Druga część fanfiction o Niallu Horanie i Chloe Woods. Pierwsza część: emotive-emotions.blogspot.com

niedziela, 29 grudnia 2013

2


Przysunęłam kubek do ust, sącząc powoli gorącą herbatę i spojrzałam przez ogromną szybę na rozciągającą się przede mną panoramę oświetlonego i wciąż tętniącego życiem Londynu. Nie mogłam zasnąć. Nie potrafiłam. Myślałam, że to kwestia mojej starej sypialni, która wywoływała zbyt wiele wspomnień, więc przeniosłam się do innej, ale w niczym to nie pomogło. Miałam dziwne wrażenie, że do końca miesiąca wiele się zmieni.  Może nie więcej niż to, co zmieniło się w ciągu ostatnich lat, ale coś na pewno się wydarzy. Westchnęłam cicho, przypominając sobie roześmianego blondyna i przyłożyłam delikatnie dłoń do szyby. Ogarnął mnie smutek, jakby ktoś w sekundzie wyssał ze mnie całą radość.
Zamknęłam na chwilę oczy. On tam gdzieś był, w tym samym mieście. Tak blisko mnie, a jednocześnie tak daleko. Nie miał pojęcia, że tutaj jestem. Sama nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony to dobrze, nie chciałam go widzieć, bo wiedziałam że wtedy może wydarzyć się coś, przez co nie będę w stanie zostawić go ponownie. Ale jednak z drugiej strony… Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo potrzebowałam jego bliskości. Tęskniłam za nim cholernie, chociaż cały czas wmawiałam sobie, że tak nie jest.
Otworzyłam oczy. Herbata się skończyła, więc odłożyłam kubek na stolik i stanęłam znów przed oszkloną ścianą. Naciągnęłam rękawy swetra i spojrzałam w dół na podwórko. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc podświetlony basen na zewnątrz. Tak naprawdę nigdy nie miałam okazji w nim popływać, a i tak pewnie dzisiaj nie zasnę, więc w sumie, co mam do stracenia? Odwróciłam się w stronę schodów i zbiegłam po nich najciszej jak potrafiłam, byle tylko nie budzić mamy i Toma. Podeszłam do drzwi tarasowych. Ściągnęłam pantofle i wyszłam na bosaka na zewnątrz. Postawiłam stopy na zimnej trawie i poczułam się jak mała dziewczynka, która wymyka się pierwszy raz z domu. Zaśmiałam się cicho do siebie i zsunęłam z ramion sweter, pozwalając by spadł na ziemię. Po drodze do basenu ściągnęłam też spodnie i zostając w samej koszulce i majtkach, usiadłam na brzegu, zanurzając nogi w wodzie. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się do siebie widząc gwiazdy na niebie. Naprawdę czułam się tak beztrosko, jak dziecko. Wstałam po chwili i cofnęłam się parę kroków do tyłu, po czym rozpędziłam się i wskoczyłam na sam środek basenu. Pozwoliłam sobie opaść na dno i dotykając stopami posadzki, uderzyło we mnie wspomnienie z taką siłą, że nie potrafiłam nad nim zapanować.

Przygwoździł mnie do posadzki na dnie i oparł się rękami po obu stronach mojej głowy, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Uniósł brwi, patrząc jak się wiercę, a mi powoli zaczynało brakować powietrza. 
Czy on chce mnie zabić?
Spojrzałam na niego błagalnie a on popatrzył mi w oczy, po czym powoli przybliżył się do mnie i musnął wargami kącik moich ust. Zrobił to tak delikatnie, że nie byłam pewna, czy w ogóle mnie dotknął. Patrzyłam na niego zdziwiona, a on przyłożył palec wskazujący do swoich ust i puścił mnie, wypływając na powierzchnię.

Gdy się ocknęłam, szybko wynurzyłam się z wody i odgarnęłam włosy do tyłu. Rozejrzałam się pospiesznie wokół, jakby mając nadzieję, że chłopak wciąż tu jest, chociaż to był tylko wytwór mojej wyobraźni. Wypuściłam głośno powietrze z ust.
Teoretycznie rzecz biorąc, to był nasz pierwszy pocałunek.
Nawiasem mówiąc, niewyjaśniony do tej pory.
Przymknęłam na chwilę oczy, uspokajając się. Po chwili dopłynęłam do brzegu i oparłam się rękami o krawędź basenu. Przygryzłam dolną wargę.
Co się ze mną dzieje? Chwilami Niall ogarnia cały mój umysł, a ja nie mogę nad tym zapanować i już nawet nie odróżniam rzeczywistości od fikcji. Dlaczego tak jest?
Zaczynam wariować, czy aż tak za nim tęsknię?
A co, jeśli on naprawdę kogoś ma?
Westchnęłam cicho i wygramoliłam się z wody, po czym po prostu położyłam się na trawie i spojrzałam na niebo. Było mi zimno, ale miałam to gdzieś. Czułam się dziwnie przytłoczona, nie wiedziałam do końca czym i nie byłam w stanie się już podnieść, więc po chwili zasnęłam na ziemi.

Obudziłam się, czując zimny podmuch wiatru na mojej skórze. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przypominając sobie dlaczego śpię na zewnątrz. Ubrania zdążyły mi już wyschnąć. Wstałam i spojrzałam na niebo. Panował lekki półmrok, więc stwierdziłam, że jest mniej więcej 6 rano.
Chwila. 6 rano?
O tej godzinie mama wychodzi do pracy, a jak zauważy, że śpię na podwórku to mnie zabije, a już na pewno stwierdzi, że zwariowałam. Szybko założyłam na siebie sweter i chwyciłam spodnie, po czym pobiegłam do środka. Rzuciłam spodnie na kanapę w salonie i spojrzałam na zegar w kuchni. Właśnie wskazówka zmieniła się na 06:00. Usłyszałam stłumiony dźwięk budzika na górze, szybko wbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi swojej sypialni w tym samym momencie, w którym otworzyły się drzwi parę kroków dalej. Szybko wślizgnęłam się do środka i najciszej jak potrafiłam zamknęłam drzwi. Wtedy usłyszałam też zamykane drzwi sypialni rodzicielki. Oparłam się o drzwi i odetchnęłam głośno.
Uratowana.
-Chloe? – usłyszałam zza drzwi i zdziwiona szybko rzuciłam się na łóżko, przykrywając kołdrą całe moje ciało i zamknęłam oczy, udając, że śpię.
Sekundę później mama weszła powoli do pokoju i spojrzała w moją stronę.
-Kochanie, śpisz?
Mruknęłam coś pod nosem, próbując udawać zaspany głos i przewróciłam się na drugi bok, szczelniej opatulając kołdrą. Rodzicielka tylko się zaśmiała pod nosem i po chwili wyszła z pokoju, a ja w końcu odetchnęłam z ulgą.

Znów się obudziłam, z tym że teraz było coś koło południa. Przebrałam się i zeszłam na dół. Było strasznie cicho. Rozejrzałam się wokół.
-Tom?
Nikt mi nie odpowiedział, więc wzruszyłam ramionami, włączyłam w tv jakąś stację muzyczną i poszłam do kuchni. Dwa lata temu w takiej sytuacji ześwirowałabym ze strachu, ale dzisiaj się nie bałam. Szczerze mówiąc miałam to gdzieś, jak będę miała umrzeć to i tak umrę. Nieistotne w jaki sposób. Wyciągnęłam z lodówki karton soku pomarańczowego i kołysząc delikatnie biodrami w rytm jakiejś piosenki, nalałam trochę soku do szklanki. Przysunęłam naczynie do ust, pociągając spory łyk zimnego napoju i po chwili zamarłam w bezruchu, słysząc słowa prezentera w telewizji.
-A teraz najnowszy singiel 1D „Story Of My Life”, promujący nową, fenomenalną płytę Midnight Memories.
Spojrzałam kątem oka na telewizor, zastanawiając się w duchu czy podejść bliżej, czy zostać w miejscu, wyłączyć tv, czy uciec. Możliwości było wiele, ale i tak wybrałam najgłupszą z możliwych. Podeszłam bliżej, wsłuchując się w melodię piosenki i po chwili usiadłam na kanapie, centralnie naprzeciwko ekranu. Kącik moich ust mimowolnie uniósł się w górę, gdy zobaczyłam koszulkę blondyna z dużym dekoltem, którą założył specjalnie żeby pokazać swoje włosy na klacie. Czułam, że świat na chwilę się zatrzymał. Patrzyłam jak zaczarowana w telewizor, przy każdym ujęciu w teledysku szukając wzrokiem tylko jego. Nie widziałam go tak dawno. Trochę zmężniał, cóż.
Ma więcej włosów na klacie.
Wciąż był tak samo perfekcyjny i naturalny jak dawniej. Uśmiechałam się do siebie jeszcze długo po tym jak teledysk się skończył. Ocknęłam się może po 15 minutach i znów napiłam się soku, opadając na oparcie kanapy i wciąż uśmiechając się głupio do siebie.
Oglądałam telewizor jeszcze przez jakieś pół godziny, aż mi się znudziło i wyłączyłam go. Stwierdziłam, że nie mam co robić, więc pojadę do sklepu po coś z czego mogę zrobić prowizoryczny obiad. Wstałam i poszłam do swojego pokoju, wyciągając jakieś ciuchy, w których mogę się pokazać publicznie, chociaż i tak nie chciało mi się stroić, więc założyłam tylko czarne rurki, jakąś bluzkę i narzuciłam na siebie gruby, długi, beżowy sweter. Włosy związałam w byle jakiego koka i założyłam zwykłe buty emu, po czym złapałam torebkę i wyszłam z domu. Mama zabrała samochód, a ja tutaj swojego nie miałam, więc byłam zmuszona iść na piechotę. Niektórzy mijali mnie, patrząc z przymrużonymi oczami, jakby próbowali przypomnieć sobie skąd mnie kojarzą. Szczerze mówiąc, nie przejmowałam się tym ani trochę. Nawet chciało mi się z tego śmiać. Po jakiś 20 minutach drogi dotarłam do jakiegoś supermarketu. Weszłam do środka i rozejrzałam się wokół. Nawet nie pomyślałam co mogę zrobić na ten obiad, skoro i tak z moim gotowaniem jest kiepsko. Stwierdziłam, że spaghetti jest proste do przyrządzenia i nie wymaga wielu składników, więc ruszyłam w głąb sklepu w poszukiwaniu makaronu. W końcu złapałam jakieś pudełko i idąc dalej w stronę sosów, próbowałam odczytać datę ważności z opakowania.
-Weź jeszcze jakieś ciastka.
Stanęłam w miejscu. Na początku myślałam, że się przesłyszałam, pomyliłam sobie czyiś głos. Przełknęłam głośno ślinę, po czym niepewnie podniosłam wzrok i moje obawy się potwierdziły. Moje serce gwałtownie przyspieszyło na jego widok. Chłopak stał dokładnie naprzeciwko mnie, około 5 metrów dalej. Napotkałam jego oczy i aż przeszedł mnie dreszcz pod wpływem jego wzroku. Był perfekcyjny. Aż miałam ochotę do niego pobiec i przytulić się do niego mocno, nadrabiając dwa lata rozłąki. Na szczęście udało mi się powstrzymać. Patrzył na mnie równie zaskoczony moją obecnością jak ja jego. Serce biło mi tak szybko, że miałam wrażenie, że wszyscy wokół to słyszą. Tylko na siebie patrzyliśmy, żadne z nas się nie odezwało. Mało tego, żadne z nas nawet nie drgnęło, byliśmy zbyt zaskoczeni swoim widokiem. Automatycznie przeklęłam w duchu samą siebie, że nie ubrałam się jakoś ładniej. Już miałam się odezwać, gdy nagle cały czar prysnął, gdy usłyszałam inny głos. Oboje odwróciliśmy od siebie wzrok i spojrzeliśmy w jego stronę.
-Orzechowe czy pistacjowe? – zapytał damski głos, a po chwili zza regału wyszła piękna, wysoka brunetka z dwoma opakowaniami ciastek w dłoniach i spojrzała z uśmiechem na Nialla.
Cios prosto w serce.
Nabrałam gwałtownie powietrza do płuc, próbując się nie rozpłakać, albo przewrócić. Czyli jednak ma dziewczynę. Nie sądziłam, że to mnie aż tak zrani. W sekundzie poczułam się tak, jakbym straciła jakiekolwiek powody do życia.
-Orzechowe. – powiedziałam cicho.
Dopiero teraz dziewczyna mnie zauważyła i przeniosła na mnie wzrok, razem z chłopakiem. Patrzyła na mnie zdezorientowana, mrużąc przy tym oczy.
Cofnęłam się.
-Ma uczulenie na pistacje. – wyjaśniłam jeszcze ciszej i spojrzałam ze łzami w oczach na blondyna. Nawet nie wiem czy to zauważył, ale jego wyraz twarzy złagodniał. Chciał chyba coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam się im odezwać. Znów się cofnęłam. Sytuacja mnie przerosła i czując, że nie wytrzymam dłużej, cisnęłam paczkę makaronu na półkę i szybko wybiegłam ze sklepu. Usłyszałam jak zawołał mnie jeszcze po imieniu, ale się nie odwróciłam. Pobiegłam szybko uliczką skręcającą w bok za sklepem, chociaż wiedziałam że i tak nikt za mną nie biegnie i oparłam się o zimną ścianę jakiegoś starego budynku. Brałam urwane oddechy i czułam, że z każdym zaczerpnięciem powietrza jest coraz gorzej. I to wcale nie przez to, że się zmęczyłam. Nie mogłam złapać oddechu, bo spotkanie z Niallem wywołało u mnie tyle emocji, że odezwała się moja rana w płucach. Sięgnęłam do torebki, szukając w niej inhalatora, ale nie mogłam go znaleźć. Moje oddechy stawały się coraz płytsze, wiedziałam, że jeśli szybko go nie znajdę to w najlepszym wypadku stracę przytomność. Albo po prostu umrę na miejscu. W końcu go znalazłam i wyciągnęłam, ale ręce trzęsły mi się tak bardzo, że wypuściłam go z rąk. Przeturlał się po kamienistej drodze, a ja padłam szybko na kolana, sięgając ręką po urządzenie. Obraz przed oczami zaczął mi się zamazywać, nie mogłam już wziąć żadnego oddechu. W ostatniej sekundzie złapałam inhalator i przyłożyłam do ust. Usiadłam na ziemi, opierając się o ścianę i zaraz gdy mój organizm zaczął normalnie funkcjonować, wybuchłam płaczem.
I co teraz? Ma dziewczynę. Nie miałam po co wracać. Mama wychodzi za Toma, Emma mieszka z Liamem, Niall ma dziewczynę. Wszyscy ułożyli sobie życie i ruszyli naprzód. Oprócz mnie. Tak wiele się zmieniło. Myślałam, że wrócę i wszystko będzie jak dawniej, ale w rzeczywistości było gorzej, niż mogłam przypuszczać.
Postanowiłam sobie, że wracam do Los Angeles zaraz po ślubie mamy, z tym że to i tak dopiero nastąpi za 12 dni. Miałam tylko nadzieję, że w ciągu tych dwunastu dni nie spotkam więcej Nialla.

Kiedy już mój oddech się unormował i piekący ból w okolicach klatki piersiowej ustał, wstałam z zimnej drogi i ruszyłam z powrotem w stronę domu. Po drodze otarłam rozmazany tusz do rzęs z policzków, jako tako doprowadzając się do porządku. Nie mogłam przestać o tym myśleć, wciąż miałam ten obraz w głowie. W ogóle co to za dziewczyna? Była tak piękna, że na bank pracowała w branży modelingowej. Poczułam się cholernie zazdrosna, chociaż tak naprawdę to wszystko była moja wina. Mogłam zatrzymać ten samochód, mogłam nie jechać. Może wtedy wszystko byłoby inaczej. Prawdę mówiąc wtedy byłam tak przerażona całą sytuacją, że wydawało mi się, że najlepszym rozwiązaniem będzie ucieczka. Stałam się silniejsza w Los Angeles. Przestałam się bać, obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będę płakać. I proszę, wystarczył widok Nialla z inną dziewczyną i to już doprowadziło mnie do załamania psychicznego. Nie chciałam go widzieć, bo teraz tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że moje uczucia względem niego ani trochę się nie zmieniły i wciąż kocham go tak samo.
-Chloe?
Podniosłam wzrok i spojrzałam zdezorientowana na chłopaka, stojącego przede mną. Trzymał jakąś drobną blondynkę za rękę i patrzył na mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się do niego najszczerzej jak potrafiłam.
-Zayn. – powiedziałam, mając nadzieję, że nie wyczuł załamania w moim głosie.
-Kiedy wróciłaś?
-Wczoraj. A już dowiedziałam się tylu rzeczy. Dochodzi do nich fakt, że masz dziewczynę. – kiwnęłam w stronę ich splecionych dłoni i uśmiechnęłam się.
-Właściwie, to jest moja narzeczona.
Och.
Pewnie.
Dowalcie mi jeszcze więcej takich niespodzianek w ciągu dnia, będę zachwycona!
-Jestem Perrie. – dziewczyna podała mi swoją dłoń i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco, jakby doskonale wiedziała co się wydarzyło.
-Chloe. – uścisnęłam ją, po czym z powrotem zwróciłam się do Zayna – Cieszę się że kogoś masz, ale błagam, powiedz że chociaż Harry nie ma dziewczyny.
Spojrzałam na niego błagalnie, a on się zaśmiał.
-Wciąż jest singlem. Tak samo zresztą jak Niall.
-To dobrze… Czekaj. Co? – posłałam mu zupełnie zdezorientowane spojrzenie, a on westchnął, przejeżdżając wolną dłonią po włosach.
-Widziałaś się z nim?
-Tak, przed chwilą. Co to ma do…
-Rozmawiałaś z nim?
-Nie, ale…
-To nie rozmawiaj. – podsumował krótko.
No teraz to już kompletnie nic nie rozumiem, dzięki Zayn.
Zmarszczyłam czoło i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-O co chodzi?
Chłopak rozejrzał się, jakby szukał jakiegoś ratunku i wahał się czy ma się odzywać, czy nie.
-No mów. – powiedziałam, wbijając w niego intensywnie wzrok.
Westchnął.
-Słuchaj Close, dla twojego dobra, nie rozmawiaj z nim. Odkąd wyjechałaś, stał się strasznie chamski. Wrócił do swojego starego, imprezowego trybu życia codziennie z inną dziewczyną przy boku, z czasów zanim cię poznał. Tylko ty potrafiłaś go zmienić, a jak wyjechałaś to wrócił do swoich starych nawyków. Oczywiście nie od razu. Najpierw przez miesiąc w ogóle nie wychodził z domu, musieliśmy odwoływać wszystkie koncerty. Modest się wściekł i zmusili go do normalności, więc jedynym wyjściem dla niego stały się imprezy. Myślę, że musiał odreagować po prostu całą tą presję i swoje załamanie psychiczne, ale z biegiem czasu było coraz gorzej. Stał się opryskliwy, nawet agresywny. Raz mu powiedziałem żeby się ogarnął, to mi przywalił. – skrzywił się – Na pierwszy rzut oka tego nie widać. Dla fanów zakłada na siebie maskę cudownego, słodkiego chłopaka lubiącego jeść, a w rzeczywistości stał się okropny. Nie chcę, żeby coś ci zrobił Chloe, więc proszę, nie zbliżaj się do niego.
Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami.
Chłopak, którego opisał Zayn to nie Niall. To jego zupełne przeciwieństwo.
On nigdy by mnie nie skrzywdził… no nie?
-Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić. – powiedziałam cicho – Naprawdę sądzisz, że mógłby mi coś zrobić?
Zayn zaśmiał się gorzko.
-W tym momencie ten facet jest zdolny do wszystkiego.


Cześć cześć kochani!
Jak tam po świętach? Bo ja już nie mogę patrzeć na jedzenie :o
Muszę się wam pochwalić, że wczoraj pierwszy raz jeździłam autem, bo kolega mnie 
uczył i nawet nieźle sobie radziłam, uhuhuh jestem taka podekscytowana xd
 Rozdział już niedłuuugo, ale po Nowym Roku, więc udanego sylwestra życzę wszystkim i żeby wasze postanowienia noworoczne przetrwały dłużej niż tydzień :)

wtorek, 24 grudnia 2013

1


Nie przypuszczałam, że wrócę tak szybko. No, szczerze mówiąc nie przypuszczałam, że kiedykolwiek wrócę. Ułożyłam sobie życie w Los Angeles, moja współlokatorka Alice okazała się być fajną dziewczyną, wkręciła mnie w swoje towarzystwo i jakoś czas mi mijał. Przyzwyczaiłam się do życia z raną w płucach. Nie zapomniałam o tym, co mi się stało, ale mogę powiedzieć, że to zaakceptowałam. Gorzej z Niallem. Starałam się robić wszystko, żeby o nim nie myśleć, ograniczyłam internet, gazety, cokolwiek co jego dotyczyło do minimum, ale to nic nie dało. Nie potrafiłam o nim zapomnieć. Codziennie pojawiał się w mojej głowie, a ja nie potrafiłam tego znieść. Nie miałam pojęcia czy ma dziewczynę, czy nie, ale w podświadomości miałam nadzieję, że nie. Ciągle o nim myślałam i sprawiało mi to taki ból, że jedynym sposobem na zapomnienie stał się imprezowy tryb życia. Po prostu nie potrafiłam sobie z tym poradzić, a jednocześnie bałam się wrócić do Anglii.
Do powrotu zmusiła mnie sytuacja. Szczerze mówiąc nie sądziłam że Tom mówiąc „Nigdzie się nie wybieram” ma na myśli, że zostanie na zawsze. Trochę to dziwne, że mama bierze ślub z moim byłym ochroniarzem, ale z drugiej strony cieszyłam się, że w końcu może być szczęśliwa i zostawić przeszłość za sobą.
W przeciwieństwie do mnie.
Ożywiłam się trochę, widząc przez szybę samochodu znajomą okolicę. Chwilę później zauważyłam swój dom, który kupił mi Niall. Nic się nie zmieniło. Był wciąż tak samo idealny. Patrzyłam na niego jak w obrazek i dotknęłam delikatnie dłonią szyby, nawet nie zauważając, że samochód się zatrzymał.
-Wysiądziesz, czy zamierzasz tak siedzieć i się gapić w nieskończoność? – zapytał chamsko taksówkarz, a ja spojrzałam na niego zirytowana.
-Widzę, że żona nie poświęca panu wystarczająco dużo czasu. – syknęłam i wysiadłam z auta, chwytając do ręki torebkę. Sama poradziłam sobie z walizką i stanęłam na chodniku przed budynkiem. Przypomniałam sobie własne urodziny, kiedy Niall podarował mi najlepszy prezent jaki mógł. Nowy początek, w nowym domu. 

Wręczył mi czerwone pudełeczko. Wzięłam je do dłoni, po czym niepewnie otworzyłam, spodziewając się jakiejś drogiej biżuterii, chociaż sama nie wiem czemu. Moim oczom ukazał się jednak klucz.
Zwykły, złoty, błyszczący klucz.
Zmarszczyłam brwi.
-Co to?
-Klucz. - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na niego jak na debila.
-Dobra, do czego jest ten klucz?
-Do twojego nowego domu.
Zrobiłam wielkie oczy i rozchyliłam wargi, wpatrując się w niego tępo.
-Nie. - bąknęłam po chwili.
-Tak.
-Nie, nie przyjmę tego. - powiedziałam, po czym stanowczo zamknęłam pudełko i oddałam mu. On jednak nawet nie ruszył się z miejsca.
-Oczywiście, że przyjmiesz.
-Niall, weź ten klucz. - powiedziałam zniecierpliwiona.
-Nie zamierzam. Wasze rzeczy i tak są już tam przewiezione, więc nie masz wyjścia. Jak chcesz to sobie wracaj do tego pieprzonego hotelu. - powiedział obojętnie.
Przygryzłam dolną wargę. Na samą myśl o tym miejscu robiło mi się niedobrze no i przecież rano zdmuchując świeczki zażyczyłam sobie prawdziwego domu. Właśnie mogłam go mieć.
Przełknęłam ślinę, po czym cofnęłam dłoń razem z pudełkiem i przycisnęłam go do swojej klatki piersiowej.
-Dziękuję. - szepnęłam.

Uśmiechnęłam się do ciebie, przypominając sobie tę chwilę westchnęłam cicho.
Wróciłam.
Powoli skierowałam się w stronę drzwi, próbując odgonić od siebie wspomnienie, kiedy żegnałam się tutaj z Niallem. Boże, tak bardzo za nim tęskniłam. Stanęłam przed drzwiami i przełknęłam ślinę. Nie wiedziałam, czy mam dzwonić, pukać, czy po prostu wejść. W końcu zdecydowałam się na pierwszą opcję i nacisnęłam niepewnie dzwonek do drzwi. Wewnątrz słychać było dobrze znaną mi melodię, później kroki i po chwili drzwi otworzyły się, a przede mną stanęła moja mama. Wyglądała… inaczej. Radośniej. Uśmiechnęłam się do niej, a ta rzuciła się na mnie, przytulając jakbym miała 5 lat. Zaśmiałam się i przytuliłam ją do siebie, a po chwili delikatnie odsunęłam.
-Boże, Chloe. Ale ty wydoroślałaś. – powiedziała, ujmując moją twarz w dłonie – Ale strasznie schudłaś! Jesz tam coś w ogóle oprócz fast foodów?
-Spokojnie mamo. – zaśmiałam się, po czym weszłam do domu, ciągnąc za sobą walizkę.
-Jeju, kochanie. Tak się cieszę, że przyjechałaś. Zrobię coś do jedzenia – zapiszczała, po czym pobiegła do kuchni.
Chciałam zaprotestować, ale zaniemówiłam gdy zauważyłam Toma, schodzącego po schodach. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i przywitałam się, a on od razu zaoferował, że odniesie moje rzeczy na górę. Poszłam więc do kuchni i widząc mamę, robiącą sałatkę na stole, mimowolnie przypomniałam sobie, jak na tym samym meblu uprawiałam seks ze swoim chłopakiem. Odwróciłam wzrok, czując jak moje policzki zaczynają różowieć. Przygryzłam dolną wargę, próbując powstrzymać wybuchnięcie śmiechem. Głupi stół na tyle poprawił mi humor, że rozwiały się wszystkie wątpliwości, czy na pewno powinnam przyjeżdżać. Nie zważając na to o czym opowiadała mi teraz mama, powiedziałam tylko, że biorę samochód, po czym złapałam kluczyki z szafki i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta i wyjechałam na drogę, kierując się w stronę domu Emmy. Działałam pod wpływem impulsu, nawet nie wiedziałam dlaczego tam jadę.
Po chwili wjechałam na podjazd domu przyjaciółki i wysiadłam z samochodu, zabierając ze sobą kluczyki. Właściwie nie wiedziałam co jej powiem, nie miałam z nią żadnego kontaktu przez ostatnie 2 lata, ale czułam, że w końcu muszę jej to wszystko wytłumaczyć. Zapukałam do drzwi, czekając aż otworzy jej mama, bo Emma nigdy nie fatygowała się, żeby to zrobić. Nikt nie odpowiadał, więc podniosłam rękę, żeby zapukać jeszcze raz, ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich starszą kobietę. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, a ona przyjrzała mi się dokładnie, mrużąc oczy, po czym chyba sobie mnie przypomniała i uśmiechnęła się z troską. Postarzała się, nawet bardzo.
-Chloe. – szepnęła zachrypniętym głosem.
Uśmiechnęłam się szerzej.
-Jak się pani miewa?
-Ja.. w porządku. Dawno nas nie odwiedzałaś. Gdzie się podziewałaś słoneczko? – położyła dłonie na moich ramionach, jakby upewniając się, że na pewno nie ma zwidów i naprawdę przed nią stoję.
-Studiuję w Los Angeles. – odparłam z uśmiechem, przypominając sobie cel mojej wizyty  – Jest Emma?
Uśmiech z twarzy kobiety powoli znikł.
-Emma już tutaj nie mieszka. Nie mówiła ci?
Zmarszczyłam brwi.
-Cóż, ostatnio nie mam z nią zbyt dobrego kontaktu. Więc.. gdzie teraz mieszka?
-Zaraz podam ci adres. Może wejdziesz na herbatę? – zapytała z uśmiechem i spojrzała na mnie takim wzrokiem, że nie potrafiłam jej odmówić.


Wsiadłam do samochodu i włożyłam kartkę z adresem do schowka, po czym wyjechałam na ulicę. Miałam jechać prosto do Emmy, ale coś podkusiło mnie do skręcenia w drugą stronę. Jechałam przed siebie, czując jak dłonie powoli zaczynają mi się trząść i wcale nie trzęsły się z zimna. Przejeżdżając przez Wall Street lekko zwolniłam, patrząc po prawej stronie na numery domów. 10, 15, 18, 21. Wall Street 21. Spojrzałam na duży, piękny dom i zachciało mi się śmiać z własnej głupoty, że powiedziałam chłopakom, że to mój dom, kiedy pierwszy raz się z nimi spotkałam. To było tak dawno, tyle wspomnień. Pokręciłam głową, odrzucając od siebie te myśli i nacisnęłam gaz, odjeżdżając z tamtego miejsca. Po chwili jednak dotarłam na inną, dużo bardziej znaną mi dzielnicę. Już miałam zawracać, zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy dowiedzą się, że wróciłam, znowu pojawię się w internecie itd., ale coś mi się nie zgadzało. Przed domem było pusto. Zupełnie pusto. Żadnych fanek, żadnych kamer. Nikogo. Zmarszczyłam brwi i wjechałam na krawężnik zatrzymując samochód. Przez chwilę siedziałam tak patrząc na dom i ściskałam kurczowo dłońmi kierownicę. Nie byłam pewna czy wysiąść, czy nie. W końcu jednak zebrałam się na odwagę i puściłam kierownicę, po czym wyszłam z pojazdu. Podeszłam bliżej, rozglądając się parę razy wokół siebie, ale wciąż było tak samo pusto. Nie wiem czemu, ale myślałam że jak wysiądę z samochodu, to wszyscy wyskoczą zza krzaków i drzew, rzucając się na mnie jak dzikie zwierzęta. Powoli podeszłam do okna od kuchni i przykładając dłonie do czoła żeby lepiej widzieć, zajrzałam do środka. Ku mojemu zdziwieniu zamiast wystrojonego wnętrza, pomieszczenie było zupełnie puste. Został tylko jakiś stół na samym środku kuchni. Nagle w mojej głowie pojawiło się wspomnienie, kiedy stałam w tym oknie, tyle że po drugiej stronie.

Podeszłam bliżej okna i zobaczyłam, jak Niall wyjeżdża na ulicę z piskiem opon, w ciągu sekundy osiągając prędkość ponad 100k/h. Nagle  znikąd przed domem pojawiło się co najmniej ze 20 dziewczyn, piszących i próbujących dogonić samochód, ale bez powodzenia, więc po prostu zostały przed domem, podniecając się, że przynajmniej przez sekundę mogły zobaczyć Nialla. Po chwili jedna coś krzyknęła do reszty i wskazała palcem prosto na mnie. W ułamku sekundy wszystkie spojrzały na okno, a ja szybko odsunęłam się od niego i oparłam się o ścianę. Westchnęłam głośno i kucnęłam, po czym na czworaka przeszłam pod oknem, nie chcąc być zauważoną.
-Co ty robisz, Chloe?
Podniosłam wzrok i ujrzałam przed sobą śmiejącego się Liama.
Szybko podniosłam się z ziemi i podrapałam się po karku.
-Yy…Chowam się przed fankami.

Uśmiechnęłam się sama do siebie, wyobrażając sobie własną minę i odsunęłam się od okna. No cóż, to przynajmniej wyjaśnia dlaczego tu jest tak pusto. Chłopcy po prostu się wyprowadzili. Wróciłam do samochodu i już miałam go otwierać, gdy w szybie coś przyciągnęło moją uwagę. Odwróciłam się nie będąc pewna czy dobrze widzę, ale wzrok mnie nie mylił. Podeszłam bliżej domku staruszka, który zawsze groził, że mnie zabije, ale i tak go uwielbiałam. Spojrzałam na tabliczkę, wbitą w ziemię na jego podwórku.
DO SPRZEDANIA.
Westchnęłam cicho zdając sobie sprawę z tego, że mężczyzna najwyraźniej umarł. Rozejrzałam się wokół. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak wiele się zmieniło podczas mojej nieobecności. Jak wiele mnie ominęło przez ten czas. Oczekiwałam, że wrócę i wszystko będzie takie samo, nawet pomimo tego, że minęły już dwa lata. W rzeczywistości życie toczyło się dalej, zarówno w LA, jak i tutaj. Potrząsnęłam głową, odrzucając od siebie te myśli i wsiadłam szybko do samochodu. Westchnęłam jeszcze głośno i odpaliłam silnik, po czym wyjechałam na ulicę.
Niecałe 15 minut później znalazłam się na jakimś strzeżonym osiedlu. Zapytałam mężczyznę przy szlabanie czy na pewno to ten adres, a potem powiedziałam, że przyjechałam do Emmy McCain i o dziwo wpuścił mnie do środka. Zaparkowałam na pierwszym lepszym miejscu parkingowym i wysiadłam z samochodu. Cóż, niezłe sobie mieszkanko znalazła. Na terenie był tylko jeden, wysoki, ogromny budynek, który tak jakby wyglądał jak trzy ściany, ogradzające podwórko z dużą fontanną na środku. Był też mały plac zabaw, na którym bawiły się dzieci.
Wypuściłam ze świstem powietrze z ust. Odnalazłam właściwą klatkę i wjechałam windą na 4 piętro. Po chwili stanęłam przed dużymi, ciemnobrązowymi drzwiami i zadzwoniłam na dzwonek. Czekając aż ktoś otworzy, spojrzałam jeszcze raz na kartkę, upewniając się, że to na pewno tutaj. Wszystko się zgadzało. Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich śmiejąca się blondynka z kubkiem w serduszka w ręce. Gdy tylko mnie zobaczyła, jej uśmiech zgasł. Podniosłam wzrok i chciałam coś powiedzieć, ale uniemożliwił mi to dźwięk tłuczonego szkła. Odskoczyłyśmy równocześnie od kubka, który roztrzaskał się na kilka kawałków, a gorąca herbata rozlała się na wycieraczkę. Żadna z nas nie schyliła się, tylko patrzyłyśmy na siebie zdezorientowane.
-Chloe? – zapytała cicho.
Uśmiechnęłam się głupio.
-Tęskniłaś?
Zignorowała moje pytanie.
-Gdzie ty się podziewałaś 2 lata Close?
-Mieszkam teraz w Los Angeles.
-I nic mi nie powiedziałaś? – zapytała, niedowierzając w to co mówię, a ja spuściłam wzrok.
-Myślałam, że mnie nienawidzisz. – szepnęłam.
-Chloe… Nie nienawidzę cię. – odparła i omijając roztrzaskany kubek, przytuliła mnie do siebie. – Dobra, wejdź do środka.
Gestem ręki wprowadziła mnie do wnętrza mieszkania, zupełnie ignorując resztki kubka na korytarzu. Weszła za mną i zamknęła drzwi. Już miała coś mówić, ale zamiast niej z głębi domu zabrzmiał jakiś męski głos.
-Słyszałem jakiś trzask, stało si… - chłopak zamarł, stając w progu kuchni i popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami – Chloe.
Kompletnie się go nie spodziewałam! Myślałam że jest sama, a nie… z nim. Z wrażenia aż straciłam równowagę i przestąpiłam z nogi na nogę, oparłam się o coś, co okazało się niezbyt stabilne i upadło na ziemię, roztrzaskując się w drobny mak i robiąc przy tym huk. Zacisnęłam na chwilę powieki, a potem spojrzałam niepewnie na ziemię i skrzywiłam się, krytykując w duszy własną głupotę.
Fajny początek, nie ma co.
Emma machnęła tylko ręką.
-Nie przejmuj się, to tylko wazon.
Wazon.
Tamara.
Ulica.
Nóż.
-Ta… Mam pecha do wazonów. – bąknęłam, odganiając od siebie wspomnienia.
-Kiedy przyjechałaś? – zapytał Liam, zmieniając zręcznie temat, zakładając przy tym koszulkę i usiadł w salonie na kanapie. Po chwili razem z Emmą dołączyłyśmy do niego, nawet nie zbierając resztek wazonu.
-Właściwie to przed chwilą. Od kiedy razem mieszkacie? – zapytałam niepewna, a Emma uśmiechnęła się szeroko.
-Ponad rok.
Uśmiechnęłam się lekko. Cieszyłam się z ich szczęścia, ale nie potrafiłam wyjaśnić smutku, który mnie ogarnął.
Czy naprawdę aż tak wiele rzeczy się zmieniło odkąd mnie nie ma?
-Więc, jak tam w Ameryce? – zapytał Liam i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
-W porządku. Poznałam parę osób i w sumie… - nie dokończyłam, słysząc dźwięk swojego dzwoniącego telefonu. – Sekunda.
Wstałam i odeszłam do kuchni, odbierając telefon od mamy. Myślałam że to coś ważnego, a ona tylko poprosiła, żebym wróciła na obiad i się rozłączyła. Westchnęłam cicho stwierdzając, że jej nawyki się nie zmieniły pomimo, że jestem dorosła i równie dobrze mogłabym sama zrobić sobie obiad, albo zjeść na mieście. Nie chciałam jej martwić, czy smucić od razu po przyjeździe, więc wyszłam z kuchni i zabrałam swoją torebkę z kanapy.
-Będę się zbierać.
Emma wstała pospiesznie i odprowadziła mnie do drzwi.
-Dopiero przyszłaś. Kiedy się znowu zobaczymy? Mamy do nadrobienia całe 2 lata – uśmiechnęła się szeroko.
-Może nawet jutro.
Złapałam za klamkę, ale po chwili ją puściłam.
-Em, przepraszam za to co było kiedyś. Że ci nie powiedziałam. Powinnam była to zrobić – spojrzałam na nią poważnie, mając nadzieję, że nie zacznie kłótni.
Ona tylko machnęła ręką i zachichotała cicho.
-Nie ma sprawy! W zasadzie to od razu ci wybaczyłam i przyszłam do ciebie może pół godziny po tym jak wyjechałaś, ale już ciebie nie było. Zamiast tego spotkałam twojego chłopaka, siedzącego na krawężniku. Gapił się tępym wzrokiem przed siebie. Zrobiło mi się go żal, więc posiedziałam chwilę z nim i automatycznie się pogodziliśmy. A, właśnie. – rozejrzała się jakby sprawdzając czy Liam nie podsłuchuje i zniżyła głos do szeptu – Widziałaś się z Niallem?
Zamarłam na chwilę i wzdrygnęłam się, słysząc jego imię, którego nie wypowiadałam na głos przez tak długi czas. Spojrzałam na przyjaciółkę smutnym wzrokiem i wypuściłam powietrze z ust, które nieświadomie wstrzymywałam. Ścisnęłam mocniej klamkę.
-Nie… I proszę, nie mów mu, że wróciłam. – poprosiłam.
Emma pokiwała głową.
-Spoko, nic mu nie powiem. – uśmiechnęła się pocieszająco.



Niall
-Chloe wróciła. – wypaliła Emma tak szybko, że nie byłem pewny czy się nie przesłyszałem. Momentalnie podniosłem na nią wzrok znad telewizora, otwierając szeroko usta i upuściłem szklankę z jakimś drinkiem na podłogę. Obraz Chloe pojawił się w mojej głowie i nie chciał stamtąd iść, momentalnie uderzyły we mnie wspomnienia, o których próbowałem zapomnieć, po moim ciele przeszedł dreszcz. Nie miałem do niej żadnego dostępu przez dwa lata, żadnych informacji, kontaktu. Nic. A ona teraz wróciła.
Pewnie sobie myśli, że wróci po dwóch latach, tak po prostu i wszystko wróci do normy.
Oj nie, tak się nie będziemy bawić.
-Co znowu kurwa?! – wrzasnął Liam, słysząc huk i wbiegł do salonu. Spojrzał ze złością na zawartość szklanki rozlanej po panelach. – To już trzecia stłuczona rzecz dzisiaj, no ludzie! – prychnął, po czym poszedł gdzieś, najprawdopodobniej po mopa.
Zignorowałem go.
-C-co? – zapytałem, patrząc na dziewczynę z przymrużonymi oczami.
-Mówię, że Chloe wróciła. Była tu jakąś godzinę temu. – powiedziała chaotycznie, po czym zasłoniła sobie usta dłonią, jakby właśnie zdradziła mi największy sekret na świecie, albo zrobiła coś niewyobrażalnie strasznego.
-Czemu się tak dziwnie zachowujesz? – zapytałem spokojnie, przyglądając się dziewczynie z lekkim rozbawieniem.
-Miałam ci nie mówić.
Ożywiłem się nieco i poprawiłem na kanapie, przyjmując trochę mniej lekceważącą pozycję.
-Dlaczego do cholery nie chciała żebym wiedział?
Emma podeszła bliżej i usiadła na oparciu kanapy blisko mnie. Spojrzała na mnie uważnie.
-Nie wiem, Niall. Może nie jest gotowa. Może się boi. Nie widzieliście się tak długo, tyle rzeczy się zmieniło…
Prychnąłem pod nosem.
-Sama mnie zostawiła, a teraz się boi? Idiotka. – przeniosłem wzrok na telewizor, automatycznie kończąc temat, ale po chwili przejechałem dłonią po włosach i znów spojrzałem na blondynkę – Niby co się zmieniło?
Emma na chwilę spuściła wzrok, jakby zastanawiając się, czy na pewno powinna się odzywać, ale po chwili chyba zebrała się na odwagę i spojrzała prosto w moje oczy.
-No nie wiem, na przykład ty.





Wesołych świąt, kochani!
Tak, wiem. Specjalnie napisałam, że dodam 1.01 żeby zrobić wam niespodziankę.
Jak wam się podoba?
Wiem, że czekaliście na to tak długo (dziękuję za cierpliwość), a ja wam daję takie coś. Mimo wszystko nad tym rozdziałem siedziałam naprawdę długo, więc mam nadzieję, że przynajmniej wyrazicie swoją opinię w komentarzach. Koooocham was bardzo i życzę wszystkim udanych świąt w radosnej, rodzinnej atmosferze, wspaniałych prezentów, dużo uśmiechu, spełnienia wszystkich marzeń i żebyście były szczęśliwe!
W razie jakichkolwiek pytań, piszcie na twittera @pastelmind.
Rozdział pojawi się w ciągu najbliższych kilku dni, jeszcze przed sylwestrem, więc sprawdzajcie na bieżąco. Dziękuję wam za wsparcie, bez was nawet nie wystartowałabym z drugą częścią!
Szablon by S1K