Druga część fanfiction o Niallu Horanie i Chloe Woods. Pierwsza część: emotive-emotions.blogspot.com

niedziela, 21 września 2014

EPILOG


RYCZĘ CZYTAJĄC WASZE KOMENTARZE POD EPILOGIEM. TAK BARDZO WAS KOCHAM <3


Wyprostowałam się i spojrzałam na Daisy, powstrzymując drżenie warg. Niall, stojący obok mnie, nie wytrzymał i parsknął śmiechem, przez co miałam jeszcze większą ochotę do niego dołączyć. Dziewczynka z krótkimi, czarnymi włosami siedziała w obszernym fotelu i wpatrywała się w nas dużymi, niebieskimi oczami z dezorientacją. Była przebrana w kostium kwiatka. Skąd mieliśmy idiotyczny kostium kwiatka? Przysłała go mama i Tom ze Szwajcarii. Jej główka była otoczona pluszowymi płatkami stokrotki i wyglądała tak komicznie wpatrując się w nas i kompletnie nie rozumiejąc o co nam chodzi, że nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu. Nagle nabrała powietrza i zamknęła buzię, nadmuchując policzki. To spowodowało, że sekundę później sama też wybuchłam śmiechem, jednocześnie podnosząc polaroid do twarzy i pstryknęłam fotkę. W momencie błysku flesza Daisy popatrzyła na nas i jak na zawołanie zaczęła płakać. Pewnie chciała nam w ten sposób pokazać swój bunt wobec naszej świetnej zabawy, jaką sobie urządziliśmy jej kosztem. Od razu przestaliśmy się śmiać. Wzięłam dziecko na ręce, i przytuliłam do swojego ramienia, głaszcząc ją po plecach. Obróciłam się twarzą do Nialla, a on wciąż uśmiechał się szeroko, co od razu odwzajemniłam.
-Może powinnaś już iść się przebrać? – zapytał unosząc brwi – Chociaż możesz przebrać się tutaj. – dodał jeszcze, a ja spojrzałam na zegar na ścianie i przestraszyłam się widząc, że jest już południe. Spanikowana oddałam mu Daisy, która zdążyła już się uspokoić i wsadziła palec do buzi, śmiejąc się z głupich min, jakie robił do niej Niall. Przewróciłam oczami i pobiegłam w stronę wyjścia, krzycząc jeszcze po drodze:
-Nie możesz mnie zobaczyć w sukni ślubnej aż do 14:00. To przynosi pecha!
Po czym zniknęłam za drzwiami i ruszyłam przez hotelowy korytarz do sąsiedniego pokoju, gdzie czekały na mnie fryzjerka, makijażystka, mama i druhny, Alice, Emma i moja siostra Ann. Wszystkie miały błękitne, skromne sukienki. Zamknęłam za sobą drzwi i omiotłam wszystkich przepraszającym wzrokiem.
Zajęły się mną szybko. W niecałe 30 minut byłam już gotowa, a mama zapinała moją suknię. Stanęłam przed dużym lustrem i uśmiechnęłam się do siebie. Miałam delikatny makijaż, włosy spięte w fryzurę, przypominającą koka, z kilkoma skręconymi pasmami luźno okalającymi moją twarz. No i byłam ubrana w najpiękniejszą suknię ślubną na świecie. Dekolt nie był głęboki, właściwie przebiegał centymetr pod linią obojczyków. Za to plecy były całe odkryte. Rękawy sięgały do łokci i były koronkowe, zresztą jak cała suknia. Mimo wszystko była prosta, bez żadnych siateczek, rusztowań, rozkloszowań ani tego typu rzeczy. Prosta suknia, która idealnie podkreślała jaka byłam płaska. Ale już się tym nie przejmowałam. Niall mnie kochał mimo wszystko, a tylko to się dla mnie liczyło.
-Gotowa? – usłyszałam obok siebie i spojrzałam na Emmę, która trzymała w ręce bukiet kwiatów. Uśmiechnęłam się do niej szeroko, biorąc od niej kwiaty i pokiwałam twierdząco głową.
-Gotowa.
Wyszłyśmy więc z hotelu, skupiając na sobie wzrok wszystkich gości, którzy akurat tam przebywali, a także personelu. Wszyscy uśmiechali się do mnie przyjaźnie, co ochoczo odwzajemniałam, pozwalając sobie zapomnieć na chwilę o stresie. Mama zniknęła, mówiąc, że musi znaleźć Daisy i się nią zająć.
Dyskretnie przejechaliśmy samochodami do małego, białego kościółka, w którym miał odbyć się ślub. Byliśmy w Grecji i całe przedsięwzięcie było kameralne, trzymane w tajemnicy przed mediami, stąd ten cały pośpiesz i brak profesjonalizmu. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo i tak nigdy nie marzyłam o wielkim weselu w pałacu, jaki miała Emma.
Gdy podjechaliśmy na żwirowy parking, wszyscy ucichli, a ja wzięłam kilka głębszych wdechów. Alice złapała mnie za rękę.
-Chcesz chwilę poczekać? Zawsze możesz się spóźnić. – powiedziała, uśmiechając się do mnie, próbując mi dodać otuchy, ale ja pokręciłam przecząco głową.
-Nie. Już mam dość czekania. – odparłam, po czym jakoś (niezbyt zgrabnie) wygramoliłyśmy się we czwórkę z samochodu. Wtedy zauważyłam mojego tatę. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on podszedł, podając mi swoje ramię, które od razu objęłam.
-Jestem z ciebie taki dumny. – powiedział, na co od razu uśmiechnęłam się do niego czule.
Tak, tata odprowadzał mnie do ołtarza i byłam z tego dumna. Odkąd urodziła się Daisy, poświęcał jej bardzo dużo czasu. Często nas odwiedzał, zawsze był skłonny do pomocy, kiedy go o to prosiłam. Nawet udało nam się zawiązać sojusz z mamą i Annie, więc wszystko dobrze się skończyło. Obok niego stał teraz Austin, śliczny blondyn w uroczej kamizelce. Austin był 3-letnim synem mojej siostry, więc byłam jego ciocią. Uśmiechnął się do mnie szeroko, powiedział coś, że ładnie wyglądam, a potem Ann wzięła go na ręce i zaprowadziła do wejścia do kościoła, gdzie stała już moja mama z Daisy (bynajmniej nie w stroju stokrotki, zdążyli ją przebrać w niebieską sukienkę).
Podeszliśmy tam za nimi.
-Mama. – bąknęła dziewczynka, wystawiając do mnie ręce i robiąc dziubek z ust.
Niall ją tego nauczył, a teraz chciała się ze wszystkimi całować, nawet z przypadkowymi dziećmi na placu zabaw. Ostatnio narobiła nam wstydu, jak Niall został zaproszony do Alana Carra razem ze mną i Daisy, a ona jak tylko weszła do studia, to chciała go całować. Poza tym całowała już wszystkich członków One Direction i inne sławy też, więc nasza córka miała już bujne życie. Na szczęście wszyscy fani ją pokochali, więc byłam o nią spokojna.
Dałam jej buzi i uśmiechnęłam się szeroko do mamy, po czym ustawiliśmy się przed wejściem do kościoła. Uśmiechnęłam się do siebie, kiwnęłam głową na znak, że jestem gotowa i drzwi się otworzyły. Mama postawiła Daisy na ziemi, a ta szła z małym koszyczkiem, pełnym płatków kwiatów pierwsza przez środek kościoła. Co jakiś czas wyciągała garść i rzucała na podłogę. Mama trzymała ją za rękę, bo nie chodziła jeszcze zbyt stabilnie, ale to i tak nie powstrzymało ją przed upadkiem. Spadła w końcu na kolana potykając się o własne nogi i wszyscy ucichli, czekając aż zacznie płakać, ale ona dźwignęła się z ziemi i zaczęła się śmiać podnosząc koszyk, przez co wszyscy do niej dołączyli. Parsknęłam śmiechem. Spojrzałam na Nialla, który stał przy ołtarzu, w towarzystwie czterech dobrze znanych mi mężczyzn. On w tym samym momencie podniósł wzrok z Daisy na mnie i uśmiechnął się do mnie szeroko.
Gdy wreszcie dotarliśmy pod ołtarz, dziewczyny ustawiły się za mną i stanęłam naprzeciwko Nialla, już byłam bliska płaczu. Blondyn to zauważył i uśmiechnął się do mnie, ścisnął mnie za rękę i powiedział:
-Wyglądasz przepięknie.


Była nas garstka, może ze 20 osób, ale i tak wszyscy świetnie się bawili. Daisy tańczyła z Austinem, a przynajmniej próbowała, chociaż właściwie wyglądało to tak jakby walczyła o to, żeby się nie wywalić. Austin był dla niej jak starszy brat, ciągle się razem bawili, a on czuł się odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo i cały czas nad nią czuwał. To był tak słodki widok, że serce samo się rozpływało. Mama i Tom kupili sobie w końcu domek letniskowy w Szwajcarii i rzadko przyjeżdżali, ale ciągle przysyłali jakieś śmieszne prezenty dla Daisy. Tata jest sam, ale chyba mu to nie przeszkadza, bo wydaje się być szczęśliwy. Emma i Liam to przykład prawdziwej miłości od pierwszego wejrzenia, ich uczucia względem siebie wzrastają coraz bardziej z każdym dniem i wszyscy czekamy, aż w końcu powiedzą nam, że spodziewają się dziecka. Alice… Alice na dobre przeprowadziła się do Londynu. Oddaliśmy jej mieszkanie Nialla. A, no i oczywiście wreszcie oficjalnie jest z Harrym i nie zapowiada się, żeby kiedykolwiek mieli się rozstać. Josh dostał wyrok 10 lat odsiadki, bo okazało się, że nękał też inne dziewczyny zanim spotkał mnie. Niespecjalnie mnie to zdziwiło. A my z Niallem myślimy nad przeprowadzką do jakiegoś małego, bardziej przytulnego domu.
Nagle poczułam ciepłe dłonie, obejmujące mnie od tyłu.
-Zmywamy się? – zapytał Niall szeptem, na co się zaśmiałam.
-A co z Daisy? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, obracając się przodem do niego.
-Moi rodzice się nią zajmą, już wszystko ustaliłem. Możemy iść. – powiedział, ciągnąc mnie w przeciwną stronę od naszej rodziny.
-Nie powinniśmy się pożegnać?
-Nie. Chcę cię mieć tylko dla siebie. – odparł, nawet się nie zatrzymując.
Śmiałam się jak nastolatka, gdy Niall zatrzymał się pod hotelem, wziął mnie na ręce i przeprowadził przez próg, po czym wyniósł na górę do apartamentu, zamykając nogą drzwi. Położył mnie na łóżku i pochylił się nade mną, ale zanim zdążył mnie choćby dotknąć, rozbawiona sięgnęłam po poduszkę i wymierzyłam mu cios w głowę. Blondyn spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Podniósł się i chwycił poduszkę, jednocześnie rzucając mi wyzwanie. Śmiejąc się, wstałam, starając się nie zniszczyć sukienki, złapałam poduszkę i zaczęliśmy się bić jak małe dzieci, skacząc po łóżku i śmiejąc się do rozpuku, aż w końcu chłopak powalił mnie na kołdrę i przylgnął swoim ciałem do mojego. Spojrzał mi prosto w oczy, uśmiechając się niewinnie.
-Kocham cię, Chloe Horan. – szepnął jeszcze, zanim dotknął ustami moich warg.



I to by było na tyle.
Zacznę od tego, że się rozczarowałam, bo myślałam że przy ostatnim rozdziale będzie najwięcej komentarzy, a było najmniej. Ale trudno, rozumiem to, że wielu czytelników odpadło, bo w ostatnim czasie trzeba było dość długo czekać na rozdział. I rozumiem też to, że moja twórczość straciła trochę na jakości.
Jednak mimo wszystkich błędów, wielokrotnych moich zawahań, chęci zakończenia tego w połowie, to dzięki wam dotarłam do końca.
Zaczęłam pisać właściwie dlatego, że chciałam przeczytać jakieś fajne fanfiction i zaczęłam szukać, ale nie mogłam znaleźć nic sensownego, więc pomyślałam sobie, że sama coś napiszę. Na początku było to makabryczne, zresztą kto czytał ten wie, więc tym bardziej dziękuję, że to przetrwaliście. Naprawdę bardzo przywiązałam się do tej historii i z bólem serca się z wami rozstaję. Nie napiszę już kolejnego fanfiction, bo mam maturę, a potem idę do TapMadl więc no xd Jednak mam już wymyślone fabuły na całą trylogię i jedną pojedynczą książkę. Mam nadzieję, że kiedyś zrealizuję swoje pomysły i marzenia i kiedyś jeszcze o mnie usłyszycie. Jak coś wydam, to na pewno tutaj i na emotive-emotions zamieszczę informację, więc możecie zacząć obserwować bloga, wtedy dowiecie się pierwsi :D
Ktoś mi podsunął pomysł, żeby dodać jakieś miniaturki z przyszłości i niewykluczone, że kiedyś coś takiego się pojawi, np. z Daisy w roli głównej.
Dodatkowo jeśli ktoś chce utrzymywać ze mną kontakt to nie ma sprawy, naprawdę. Wystarczy napisać. Na twitterze ( @pastelmind ) chociaż już go w ogóle nie używam więc najwyżej dam wam tam swojego fejsa.
Chciałam podziękować wszystkim czytelnikom. Zarówno tym, którzy komentują, jak i tym którzy tego nie robią, bo to dzięki wam ten blog w ogóle istnieje. Dziękuję wam, że wytrwaliście. Dziękuję za te wszystkie miłe słowa, przez które byłam taka szczęśliwa i uśmiechałam się jak idiotka do ekranu. Dziękuję za to, że poświęciliście mi swój czas, albo chociaż jego namiastkę i że zadaliście sobie trud przeczytania historii Nialla i Chloe.
Dziękuję.
Ola.

sobota, 13 września 2014

29


Marzec
Odkąd Niall mi się oświadczył, czas leciał nieubłagalnie szybko. Zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już z powrotem w Londynie. Na razie mieszkaliśmy u Nialla, bo w moim domu panował zbyt duży tłok. Alice wciąż nie wróciła do Los Angeles i na chwilę obecną mieszka u mnie razem z mamą i Tomem, ale oni już powoli pakują się, żeby wyjechać stąd na stałe. Oczywiście moja mama twierdzi, że sama sobie nie poradzę z dzieckiem, kiedy Niall będzie zajęty pracą, ale wciąż zapewniam ją, że dam sobie radę. Zresztą mam Emmę, która zawsze mi pomoże. No i przypuszczam, że Alice trochę tu jeszcze sobie pomieszka.
Oczywiście mama miała rację, że sama mogę nie dać sobie rady z noworodkiem, kiedy Niall wyjedzie przypuszczalnie w trasę, bo nie miałam zielonego pojęcia o opiekowaniu się dzieckiem, ale na razie wolałam o tym nie myśleć.
Byłam już serio gruba i nie mieściłam się w żadne swoje ciuchy, ale Alice oczywiście zadbała o moją garderobę bez mojej zgody.
Znowu.
Po prostu pewnego dnia otworzyłam sobie szafę, a w niej było pełno nowych ubrań. Od razu wiedziałam, że to jej sprawka, a gdy zapytałam skąd wzięła na to wszystko kasę, ta tylko uśmiechnęła się sarkastycznie, jakby mówiła "Naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz?" i już wiedziałam, że Niall maczał w tym palce.
Nie lubiłam, jak wydawał na mnie tyle kasy. Nie było mi to potrzebne do szczęścia i wtedy zawsze przytłaczała mnie myśl, że może uznać, że jestem z nim dla kasy. Ale potem zawsze przypominałam sobie ile razem przeszliśmy, dotykałam palcem pierścionka zaręczynowego i myślałam sobie "Jak mogłam być tak głupia, żeby kiedykolwiek zwątpić w jego miłość".

Gdy tylko wróciliśmy z Irlandii, Emma zaprosiła mnie i Alice do siebie, żebyśmy pomogły jej w organizowaniu wesela. Podczas gdy siedziałyśmy na kanapie w salonie, wertując katalogi i szukając idealnych kwiatów, celowo przewracałam kartki gazety eksponując swoją rękę z pierścionkiem, ale nie zauważyły żadnej zmiany. Spróbowałam innej taktyki, odgarniając wymownie włosy, ale to też nie podziałało. Przewróciłam oczami i podniosłam kubek z gorącą czekoladą do ust i zaczęłam stukać w niego paznokciami. Alice pierwsza podniosła wzrok z nad katalogu sukien ślubnych i spojrzała na mnie, dopiero po chwili zauważając błyskotkę na moim palcu.
-O, fajny pierścionek. - powiedziała zwyczajnie, po czym wróciła do oglądania sukienek jak gdyby nigdy nic. Uniosłam brwi. Sekundę zajęło jej skojarzenie faktów zanim podniosła gwałtownie głowę i pociągnęła za moją rękę tak szybko, że prawie upuściłam kubek z płynem. Emma też się podniosła i obie patrzyły z otwartymi oczami na mój pierścionek. A potem przeniosły zdziwiony wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Niall ci się...
-Tak. - odparłam, nawet nie dając dokończyć zdania Emmie. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Chwilę potem obie zaczęły piszczeć jak podniecone nastolatki na koncercie Justina Biebera.
Przypomniało mi się jak z nim tańczyłam na jakiejś imprezie, bo Niall obiecał mi, że go poznam.
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Dlaczego nie powiedziałaś nam od razu?! - zapytała Alice.
Zaśmiałam się.
-Próbuję zwrócić waszą uwagę od pół godziny. - przewróciłam oczami.
Obydwie równocześnie pozamykały wszystkie kolorowe gazety i spojrzały na mnie w wyczekiwaniu. Więc uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam opowiadać całą historię ze stadionem w Dublinie.

Niall był tego dnia zajęty, bo nagrywali coś w studio, więc wróciłam z Alice do mojego domu, nie chcąc być sama. Chciałam prowadzić, ale mi nie pozwoliła. W ogóle odkąd jestem w ciąży, wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem. Ostatnio chciałam zrobić pranie, i idąc z koszem z mokrymi ubraniami, żeby je rozwiesić, Niall w sekundzie podskoczył do mnie i wyrwał mi kosz, mówiąc, żebym się nie przemęczała. No spoko, ale z czasem zaczynało to być wkurzające, kiedy dzwonił do mnie i mówił, że mam jechać taksówką i żebym czasem nie wsiadała sama do samochodu. Nie wiem czy był to wynik zwykłej troski, czy może obawy, że znowu spowoduję wypadek, ale i tak czasem używałam samochodu, gdy wiedziałam, że się nie dowie. Na przykład dzisiaj. Niestety wszyscy są po jego stronie, więc drogę z powrotem spędziłam w fotelu pasażera. Alice ostatnio przeszła samą siebie, gdy zabroniła mi robienia obiadu. A gdy jej powiedziałam, że przecież to nie jest przemęczanie się, ona odparła, że zawsze jest prawdopodobieństwo oparzenia się gorącą patelnią z risotto. Więc skończyło się na tym, że nie mogłam robić nic. Najlepiej, żebym cały dzień siedziała na kanapie przed telewizorem, ale broń Boże nie sięgała po pilota na stoliku, bo to może zagrozić ciąży. Czasem to wszystko wydawało mi się śmieszne i miałam ochotę powiedzieć im wszystkim co o tym sądzę, ale zrozumiałam, że po prostu się o mnie martwią i dałam sobie spokój.
W takich chwilach zawsze przypominałam sobie, że jednak jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie i za nic nie chciałam tego zniszczyć.
-Jak tam z Harrym? - zapytałam nagle, przerywając ciszę w samochodzie i zerknęłam z ukosa na przyjaciółkę, która od razu oblała się rumieńcem.
Nie poznawałam jej. Jeszcze żaden chłopak nie wpływał na nią tak jak Harry. Miałam wrażenie, że ona miała tych chłopaków tylko po to, żeby zapełnić nimi pustkę w sercu, ale nigdy nic do nich nie czuła. Aż do teraz.
-Hm, dobrze. Mam się z nim zobaczyć za jakąś godzinę.
-Och. - odparłam tylko. A myślałam, że będę miała z kim posiedzieć w domu. - Chwila, a oni czasem czegoś nie nagrywają?
-Każdy nagrywa swój głos do piosenki osobno, dopiero później się to łączy w całość. - powiedziała Alice, uśmiechając się do mnie z wyższością. - Więc skoro Niall jest w pracy, to Harry jest wolny, nie?
Zmarszczyłam brwi.
-No dobra.
I zapanowała cisza. Tak było zawsze, gdy ktoś wypytywał ją o Harrego. W ogóle nie chciała się otworzyć, więc uznałam, że kiedy będzie chciała to sama mi powie, nie będę na nią naciskać. Więc jechałyśmy w ciszy dłuższą chwilę, aż w końcu utknęłyśmy w korku i dziewczyna przeniosła na mnie swój wzrok, patrząc niepewnie. Otworzyła usta, ale je zamknęła. Uniosłam brwi, a ona znowu otworzyła usta i westchnęła.
-Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, żeby chłopak naprawdę traktował mnie na poważnie. Zazwyczaj chodziło wszystkim tylko o seks, a Harry... Harry jest zupełnym przeciwieństwem moich byłych. On, on naprawdę bardzo mi się podoba i szczerze mówiąc, nawet nie wiem czy jesteśmy razem czy nie, ale boję się powiedzieć cokolwiek, bo naprawdę nie chcę tego spieprzyć. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć bo serio strasznie mi zależy, chyba po raz pierwszy w życiu. - powiedziała, po czym zagryzła dolną wargę jak mała dziewczynka. Uśmiechnęłam się do niej czule.
-Wierz mi skarbie, że Harry nie jest typem chłopaka, który bawi się dziewczynami. I powinnaś być sobą, bądź tak spontaniczna jak zawsze byłaś i nie bój się, że powiesz coś nie tak. Nawet jeśli to zrobisz, to powinien akceptować cię taką jaka jesteś, Al.
Zamrugała powiekami, po czym pokiwała głową, chociaż chyba bardziej zrobiła to do siebie i ruszyła samochodem ulicą.
-Tak. Masz rację.
Uśmiechnęłam się do siebie z satysfakcją i dalej jechałyśmy w miłej ciszy, aż poczułam mocny ból brzucha. Syknęłam i położyłam na nim rękę, ale ból był krótki. Po kilku sekundach wszystko wróciło do nory, lecz oczywiście nie uszło to uwadze Alice.
-Co się dzieje, RODZISZ?! – zapytała, patrząc to na mnie, a to na drogę.
Spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Tak. Rodzę w 4 miesiącu ciąży, Al. – odparłam sarkastycznie, a ta wypuściła głośno powietrze z ust.
-Nie strasz mnie tak. – powiedziała tylko nic sobie nie robiąc z mojej ironii. Podczas drogi jeszcze ze 3 razy zapytała czy wszystko w porządku, a ja wtedy tylko pogłaśniałam muzykę w radiu. W końcu dotarłyśmy do domu i nawet nie odważyłam się zaproponować, że zrobię coś do jedzenia, bo dobrze wiedziałam jak to się skończy. Poprosiłam więc tylko, żeby zrobiła mi kanapkę. Chwilę pogadałyśmy o pierdołach, aż Alice popatrzyła na zegar, zerwała się jak oparzona i wybiegła z domu, krzycząc po drodze, że pożycza mój samochód. Zapanowała cisza. Nie wiedziałam gdzie jest mama i Tom, ale pewnie na jakimś nudnym spacerze, na które często lubili sobie chodzić. Westchnęłam głośno i powolnym krokiem ruszyłam schodami do góry. Rozejrzałam się wokół. Niall miał rację, ten dom naprawdę nie jest bezpieczny dla dziecka, szczególnie, że jeśli mój narzeczony (ijsfdgjksafg jak to cudownie brzmi!) będzie dużo pracował, to ja będę musiała nad wszystkim zapanować sama, bo przecież nie mogę prosić nikogo, żeby mi pomagał całą wieczność. Ale spokojnie, najpierw poczekajmy aż Kwiatuszek się urodzi i weźmiemy z Niallem ślub, a na razie się na to nie zapowiada. Gdy dotarłam na górę, byłam tak zmęczona, jakbym przebiegła maraton.
W ogóle moja kondycja znacznie się osłabiła przez ciążę. Chociaż właściwie to nigdy nie byłam wysportowana, więc nie ma co tu o czym mówić.
Powoli otworzyłam drzwi do pokoju, weszłam do środka i zamknęłam je za sobą cicho. Oparłam się plecami o drzwi i spojrzałam na wnętrze, przyłapując się na tym, że uśmiecham się do siebie pod nosem. Głaszcząc dłonią swój brzuch, podeszłam do komody i przyjrzałam się maskotkom. Zmarszczyłam brwi, widząc między lwem a żyrafą słonika. I to wcale nie byle jakiego słonika, ale tego samego, którego widziałam w sklepie z zabawkami w Los Angeles, kiedy poszłam na zakupy z Alice. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko i wzięłam pluszaka do ręki.
-No popatrz mała. Przyszedł za nami aż tutaj. – powiedziałam szeptem sama do siebie, po czym przytuliłam słonika do siebie i rozejrzałam się po pokoju. Dopiero po chwili odstawiłam zabawkę na jej miejsce między lwem a żyrafą, po czym patrząc na ścianę wpadłam na pewien pomysł. Chwilę później stałam już na krześle z paletą w ręce i malowałam stokrotki na wystającej kolumnie w ścianie. Nie wiem skąd pomysł na malowanie kwiatków, ale czułam, że ten pokój potrzebuje czegoś ode mnie. Niall zadbał o cały wystrój tego pokoju, więc musiałam dorzucić coś swojego, żeby jakoś to urozmaicić. Po jakiś 15 minutach, chociaż właściwie straciłam rachubę czasu, siedziałam po turecku na panelach i malowałam ostatnie kwiatki w dolnej części ściany.
Najpierw wyczułam jego zapach, a potem przeszedł mnie przyjemny dreszcz, zanim jeszcze wypowiedział jakiekolwiek słowo.
-Nie wiedziałem, że masz zdolności artystyczne, kochanie. – szepnął tuż przy moim uchu, po czym dotknął delikatnie wargami mój kark.
-Nie mam. Sam widzisz jakie są koślawe. – odparłam, śmiejąc się cicho i odwróciłam twarz w jego stronę, odkładając farby na podłogę.
-Są idealne. – powiedział tylko, uśmiechając się do mnie i nie spuszczając mnie z wzroku, pomógł mi wstać i objął mnie w talii.
-Myślałam, że zejdzie ci trochę dłużej w pracy.
Uniósł kącik ust do góry.
-A ja myślałem, że wyraziłem się jasno na temat robienia niebezpiecznych rzeczy. – powiedział łagodnie, po czym kiwnął głową w stronę krzesła. Miałam ochotę przewrócić oczami z irytacją. Och błagam, przecież tylko stałam na krześle, to nie koniec świata. – Naiwny, jak mogłem pomyśleć, że zaczniesz mnie słuchać. – wyszeptał, wciąż intensywnie na mnie patrząc i jednocześnie przejechał palcem po moich ustach, po czym delikatnie uniósł mój podbródek do góry, żeby mógł mnie lepiej widzieć. – Jesteś niegrzeczna.
Uśmiechnęłam się słodko, czując jak temperatura mojego ciała gwałtownie wzrasta.
-I co z tym zrobimy?
Widziałam, jak jego oczy błysnęły i w duchu przybiłam sobie piątkę.
-Będę cię musiał ukarać. – odparł tak cicho, że ledwo go usłyszałam i pocałował mnie głęboko, a ja objęłam jego szyję i poddałam się temu pocałunkowi całkowicie.

Przewróciłam oczami, gdy Niall otworzył przede mną drzwi od samochodu. Mimo wszystko nie potrafiłam jednak powstrzymać uśmiechu i wsiadłam z najlepszą gracją, na jaką potrafiłam się zmusić do samochodu, a chłopak zamknął za mną drzwi. Obserwowałam jak obchodził samochód dookoła i wsiadł do środka od strony kierowcy. Zapiął pasy, zerknął czy ja na pewno też je zapięłam i dopiero wtedy zauważył, że się mu przyglądam. Miałam na twarzy głupkowaty uśmiech nastolatki, która przeżywała swoją pierwszą miłość.
-Co? – zapytał zdezorientowany, ale mu nie odpowiedziałam, tylko mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Wyglądał tak pięknie w zwykłym, bordowym swetrze i włosami w nieładzie po seksie. Był idealny w każdym calu i naprawdę nie mogłam uwierzyć, że jest cały mój. Ale on tylko pocałował mnie delikatnie i odpalił samochód, kręcąc z dezaprobatą głową. Jednak widziałam, że jego warga drgnęła w uśmiechu.
Gdy ruszyłam do mieszkania, pierwsze co zobaczyłam to poczta. Wzięłam plik kopert do ręki i weszłam do środka, ruszając od razu do kuchni. Oparłam się o blat i patrzyłam na nadawców. Jakiś bank, coś tam o prądzie, świadkowie jehowy… Odkładałam po kolei każdą kopertę na bok, aż natknęłam się na list z policji. Moje serce zaczęło szybciej bić.
-Niall?! – krzyknęłam na oślep i w między czasie rozerwałam kopertę. Tak jak myślałam, było to wezwanie na przesłuchanie. W sprawie Josha. Blondyn wpadł do kuchni, pytając co się stało, a gdy nie zareagowałam, podszedł bliżej.
-Chloe, co jest?
Bez słowa podałam mu list. Wezwanie było do jego, ponieważ ja nawet nie byłam zameldowana tutaj, ale byłam pewna, że mnie też chcieli przesłuchać i to właśnie ja byłam ich głównym celem. Niall w ciszy przeczytał list i spojrzał na mnie niepewnie znad kartki.
-Chloe, nie musimy tam iść. Jeśli nie chcesz, możemy przecież odmówić składania zeznań.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie. Chcę iść. I zrobimy to od razu. – odparłam.


Tak jak przypuszczałam, ledwo dotarliśmy na posterunek, rozpoznali moją tożsamość i oczywiście, skoro już tam byłam, zaproponowali, żebym również została przesłuchana, i to jako główny świadek. Mimo wielkich protestów Nialla, musieliśmy się rozdzielić i każde z nas trafiło do osobnej sali. Jakiś mężczyzna, broń Boże nie był to jeden z tych seksownych facetów w mundurach z trzydniowym zarostem, oj nie. Był to raczej typ znudzonego łysola, spędzającego zbyt wiele czasu przed telewizorem z piwem w ręku. No więc ten łysol wprowadził mnie do pokoju, małego, szarego, ponurego i zimnego. Usiadłam na metalowym, niesamowicie niewygodnym krześle, a facet usiadł naprzeciwko mnie. Dzielił nas stół, na którym oparł ręce.
Czy się bałam? Nie. Właściwie to nie. Doskonale wiedziałam o co zapyta i jaka będzie moja odpowiedź.
Dawna Chloe by się bała.
Ale Nowa Chloe nie zamierza.
Nowa Chloe będzie żoną i matką, więc musi być silna.
Spojrzałam na mężczyznę, czekając aż zacznie mówić.
-Z tego co nam wiadomo, była pani nękana przez pana Devine.
Bez słowa kiwnęłam głową.
-Proszę odpowiadać słownie, rozmowa jest nagrywana.
Poczułam ucisk w żołądku, ale starałam się uspokoić.
-Tak. – wydusiłam z siebie.
-Cóż, na podstawie dowodów, jakie posiadamy, panu D grozi do 3 lat więzienia i 2 lata w zawieszeniu.
Nie odezwałam się.
HA! Dobrze tak skurwielowi, niech siedzi sobie w więzieniu.
-Czy pani zrozumiała?
-Tak. – bąknęłam znowu. Ten facet miał tak nieprzyjemny wyraz twarzy, że od razu onieśmielał człowieka.
Mężczyzna odchrząknął, po czym wstał z krzesła, które nawiasem mówiąc było obrotowe i to nie w porządku, że jego gość musi siedzieć na jakimś zimnym, metalowym czymś, a on ma nawet miękkie oparcie. Wyszedł z pokoju, ale kilka sekund później wrócił z laptopem. Usiadł na swoim wcześniejszym miejscu, postawił przed sobą urządzenie tak, że nie mogłam go zobaczyć. Przeniosłam wzrok na lewo, gdzie widniało lustro, które tak naprawdę nie było lustrem, bo po drugiej stronie na pewno ktoś stał i nas obserwował. Ciekawe gdzie jest Niall.
-Czy poznaje pani te zdjęcia? – zapytał policjant, obracając laptopa w moją stronę. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, widząc siebie w samym ręczniku w łazience. Hotelowej łazience, w apartamencie, w którym zatrzymałam się z Mattem. Nie byłam pewna, czy chcę to zrobić, ale przełykając ślinę nacisnęłam klawisz strzałki w bok i zobaczyłam kolejne zdjęcie, gdy jechałam samochodem. Na następnym stałam w pustym polu, przy samochodzie i rozglądałam się wokół. A potem stałam tyłem do obiektywu, właściwie biegłam. Prosto do helikoptera, gdzie był mój narzeczony.
Josh tam był. Josh był wszędzie, a ja głupia pozwalałam mu na szpiegowanie mnie.
Poczułam, jak moje oczy powoli zachodzą się łzami, ale powstrzymałam to. Nowa Chloe nie płacze. Nigdy nie będę już płakać. Rozpacz, dezorientacja i smutek zamieniły się teraz w obojętność. Może trochę złość. Nacisnęłam klawisz i tym razem ukazały się trzy kolejne zdjęcia, gdy odczytuję tego pamiętnego smsa i przerażona rozglądam się wokół. Byłam wtedy tak zagubiona. Wypuściłam powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam i zamknęłam laptopa, zamykając również na chwilę swoje oczy. Wzięłam parę głębokich wdechów, chcąc wyrzucić z siebie wszystkie te wspomnienia i znów je otworzyłam, napotykając badawczy wzrok policjanta.
-Na zdjęciach jestem ja. – odparłam pewnie – Josh Devine ukradł mój telefon, śledził mnie, naruszał moją prywatność, zainstalował nawet kamery u mnie i w mieszkaniu mojego narzeczonego.
-Wiedziała pani, że panią śledzi?
-Nie.
-Nie zauważyła pani kamer?
-Nie.
-I w ogóle niczego pani nie podejrzewała?
Zawahałam się.
-Cóż, miałam swoje przypuszczenia. Właściwie raz wydawało mi się, że go widziałam.
-I dlaczego nie zgłosiła pani tego na policję?
Wzruszyłam ramionami.
-To był ułamek sekundy. Myślałam, że stąd wyjechał i że mi się to przewidziało. Zresztą policja nie przejęłaby się tym, że go widziałam. Nie wiedziałam jeszcze wtedy o kamerach, nie miałam żadnych dowodów.
-Rozumiem. Czy to prawda, że on również pani groził?
-Zdarzały się takie sytuacje. Groził też mojemu narzeczonemu, ale o to chyba zapytacie jego samego.
-Tak. W takim razie myślę, że to wszystko. Dziękuję za poświęcenie pani czasu.
Uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Cóż, jeśli to pomoże wreszcie, żeby zapłacił za to co robił, to naprawdę nie ma za co. – powiedziałam tylko i pozwoliłam się wyprowadzić z pokoju. Musiałam chwilę poczekać, aż Niall wyjdzie z własnego przesłuchania. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko, złapał mnie za rękę, pocałował ją i ruszyliśmy do wyjścia. Miałam to z głowy. Już nie będę musiała się nim przejmować. To się wreszcie wszystko skończy. Przytuliłam się do Nialla, a on objął mnie opiekuńczo ramieniem. Wtedy w końcu pozwoliłam sobie zapomnieć o tych wszystkich przykrych rzeczach i nigdy więcej nie rozmawiałam z Niallem, ani z kimkolwiek na ten temat.


Sierpień
Osiągnęłam najwyższy poziom otyłości. Mam problem, żeby zejść po schodach, więc wyobraźcie sobie jaki miałam problem, żeby znaleźć jakąś sukienkę, w której nie będę wyglądać jak ziemniak i która równocześnie będzie ładna. Nie byłam druhną Emmy. Została nią Alice. Nie to, że Emma mnie nie chciała, zapytała mnie o to, ale musiałam odmówić, gdy wyobraziłam sobie, jak nagle w kościele odchodzą mi wody i wszyscy myślą, że się posikałam ze szczęścia, stojąc na środku z parą młodą. I krzyczę do Nialla na drugim końcu kościoła, że dziecko nadchodzi, a on skacze między ławkami jak mały króliczek, po czym zabiera mnie na porodówkę, jednocześnie rujnując całą uroczystość przyjaciółce. Oj nie, już wolałam spasować. Niby termin miałam dopiero za 4 dni, ale Kwiatuszek daje się tak we znaki, że naprawdę się nie zdziwię, jeśli będzie chciała sobie wyjść wcześniej. Staram się więc być przygotowaną na każdą okazję. Oo i nie wspomnę o moim narzeczonym, który chodzi jak na szpilkach, obserwując mnie 24/h. Nawet jest skłonny chodzić ze mną do łazienki. Wystarczy, że sobie westchnę, a on już jest przy mnie i pyta po 30 razy, czy na pewno wszystko w porządku i nie rodzę. Więc nawet sobie nie wyobrażacie w jaką wpada panikę, gdy mam skurcze. Jednak wcale mnie to nie denerwuje, wręcz przeciwnie. Uważam, że to słodkie. Troszczy się, może nawet bardziej to przeżywa niż ja sama. Czasem mnie to nawet śmieszy, ale to śmiech z miłości.
Gdy już w końcu wcisnęłam się w sukienkę, odetchnęłam głęboko z ulgą i wyszłam z pokoju, wpadając prosto w Nialla. Przyjrzałam się mu szybko. Wyglądał jeszcze seksowniej niż zwykle w garniturze. Zamiast krawata miał muchę. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i dotknęłam swoim nosem jego.
-Właśnie szedłem sprawdzić czy czasem nie zaczęłaś rodzić.
-Mogłam się tego domyślić. – odparłam, przewracając oczami.
-Wszystko w porządku? Nie masz skurczów?
Pokręciłam przecząco głową.
-Może ustalmy jakieś hasło, dobra?
-Dobra. Na przykład jakie?
Rozejrzałam się wokół, szukając jakiejś inspiracji, ale nie zauważyłam niczego ciekawego, więc powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl.
-Lubię banany.
Niall zmarszczył brwi, a chwilę potem wybuchnął śmiechem.
- „Lubię banany”? Serio?
-Tak, serio. – odparłam, wystawiając koniuszek języka między wargi, a on szybko złapał go zębami i zaczął mnie całować.

Na szczęście nie posikałam się na ślubie, ale poleciały mi łzy, kiedy Emma i Liam wkładali sobie na palce obrączki. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy już takie stare. Ona jest mężatką, a ja już jestem zaręczona, do tego w ciąży. To wszystko tak szybko przeleciało.
Odkąd Niall uratował mi życie, wszystko przewróciło się do góry nogami. Zarówno w moim przypadku, jak i w przypadku Emmy. Od tamtej pory czas minął naprawdę szybko i miałam wrażenie, że to wszystko wydarzyło się w ciągu jednego dnia. Tyle się zmieniło. Nie wiem jak wyglądałoby moje życie bez Nialla, bez Alice, bez Emmy.
Nic nie dzieje się bez przyczyny. Kiedy jest z tobą źle, bardzo źle. Jesteś na granicy wytrzymałości. Myślisz sobie, że nie dasz rady, że nie potrafisz tego przetrwać. Ale się mylisz. Z biegiem czasu zaczynasz rozumieć, że wszystko ma swój sens. Dzięki temu stajesz się silniejsza. Zaczynasz dostrzegać pozytywne strony twojego cierpienia. Gdyby Josh mnie nie zdradził, nie poznałabym Nialla. Gdybym nie poznała Nialla, Emma teraz nie stałaby przed ołtarzem w pięknej sukni ślubnej z miłością swojego życia. Gdyby Tamara nie dźgnęła mnie nożem, nigdy nie spotkałabym Alice. A gdybym jej nie spotkała, ona nigdy nie poznałaby Harrego, dzięki któremu wreszcie prawdziwie się zakochała. Nie mam już żalu, ani do Josha, ani do Tamary. Działali według swoich priorytetów, nieważne jak porypane były.
Ale dzięki nim jestem kim jestem.
Dzięki nim jestem silna.
Dzięki nim wreszcie odnalazłam szczęście.

Zanim się obejrzałam, byliśmy już w Lawendowym Pałacu, bo tak się nazywał budynek weselny. Było pięknie. Duży ogród wyglądał prawie jak labirynt z Alicji w Krainie Czarów. Wszędzie fontanny, kwiaty, dziwacznie przystrzyżone drzewa i krzewy. Było magicznie. I było tak dużo ludzi, że impreza początkowo była wewnątrz, a później przeniosła się do ogrodu. Zresztą i tu i tu grała muzyka, więc ludzie bawili się dosłownie wszędzie (nawet w łazience).
Chciałam porwać Harrego, żeby porozmawiać z nim o Alice. Potrzebowałam jakiejś inteligentnej taktyki, ale gdy go mijałam, zrobiłam pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy, złapałam go za rękę i poprowadziłam na parkiet. Odwróciłam się jeszcze do Nialla i spojrzeniem przekazałam, że to ważne, a on tylko kiwnął głową i wsunął dłonie do kieszeni spodni. Posłałam mu jeszcze uśmiech i zniknęłam z Harry w tłumie. Gdy znaleźliśmy się na parkiecie, objęłam go za szyję i uśmiechnęłam się szeroko, na co zareagował tym samym.
-Chciałam pogadać. – powiedziałam, chociaż w mojej głowie ułożyłam sobie plan, że najpierw popytam co tam u niego.
Sama ze sobą nie chciałam współpracować.
Chłopak zaśmiał się krótko, ale przyjaźnie.
-Mogłem się tego domyślić. Inaczej Niall nie pozwoliłby ci ze mną tańczyć. Nie odstępuje cię na krok.
Teraz i ja się zaśmiałam. Cóż, miał rację.
-Więc, co jest w końcu między tobą a… - urwałam, nagle stając w miejscu i złapałam się kurczowo za brzuch, czując okropny skurcz.
O matko, nie.
Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na Harrego, zdając sobie sprawę z tego co się dzieje.
-Co się dzieje, Close? – zapytał przestraszony i złapał mnie za ramiona.
Ja tylko zagryzłam dolną wargę z bólu.
-Znajdź… Nialla… Powiedz mu, że… - urwałam, oddychając głośno – Powiedz mu, że lubię banany.
Harry popatrzył na mnie, marszcząc brwi i powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem, ale wiedział, że sytuacja wymaga powagi, więc jego wargi tylko lekko drgnęły.
-Co? Że lubisz banany? – zapytał, ale ja tylko spiorunowałam go wzrokiem, więc się zamknął i pobiegł gdzieś znikając w tłumie. Na szczęście nie musiałam czekać długo, bo zaraz przybiegł Niall cały spanikowany i spojrzał na mnie przerażony.
-To już?!
Byłam w stanie tylko kiwnąć potakująco głową, a blondyn od razu wyprowadził mnie z budynku. Za bardzo nie wiedziałam co się dzieje, wiedziałam tylko, że wsiedliśmy do jakiegoś auta, ale Niall nie prowadził, bo siedział obok mnie i trzymał mnie za rękę. Wszystko działo się tak szybko. Zatrzymaliśmy się przed szpitalem, ktoś wsadził mnie na wózek, ktoś go pchał, Niall cały czas trzymał mnie za rękę, podczas gdy ból rozrywał mnie od środka i chciałam krzyczeć, ale się powstrzymywałam. Ktoś położył mnie na łóżku. Musiałam czekać, nawet nie wiem ile, bo straciłam rachubę czasu, ale na pewno długo. Gdy wreszcie mogłam jechać na porodówkę, zabrali mnie razem z łóżkiem i razem z Niallem. Miałam wrażenie, że jestem naćpana. Lekarz coś mówił do mnie, podawał jakieś instrukcje, ale słyszałam co drugie słowo, nie potrafiłam się skupić. Byłam przerażona.
-Spokojnie, cały czas będę przy tobie. – szepnął Niall i złapał mnie mocniej za rękę. Tylko jego głos i dotyk trzymał mnie przy życiu. Dzięki niemu trochę się uspokoiłam, ale nie na tyle, żeby się skupić na rodzeniu. Aż nagle usłyszałam krzyk lekarza.
-Przyj!
Więc parłam. I krzyczałam z bólu i tak parę razy w kółko, w duchu modląc się, żeby to się skończyło. Miałam wrażenie, że ktoś na siłę rozciąga mi kości, cały mój szkielet i chciałam umrzeć. Ale nie mogłam, z powodu ręki Nialla, trzymającej moją. Więc kurczowo złapałam za nią mocniej i ścisnęłam z całej siły. I znowu parłam, i znowu krzyczałam. Nie kontrolowałam się w ogóle, chyba nawet zaczęłam płakać, a Niall zaczął coś do mnie mówić, ale go nie słuchałam. W ogóle było strasznie głośno, wszyscy coś mówili, albo do siebie, albo do mnie, i lekarz się darł, i ja też krzyczałam z bólu, aż nagle usłyszałam płacz dziecka i wszystko inne zniknęło. Zrobiło się cicho, odzyskałam zdolność kontaktowania ze światem, podniosłam wzrok i zobaczyłam, jak pielęgniarka z szerokim uśmiechem podaje mi malutkie dziecko, zawinięte z jakiś biały kocyk. Zdążyły ją trochę wytrzeć z krwi, nawet nie wiem kiedy. Kompletnie się już rozryczałam, ale już nie z bólu, fizycznego, czy psychicznego. Płakałam ze szczęścia. Ostrożnie wzięłam ją na ręce i powoli się uspokoiła. Patrzyłam na nią jak na obrazek. Była taka drobniutka. Niall kucnął obok mnie i zauważyłam, że też ma łzy w oczach. Uśmiechnęłam się szeroko przez płacz. A gdy Niall pogłaskał dziewczynkę po głowie, ona otworzyła oczy i spojrzała prosto na mnie. Miała duże, niebieskie oczy. Identyczne do tych, które miał Niall. Zaśmiałam się cicho.
-Jest do ciebie taka podobna. – szepnęłam do blondyna, wciąż patrząc na dziecko.
-Daisy.
Zdezorientowana spojrzałam na niego, a on tylko uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Daisy. – powtórzył – Będzie miała na imię Daisy.
Uśmiechnęłam się szeroko do niego, patrząc w jego oczy, które błyszczały oceanem i łzami. Pokiwałam głową, a później przeniosłam wzrok na dziewczynkę i powiedziałam szeptem.
-Witaj na świecie Daisy. 


I to był ostatni rozdział Escape :)
Jeszcze epilog, który dodam pewnie w najbliższym tygodniu i tam już się rozpiszę przy notce pożegnalnej. Przepraszam, że długo musieliście czekać na ten rozdział, ale jakoś nie mogłam się za niego zabrać, może dlatego, że przywiązałam się do tej historii i nie chciałam jeszcze się z nią rozstawać. Mam nadzieję, że się podoba <3
Szablon by S1K