być wesoło. Zgubiłam gdzieś tą dwójkę debili, ale zamiast tego spotkałam już Zayna z tą jego narzeczoną, siedzących na jakiejś kanapie, kulturalnie, jak nieliczni na tej imprezie. Widziałam też fryzjerkę chłopaków, ale szybko uciekłam jej z pola widzenia. Trochę wstyd byłoby się pokazać w takim stanie. W końcu weszłam (chyba) do salonu i poczułam mocną woń dobrze znanych mi męskich perfum. Tutaj już musi być. Rozejrzałam się wokół, aż w końcu zauważyłam go na kanapie, siedzącego obok seksbomby i obejmując ją ramieniem. Jednak nie wyglądali wcale jak szczęśliwa para. Ona powoli i ze znudzeniem piła tajemniczy napój z czerwonego kubka, a on najwidoczniej pisał smsy. Niezbyt romantyczny widok. Kierując się impulsem i alkoholem w mojej krwi, z rozbawieniem podeszłam i rzuciłam się na kanapę po drugiej stronie chłopaka. Oboje jak na zawołanie spojrzeli na mnie zdziwieni. Uśmiechnęłam się słodko do Nialla, z twarzą blisko jego i zauważyłam, jak jego źrenice się rozszerzają na mój widok. Przeniosłam wzrok ponad nim na dziewczynę, która siedziała zdezorientowana.
-Co tam Bertha? – zapytałam, cicho parskając śmiechem i uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam. Na kilometr można było wyczuć, że to sztuczny uśmiech. Przynajmniej po alkoholu byłam śmielsza w jej towarzystwie, bo na trzeźwo pewnie spaliłabym się ze wstydu, zmiażdżona jej perfekcją. Dziewczyna wciąż patrzyła na mnie bez emocji, chociaż zauważyłam, że jest zła. Jej powieka lekko drgnęła, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że się z niej nabijam. Boże, alkohol robi ze mnie taką sukę. Wciąż się nie odzywała, a sekundy mijały tak długo jak godziny, gdy oboje najprawdopodobniej zastanawiali się skąd do cholery się tutaj wzięłam. A mnie jakimś cudem to bawiło.
-Opowiedzcie mi o waszym życiu seksualnym. – oparłam brodę na dłoni i spojrzałam na nich z udawaną fascynacją. Bawiła mnie cała ta sytuacja. Bawiło mnie to, jak dziewczyna powstrzymuje swoją wściekłość, a Niall jest delikatnie zdezorientowany i zażenowany obecną chwilą. Miałam to gdzieś, niech będzie mu głupio. Otwierałam już usta, żeby ponowić swoją prośbę, bo Berthę najwyraźniej zatkało, ale zamiast tego odezwał się blondyn.
-Chodź, pogadamy.
Zanim zdążyłam zaprotestować, chłopak już ścisnął mój nadgarstek i poderwał do góry, wylewając przy tym część mojego drinka. Skrzywiłam się, ale bardziej z bólu niż ze straty.
Co za cham.
Ciągnął mnie zawzięcie przez tłum tak, że ledwo nadążałam za nim w szpilkach. W końcu zatrzymał się w kuchni, gdzie było niewiele osób i stanął twarzą do mnie, a ja od razu wyrwałam rękę z jego uścisku.
-Co tu robisz? – spytał, po czym przejechał wzrokiem po mnie i automatycznie jego wyraz twarzy nieco złagodniał.
-No jak to co? – zachichotałam, patrząc na niego. Boże, było mu tak do twarzy w czarnej koszuli, która idealnie kontrastowała z jego blond włosami i oczami w kolorze oceanu. – Masz urodziny, kochanie. Nie mogłam tego przegapić. Wszystkiego najlepszego!
Uniosłam lekko szklankę z drinkiem, jakby wznosząc toast, po czym przysunęłam ją do ust, ale zanim zdążyłam się napić, Niall wyrwał mi naczynie z dłoni i postawił na blacie obok nas.
-Wystarczy na dzisiaj.
Wysunęłam dolną wargę do przodu robiąc przy tym minę szczeniaczka, która najwyraźniej nie podziałała na blondyna. Wciąż patrzył na mnie wkurzony.
-Nie jesteś bad boy’em Niall. – przechyliłam głowę na bok i spojrzałam na niego z uśmiechem, powodując, że rozwścieczyłam go jeszcze bardziej.
-Daruj sobie, Close. – wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś taki słodki, kiedy się złościsz. – zamruczałam i przejechałam dłońmi po jego klatce piersiowej. Wyczułam, że jego ciało zadrżało pod wpływem mojego dotyku i uśmiechnęłam się do siebie z satysfakcją. Minęła chwila ciszy i zauważyłam, że chłopak intensywnie się nad czymś zastanawiał.
-Wiesz co, może jednak się napij? – zwrócił mi drinka – Serio musimy pogadać.
Powinnam zapytać po co mam pić, żeby z nim rozmawiać, ale jakoś mi się nie chciało. Może chce mnie zgwałcić? Sprytne, nie powiem. Jestem ciekawa co takiego niby zamierza mi powiedzieć. „Zdradzałem cię przez cały nasz związek”, albo „Bertha jest lepsza w łóżku niż ty”.
Nie, Chloe. Nie myśl o niej.
Wzruszyłam ramionami i dopiłam drinka, czując jak zakręciło mi się od niego w głowie, a chłopak pociągnął mnie za rękę w nieznanym kierunku.
I wtedy zorientowałam się po co chciał, żebym dopiła drinka.
Chciał, żebym nie pamiętała tej rozmowy.




Niall
Wszedłem do sypialni, która jako jedyna była pusta. Zamknąłem drzwi i poprowadziłem dziewczynę na łóżko, żeby usiadła, bo coś czułem, że zaraz i tak się przewróci. Usiadłem obok i spojrzałem na nią. Nie wiedziałem skąd się tu wzięła. Wpisałem jej nazwisko na listę na wszelki wypadek, ale nie sądziłem, że przyjdzie. Wyglądała teraz tak niewinnie, zupełnie nie wiedząc o co chodzi. Pomimo tego, że nieźle mnie wkurzyła. Rozejrzała się lokalizując miejsce i jej wzrok spoczął na łóżku. Wiedziałem o czym myśli. Przygryzłem dolną wargę i już miałem się odezwać, ale Chloe mnie uprzedziła.
-Spałeś z nią tutaj? – usłyszałem jej cichy głos, przepełniony bólem, który za wszelką cenę próbowała ukryć. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na nią.
O boże, nawet nie chciałem myśleć co teraz działo się w jej głowie.
-Nie. Żadna dziewczyna tutaj nie spała… Czekam na właściwą osobę. – odpowiedziałem równie cicho i spojrzałem na nią znacząco. Wiedziała, że miałem na myśli ją, ale nie skomentowała tego więcej., tylko spuściła wzrok.
-Dobra, o czym chciałeś rozmawiać? – spojrzała na mnie i czknęła, na co ja od razu się uśmiechnąłem, a ona otworzyła szeroko oczy i zasłoniła dłonią usta. Jej policzki już nabierały koloru pomidorów, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. – Przepraszam. – bąknęła jeszcze i popatrzyła na mnie.
-Spoko.
Zapadła cisza. Wiedziałem, że muszę się odezwać i to szybko, póki jeszcze kontaktuje. Tylko problem w tym, że kompletnie nie wiedziałem, jak mam zacząć.
-Chloe, słuchaj… - schowałem swoje wielkie ego do kieszeni i spojrzałem dziewczynie w oczy. Cholera, nie wiem co ja jej powiem – Przepraszam cię za moje zachowanie.
Brunetka zmarszczyła czoło i spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Za to, że jestem takim bezuczuciowym chujem. - uśmiechnąłem się lekko, a dziewczyna zrozumiała aluzję i również uniosła kącik ust do góry. Przypomniałem sobie sytuację, kiedy pierwszy raz tak mnie nazwała i wrzeszczała, a potem wyszła z domu trzaskając drzwiami. To było tak dawno, a mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Zachowywaliśmy się wtedy jak dzieci. Chociaż teraz również nie świecimy dla nikogo przykładem.
-I przepraszam, że cię ranię. Nie chcę tego robić Chloe. Ja po prostu boję się, że znowu będziesz musiała przechodzić przez to, przez co musiałaś przejść będąc ze mną. Nie chcę, żebyś cierpiała, albo czuła się zobowiązana, żeby nie wyjeżdżać przeze mnie, dlatego też chciałem, żebyś tego nie pamiętała. Nie chcę niczego na tobie wymuszać. I dlatego trochę cię odpychałem od siebie. Strasznie się zmieniłem odkąd wyjechałaś. Zrobiłem się okropnie nerwowy, bo nie mogłem tego wytrzymać. Jedyna osoba, którą naprawdę pokochałem mnie zostawiła, i to z mojej winy. Wyżywałem się na wszystkich, wróciłem do starych nawyków. To okropne, wiem. Ale nie było nikogo, kto mógłby mi pokazać właściwą ścieżkę. Trochę się zagubiłem. Chciałem cię szukać, bo przecież bym cię znalazł, ale stwierdziłem, że zasługujesz na trochę spokoju. A potem przyjechałaś i po prostu… - ukryłem twarz w dłoniach, opierając się łokciami o własne kolana. Targało mną tyle emocji – Nie wiem, myślałem, że jestem w stanie cię ignorować, ale nie potrafię. Za każdym razem, kiedy widziałem twój niewinny wyraz twarzy, nie potrafiłem ci zrobić krzywdy, chociaż parę razy zrobiłem, mówiąc te wszystkie rzeczy, które są w ogóle niezgodne z prawdą i omal nie doprowadziłem cię tym do śmierci. - westchnąłem - Myślałem, że pokazując ci, że mam dziewczynę, jakoś sobie pomogę, ale było jeszcze gorzej. Widziałem, że cię to zabija, jesteś zazdronsa, a mi również to nie dodało otuchy, bo Bertha właściwie nawet nie jest moją laską, to tylko koleżanka. – znów spojrzałem na nią z bólem w oczach, czułem jak głos mi się łamie – Wiesz, jakie to trudne, kiedy jestem tuż obok i wiem, że już nie mogę cię dotknąć? Wiesz, jakie to trudne, siedzieć obok i nie móc cię pocałować? Nie mogę tego znieść, Chloe. Przez dwa lata nie wiedziałem kompletnie co się z tobą dzieje, a teraz mam cię na wyciągnięcie ręki, a i tak nie mogę cię mieć. Ja cię kocham, Chloe. – przełknąłem ślinę, widząc, że dziewczynie błyszczą oczy od łez – Nigdy nie przestałem cię kochać i nigdy nie przestanę. Nieważne jak bardzo próbowałem o tobie zapomnieć, pocieszając się innymi dziewczynami. Żadna z nich nie zastąpiła mi ciebie i żadna z nich nie była choć trochę tak wyjątkowa jak ty. Nie chcę nikogo innego, Chloe. Chcę tylko ciebie i nie obchodzi mnie, że studiujesz na drugim końcu świata. Jestem w stanie przyjeżdżać do ciebie w każdy weekend. Jestem w stanie rzucić wszystko i jechać za tobą do tej pieprzonej Ameryki. Jestem w stanie… Nie płacz. – przerwałem, widząc, jak słona substancja spływa po jej policzkach, a dziewczyna wpatruje się we mnie jak w obrazek. Bez słowa wziąłem ją w ramiona, a ona wybuchła jeszcze bardziej, wtulając się w mój tors.
- Przepraszam. – wymamrotała – Przepraszam, że cię zostawiłam. Miałeś wtedy rację, u Emmy. Jestem egoistką, zachowałam się okropnie i nigdy nie powinnam cię tak potraktować. – załkała i pociągnęła nosem, wciąż wtulając się w moją koszulę – To wcale nie była twoja wina. Wiele zawdzięczacie fanom i ja wcześniej tego rozumiałam. Trochę się pogubiłam i bałam się, że Tamara wróci. Ja, nie wiedziałam co mam robić… Przepraszam.
-Shh, już dobrze… - wyszeptałem i pocałowałem ją w czubek głowy, szczelnie zamykając w swoich ramionach. Nie wiem ile czasu minęło zanim się uspokoiła, ale w końcu całkiem ucichła. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że zwyczajnie zasnęła, więc delikatnie wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku, przykrywając ją kołdrą. Trochę się jeszcze przebudziła i spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami.
-Mówiłem, że czekam na właściwą osobę, która będzie spała w moim łóżku. – uśmiechnąłem się lekko i zgasiłem lampkę, ale przysunąłem się jeszcze bliżej niej, zniżając głos do szeptu. Boże, tak bardzo chciałem ją pocałować – Gdybyś jakimś cudem pamiętała.. Wiesz gdzie mnie znaleźć.




Chloe
Przebudziłam się, przytulając do siebie miękką kołdrę i zaciągając się charakterystycznym zapachem męskich perfum. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w sypialni, której nie kojarzyłam, ale po zapachu wywnioskowałam, że to sypialnia Nialla. Otworzyłam szeroko oczy i gwałtownie odwróciłam się na bok, ale ku mojej uldze byłam na łóżku sama. Nie było żadnego wgięcia na poduszce obok ani na materacu, więc najwidoczniej spałam tutaj tylko ja. I tym razem nie byłam w samej bieliźnie, tylko wciąż w czarnej sukience. Spojrzałam na półkę nocną i uśmiechnęłam się do szklanki wody, którą sekundę potem wzięłam do ręki i napiłam się. Zauważyłam też tabletkę, więc połknęłam ją i wypiłam wodę do końca, po czym odstawiłam pustą szklankę na szafkę. Podniosłam się do pozycji siedzącej, ignorując ból głowy i rozejrzałam się wokół. W głowie błysnął mi moment kiedy usiadłam tutaj z Niallem w nocy i zapytałam, czy spał tutaj z Berthą. Zmarszczyłam czoło i złapałam się za głowę, próbując przypomnieć sobie coś więcej. Wiedziałam, że o czymś rozmawialiśmy. O dziwo mój mózg chciał współpracować i co chwilę przypominałam sobie pojedyncze zdania wyrwane z kontekstu. Wstałam z łóżka i na bosaka zaczęłam krążyć po pokoju, próbując przypomnieć sobie coś, co chociaż miałoby sens. W końcu pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam do ubikacji.
Ugh, nienawidzę mieć kaca.
Podeszłam do umywalki i przepłukałam usta wodą, a potem otworzyłam szafkę nad nią i wyciągnęłam z niej szczoteczkę do zębów.
Chyba się nie obrazi, jak sobie pożyczę.
Po umyciu zębów wróciłam do sypialni i znów usiadłam na łóżku, wytężając umysł. Dobre pół godziny zajęło mi zebranie wszystkiego w całość i ułożenie sensownej historii.
„Gdybyś jakimś cudem pamiętała.. Wiesz gdzie mnie znaleźć.”
Zerwałam się z łóżka i wzięłam do ręki swój telefon. 6:15. Za 45 minut muszę być na lotnisku. Nie przejmując się tym, że jestem boso, wybiegłam z pokoju.
-Niall?! – krzyknęłam, ale odpowiedziała mi kompletna cisza.
Skąd niby miałam wiedzieć, gdzie go znaleźć?
Zaczęłam krążyć po mieszkaniu, wchodząc do każdego pokoju i wołając chłopaka. Przeraziłam się, widząc syf, jaki panował w salonie.
Powodzenia ze sprzątaniem.
Poruszałam się po mieszkaniu szybko, ale ostrożnie, żeby nie nadepnąć stopami na szkło, które było dosłownie wszędzie.  Chłopaka jednak nie było nigdzie. Mam 30 minut. Serce zaczęło mi szybciej bić, gdy wróciłam do sypialni kompletnie nie wiedząc co mam robić. I nagle mnie oświeciło. Dach! Jak mogłam być taka głupia? Wybiegłam na balkon i wychyliłam się, próbując zajrzeć na górę, ale nic nie widziałam. Wydostałam się szybko z mieszkania i rozejrzałam się wokół. Ta kobieta. 14+. Musiała jechać na dach. Podbiegłam do windy i nacisnęłam przycisk, ale drzwi się nie otworzyły. Nacisnęłam jeszcze raz, ale znowu nic. Zaczęłam naciskać przycisk 10 razy na sekundę, aż w końcu się wkurzyłam i wybrałam schody. Wbiegłam po nich na górę, a potem pchnęłam mocno drzwi i uderzył we mnie powiew chłodnego powietrza. Zadrżałam z zimna. W końcu byłam tylko w krótkiej sukience, nawet bez butów. Na zewnątrz padał deszcz, ale miałam to gdzieś, zresztą to normalne w Londynie. Wyszłam na betonowy dach i rozejrzałam się wokół. Przestrzeń była ogromna i jak się okazało, mieszkańcy zrobili sobie tutaj ogródek. Wszędzie były jakieś drzewka, krzewy, kwiatki i inne rośliny. Było pięknie, naprawdę. Zauważyłam niewielką altankę i uśmiechnęłam się na sam ten widok. Panowała tutaj tak romantyczna atmosfera, że miałam ochotę skakać i tańczyć, krzycząc, że kocham cały świat. Odwróciłam wzrok i ruszyłam w głąb dachu, aż w końcu go zobaczyłam. Stał przy samej krawędzi, tyłem do mnie i patrzył na horyzont przed sobą. Ruszyłam w jego stronę, pocierając ramiona rękami z zimna. Chyba wyczuł czyjąś obecność, bo nagle odwrócił się powoli i spojrzał prosto na mnie. Stałam jakieś 5 metrów od niego i w momencie kiedy na mnie popatrzył, zatrzymałam się w miejscu. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Zamrugałam parę razy oczami, próbując wyostrzyć sobie obraz, bo deszcz trochę zasłaniał mi widok.
-Chloe. – wydusił z siebie, jakby kompletnie nie spodziewał się mojej obecności.
A przecież musiał wziąć to pod uwagę.
-Pamiętam. – powiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie jeszcze bardziej zdziwiony, a ja bez słowa podbiegłam do niego i wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową tak, że z zaskoczenia zachwiał się, ale objął mnie swoimi ramionami i zamknął w szczelnym uścisku, jakby bał się, że zaraz zniknę. Tak bardzo za tym tęskniłam. Poczułam ulgę, jakby z mojego serca spadł kamień, który siedział tam dwa lata. Czułam się szczęśliwa. W końcu naprawdę byłam szczęśliwa.
-Jak to się stało, że wiedziałaś gdzie mnie znaleźć? – odsunął mnie delikatnie od siebie i spojrzał w oczy. Zauważyłam w jego tęczówkach dawny blask, co spowodowało, że szczerze uśmiechnęłam się do niego.
-Harley Street 38. Pamiętam, jak śpiewałeś mi Little Things na tamtym dachu.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i przytulił mnie z powrotem do siebie. Westchnął.
-Kiedy musisz jechać?
-Za jakieś 15 minut muszę być na lotnisku.
Jego wzrok posmutniał, a mnie ścisnęło serce. Nienawidziłam pożegnań. Ale muszę wrócić, nie chcę zmarnować dwóch lat studiów. Poza tym ludzie chodzą ze sobą na odległość i dają sobie radę, więc my chyba też możemy, nie? Nieważne jak bardzo chciałam zostać w Londynie.
-Nie dam rady jechać z tobą na lotnisko Close, przepraszam. Mamy próbę. – spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-To nic, nie przejmuj się.
-Przyjadę do ciebie do Los Angeles. – uśmiechnął się i przyjrzał się mi dokładnie, jakby starał się zapamiętać mój wygląd. Cała się trzęsłam z zimna i do tego byłam już cała przemoczona. Mokre włosy i sukienka przykleiły mi się do skóry. Dopiero teraz zauważył jak moje ciało drży i ściągnął swoją i tak już mokrą bluzę, po czym założył ją na moje ramiona. – Trzymaj.
Uśmiechnęłam się, opatulając się szczelniej bluzą, przesiąkniętą jego zapachem. Zerknęłam na jego klatkę piersiową, gdzie spod przemoczonej koszulki idealne było widać jego mięśnie brzucha. Na sam ten widok zakręciło mi się w głowie. Przełknęłam ślinę i z trudem podniosłam wzrok.
-Czemu zawsze musi padać, kiedy się żegnamy? – zapytałam, patrząc mu w oczy. Serce wciąż biło mi jak oszalałe, a ja czułam się jak w jakimś filmie. Tak bardzo nie chciałam go zostawiać.
-Nawet Matka Natura nie chce, żebyśmy się rozstawali. – odparł z uśmiechem i delikatnie założył mi mokry kosmyk włosów za ucho.
-A ja niestety muszę już iść. Chociaż nie chcę. – powiedziałam niechętnie i spojrzałam ze łzami w oczach na niego, a on tylko przejechał dłonią po moim policzku, przyglądając się dokładnie mojej twarzy. – Wrócę. Obiecuję.
-Zadzwoń jak dotrzesz na miejsce. – spojrzał mi głęboko w oczy i trwaliśmy tak, tylko na siebie patrząc przez kilka minut, aż w końcu się ogarnęłam. Wzięłam głęboki oddech.
-To pa. – szepnęłam, a on znów się uśmiechnął.
-Pa.
Ponownie na niego spojrzałam i uśmiechnęłam się, po czym odwróciłam się z zamiarem odejścia. Zanim jednak zdążyłam zrobić choć jeden krok, chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę, gwałtownie złączając nasze usta w jedność. Przez ułamek sekundy nie wiedziałam co się dzieje, a później odwzajemniłam mocno pocałunek, kładąc dłonie na jego policzkach. Czułam się tak, jakbyśmy się całowali po raz pierwszy. Objął mnie w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Był taki delikatny, a jednocześnie wyczuwałam, jak bardzo za tym tęsknił. Ja tak samo. Motylki w moim brzuchu szalały, a ja czułam się tak, jakbym unosiła się nad ziemią.
Właśnie się całowaliśmy.
Pierwszy raz od dwóch lat.
W deszczu.
To wydawało się dla mnie tak nierealne, jak spełnienie najskrytszych marzeń. Wypełniał pustkę w moim sercu. W końcu jednak oderwaliśmy się od siebie i ciężko oddychając, spojrzałam mu w oczy.
-Kocham cię. – szepnęłam, nie mogąc złapać tchu.
-Ja ciebie też. I nigdy nie przestanę.




Niespodzianka?
No i mniej więcej się wyjaśniło.
Myślałam, że nigdy nie skończę tego rozdziału. Jak widzicie, dla odmiany długi, nie? 
Wyszedł mi najdłuższy w całej historii mojej twórczości.  
TAK SIĘ JARAM.
Prawdę mówiąc, wszystkie wcześniejsze napisałam naprzód, a z tym męczyłam się pół miesiąca i serio myślałam, że się w końcu wkurzę i rzucę to wszystko w cholerę. 
Ale malutkimi kroczkami wreszcie go skończyłam, uff. 
No, więc skończyły mi się zapasy i teraz trochę dłużej musicie poczekać na następny rozdział. 
Wybaczcie.  
Nie wiem co się dzieje, ale tyle ludzi z Kenii wchodzi na mojego bloga, 
że to powoli zaczyna mnie przerażać haha :D
Ale i tak was wszystkich kocham! ♥ 


25 komentarzy:

  1. to jest wspaniałe, kocham to opowiadanie, ten rozdział jest perfekcyjny ♥
    scena na dachu bfsdcvbnsvfgxdbxdfvhfxdvxb <3 umieram i rodzę się na nowo
    czekam na następny rozdział, weny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka jest słodka! Rozdział jest niesamowity! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny !
    Wreszcie się pogodzili! Ile można było czekać? Tyle że ten Matty coś mi tu nie pasuje, mam dziwne wrażenie że on wszystko rozwali, błagam cię rozwiej moje wątpliwości i powiedz ze mi się tylko wydaje! xD
    A końcówka taka sweet *-*
    Buzi, buzi, cmok, cmok ;* haha xD
    Ev <3

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś po prostu zajebista :) Dziękujemy za to ,że tak świetnie piszesz.Tak długo czekałam na ten moment jak się pogodzą i stało się .Cudownie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. NAWET ONI CIĘ KOCHAJĄ!!!!!!!!
    SUPER
    MEGA
    ZAJEBISTY
    I JESZCZE DŁUGI...XDD tiaaa..
    CZEKAM Na NN xx

    OdpowiedzUsuń
  7. JA CHCE NEXT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. no irycze. rycze tylkp na twoim opowiadaniu. to powino dac ci do myslkenia. piszess baaardz emocjanująco. .
    rozdiał faktycznie badrzo dlugi. kilk razy ak bylo przejście nail-chloe myślałam. KONIEC a patrze dlej i tak jeszce coś jest!
    ta rozmowa. . .
    ten pocałunek . . .
    ten DACH. . .

    KOCHAM CIE!

    WENY, CZASU I NATCHNIENIA życze
    ~gumisiek98

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże *-* Przyznaję jak Niall był wtedy z Chole na dachu to miałam łzy w oczach.. Jednak pocałunek nie świadczy o tym czy ktoś jest ze sobą? Ugh.. nienawidze jak ktoś przerywa w takich momentach ;D Rozdział jak zwykle świetny! Czekam na następny <33 Weny ci życzę kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaaaaaaaaaaaaaaa !!
    jdijigjihgijogkidplfdpkbgodtikyh09tihpthpkofgjofkh0 ♥♥
    Koooooooocham Cię normalnie! ♥
    Nie spodziewałam się rozdziału! Wchodzę sobie na bloggera .. patrzę a tam Escape 6. -Jak to możliwe- sobie tak pomyślałam. XD Hahahahah ; *! Jesteś cudowna! <3
    Śmieję się i płacze. Masakra. Co ty ze mną robisz! Jestem tak cholernie szczęśliwa, że jest już między nimi okej! Tak strasznie tego chciałam. Moja psychika wraca do normy!! Yeah <3 Zajebiście po prostu!

    "-Opowiedzcie mi o waszym życiu seksualnym. " - To jest najlepszy moment! Normalnie leje! Hahahahahahahahaha <3
    Jesteś taka kochana i wgl. Normalnie Cie ubóstwiam i twojego bloga. <3 <3
    Moja miłość jest nie do opisania kochanie ; *!
    Życzę Ci taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakiej ogromnej weny!
    Kocham Cię jeszcze raz ; *! <3 <3 <3 <3
    lofki. xd kisski.. xd <3 hahahahah <3.
    Będę czytać ten rozdział z 50 razy bo nadal nie wierzę <3
    CUDO!.
    ale Ci tu słodzę no.. starczy.
    ♥♥♥♥
    Pozdrawiam ; *!

    OdpowiedzUsuń
  11. wnbgltghbethl thj to jest CUDNE! Uwielbiam ten blog! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Scena pocalunku w deszczu po prostu hhdjskakndbjsisudhznzkso CUDOWNE <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteś po prostu zajebista, i to opowiadanie tak samo *o* Ono jest takie ojahsdfjhsdlgfjsadgfkjdsg <33333333 Najlepsze jakie czytałam w życiu, weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Wreszcie ,powiedział jej ,że ją KOCHA. Wspaniały rozdział

    OdpowiedzUsuń
  15. To było takie piękne, niesamowite i wszystko co możliwe. Czytałam to w autobusie wracając ze szkoły i nwm co pomyśleli sobie ludzie którzy widzieli moje dziwne miny i gesty ... XD Ślicznie to napisałaś i jesteśmy Ci wszyscy bardzo wdzięczni ,że poświęcasz nam swój czas i piszesz to opowiadanie ♥ Prawdę mówiąc ostatnio się zakochałam i ta twoja piękna historia wspiera mnie na duchu ;* Życzę dużo weny i tak pięknych chwil jak w twoim opowiadaniu ! Tylko się zbytnio nie przemęczaj z tym pisaniem ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ciągle czytam blogi "w podruży". Zgadzam się w 10000% toopowiadanie jest cudowne, a ona kochana, że pisze cz2. Byłam strasznie przywiązana do pierwszej części, i to, że będzie coś więcej a nie, resztę dopowiedzcie sobie sami. Co do tego, że się zakochałaś:
      wielbię, gdy osoby, które znam (ciebie nie osobiście, ale już, cię lubię, bo masz zajebisty gust) są w tym stanie... to takie słodnkie? Nwm... W każdym razie powodzenia ci rzyczę.
      Nie obraź się, że piszę do ciebie na ty, mimo, że się nie znamy, no ale... jestem osobą otwartą na nowe znajomości (tak na serjo, gdy ktoś obc się do mnie odzywa jestem jak burak) i za błedy.... jestem dys...
      W każdym raze, trzymam kciuki, aby się ułożyło :)
      Wiśnia

      Usuń
  16. przeczytałam ten rozdział 2 razy, bo po prostu jest piękny! Kocham! :***

    OdpowiedzUsuń
  17. nareszciee ! :D teraz ma być już tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Awwwwwh o jejku płaczę serio, o jak z jakiegoś filmu kobieto ty to umiesz utrzymać nastrój :) Jak się cieszę i przypmina mi siębtwoje pierwsze ff gdzie głowna bohaterka też wyjechala i też Niall do niej przyjechal awwwh. A tam ogólnie to chciałam cię przeprosić że nie komentowalam ale zgubiłam link do tego fanfiction i właśnie znalazłam i nadrabiłam trzy rozdziały :) więc teraz będę komentować :D
    Ily.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  19. jeejku jak słodkoo <3 ciekawe co będzie daleej :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Czekamy z niecierpliwością na next <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K