Przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam na Matta. Był w
trakcie opowiadania jakiejś historii, ale nie słuchałam go. Zaczęłam
przesypywać piasek między palcami, obserwując jakim chłopak stał się innym
człowiekiem odkąd ze sobą „chodzimy”. Zupełnie, jakby spełniło się jego
najskrytsze marzenie. Było mi go cholernie żal czasami, że go tak perfidnie
wykorzystuję. To było okropne, za każdym razem kiedy na niego patrzyłam,
widziałam tylko to, jak będzie wyglądał za miesiąc, kiedy tak po prostu z nim
zerwę, a zaraz potem wrócę do Nialla. Nasze pocałunki ograniczam do minimum,
głównie ze względu na to, że jest mi niedobrze za każdym razem, gdy chociaż o
tym myślę.
Na szczęście jak na razie Alice jeszcze nie zauważyła co
jest grane, być może dlatego, że ma nowego chłopaka i brak jej czasu, żeby
zwrócić uwagę na moje częste przebywanie z Mattem. Dotrzymała obietnicy blondynowi i zaprowadziła mnie na
wszystkie badania, jakie miałam zrobić. A dzisiaj muszę iść z wynikami do
lekarza. Muszę przyznać, że się boję, bo wciąż wymiotuję, często boli mnie też głowa
. Nie mam pojęcia co mi jest, ale czuję, że jest coraz gorzej. Nie mówiłam Mattowi o moich problemach, więc jak na razie
wie o nich tylko Alice i Niall.
Z Emmą też nie rozmawiałam dość długi czas, bo pojechała
sobie na Bahamy z Liamem. Tak im zazdrościłam, że mieli normalny związek i tak
naprawdę tylko my z Niallem ciągle mieliśmy jakieś problemy. Ciągle coś stawało
nam na przeszkodzie, jakby los celowo chciał nas rozdzielić, albo wystawić na
próbę.
Z zamyślenia wyrwało mnie nagle imię mojego prawdziwego chłopaka, wypowiedziane
przez Matta.
-Co? – spojrzałam na niego, mrugając oczami.
On tylko się zaśmiał, patrząc na mnie jak na małe
dziecko.
-Mówię, że wiedziałem od początku, że coś jest nie tak z
tym kolesiem. Mówiłem ci już dawno, że kogoś ma, a ty głupia nie chciałaś mi
uwierzyć – pokręcił głową z dezaprobatą, a ja spojrzałam na niego z
niedowierzaniem.
Zamknij się.
– Powinnaś już dawno go zostawić. Bawił się tobą, jak
zabawką. Przez cały ten czas. A ty wciąż naiwnie mu wierzyłaś…
Nie mogłam uwierzyć, że powiedział coś takiego. Byłam na
niego wściekła i miałam wrażenie, że mówi to specjalnie, żeby mnie zranić. Bez
słowa wstałam, a on popatrzył na mnie zdziwiony. Jego wyraz twarzy z
triumfalnego, zmienił się na skruszony.
-Co robisz? – zapytał cicho. Zachowywał się, jakby miał
jakieś rozdwojenie jaźni i to zdarzało się mu już niejednokrotnie. Był
szczęśliwy, za chwilę zamieniał się w jakiegoś wariata, który mówił wszystko,
co myślał i jeszcze czerpał z tego radość, a chwilę potem znowu stawał się
jakimś pieprzonym kotem ze Shreka, któremu nikt nie mógł ulec. Oprócz mnie
oczywiście.
-Idę do domu. – odpowiedziałam krótko, zabrałam swoją
torebkę z piasku i odwróciłam się tyłem do niego. Nie zdążyłam zrobić nawet
jednego kroku i chłopak mocno, zdecydowanie za mocno, ścisnął mój nadgarstek.
Odwróciłam się więc znów do niego i spojrzałam zdezorientowana na swoją rękę.
-Puść mnie.
-Nie obrażaj się.
To przestań obrażać mojego chłopaka.
-Nie obraziłam się, po prostu muszę iść.
Popatrzył jeszcze chwilę na mnie bez słowa, chyba
przetwarzając w głowie wszystkie „za” i „przeciw”.
-To mnie boli.
To wystarczyło, żeby odpuścił. Puścił moją rękę i
uśmiechnął się lekko, a ja pocałowałam go w policzek. Do niczego więcej nie
mogłam się zmusić. Ale wolałam dojść przynajmniej do jakiegoś kompromisu, tylko
do końca grudnia.
-Zadzwonię. – powiedziałam tylko i czym prędzej stamtąd
odeszłam. Nie mogłam go już dłużej
znieść. O boże, niby chodzimy ze sobą tydzień, a ja czuję się tak wykończona, jak
po 25 letnim małżeństwie z jakimś pojebem.
Codziennie rozmawiam z Niallem przez telefon, więc myślę,
że nawet nie ma żadnej szansy na to, żebym poczuła cokolwiek do Matta, bo
blondyn wciąż mi o sobie przypomina. Nie rozmawiamy o swoich „partnerach”. Nie
mogłabym znieść jego opowieści jak świetnie bawił się z Berthą. Byłam cholernie
zazdrosna i nieszczęśliwa. Omijałam szerokim łukiem dostęp do jakichkolwiek
informacji na ich temat. Nie mogłam na to patrzeć. Mimo wszystko ja naprawdę
strasznie to przeżywałam. No bo błagam, która normalna dziewczyna chodzi z
przyjacielem, którego nie kocha, żeby utrzymać swój sekretny związek ze sławnym
chłopakiem?
Żadna.
Skoczyłam tylko do domu po wyniki badań, po czym ruszyłam
prosto do lekarza. Chciałam zabrać ze sobą Alice, ale niestety nie zastałam jej
w domu, więc byłam zdana na siebie. Stojąc przed gabinetem, wahałam się czy
nacisnąć klamkę, czy uciec. Naprawdę nie chciałam tam wchodzić, nie chciałam
słuchać jego idiotycznych teorii na temat mojej samooceny, a już przede
wszystkim nie chciałam wiedzieć co oznaczają te wyniki i co tak naprawdę mi
jest. Cofnęłam się o krok, ale w tym samym momencie drzwi się otworzyły i
stanął w nich zaskoczony doktor.
Kurwa.
Uśmiechnęłam się jak gdyby nigdy nic.
-Można?
Lekarz cofnął się i wpuścił mnie do środka, po czym
zamknął za mną drzwi i usiadł przy biurku.
-Panno Woods.
Popatrzyłam na niego chwilę zdezorientowana i dopiero
sekundę potem zauważyłam, że wysuwa w moją stronę rękę. Bynajmniej nie, żeby
się przywitać. Chciał wyniki.
O, nie, nie dostaniesz ich dziadku, są moje.
No dobra, ostatecznie dałam mu do ręki te cholerne kartki
i prześwietlenia rentgenowskie. Mężczyzna przez dobre parę minut przeglądał
uważnie każdy wyraz, podczas gdy ja bawiłam się palcami i wierciłam na krześle.
Lekarz wstał i przez chwilę pomyślałam, że chce mnie wywalić za drzwi, mówiąc
„Niewdzięczna dziewko, wiedziałem, że masz bulimię!”. Ale ja wcale nie miałam
bulimii, nigdy w życiu nie siedziałam przed kiblem, siląc się, żeby
zwymiotować. Jednak doktor nie podszedł do mnie, ale do jakiejś tablicy i
przyczepił tam rentgen mojej głowy. Przez chwilę patrzył na niego w skupieniu,
a ja coraz bardziej zaczynałam się pocić i denerwować. A potem odwrócił się,
zamknął długopis kliknięciem i spojrzał czujnym wzrokiem znad okularów na moją
sylwetkę. To było dziwne spojrzenie, jakieś takie podejrzliwe. Poza tym czemu
on nic nie mówi, tylko się patrzy? Może chce mnie zgwałcić. O boże, znów muszę
obmyślić plan ucieczki.
-Panno Woods. – zaczął, po czym usiadł na krześle
naprzeciwko mnie i oparł łokcie na biurku, splatając palce. – Czy miała pani w
ostatnim czasie kłopoty ze słuchem? Słabo pani słyszała, albo szumiało pani w
uszach?
Zmarszczyłam brwi.
Co to do cholery ma wspólnego z moimi wymiotami?
-Yymm… Raczej nie, chociaż parę pary szumiało mi w
uszach. Ale nie było to szczególnie kłopotliwe.
Lekarz pokiwał głową i wziął głębszy oddech.
-Rozumiem. Badania wykazały więc, że choruje pani na
chorobę Ménière'a. To bardzo rzadka choroba.
Jezu, brzmi jakby nie było na nią żadnego lekarstwa.
Doktor widząc moją reakcję uśmiechnął się lekko.
-Spokojnie, na razie wszystko jest w porządku. Ma pani
szczęście, że przyszła pani teraz. Gdyby chorobę zdiagnozowano parę miesięcy
później, mogłaby pani stracić słuch.
Otworzyłam szeroko oczy.
-No dobrze, ale na czym w ogóle polega ta choroba?
-Jest spowodowana wzrostem ciśnienia endolimfy w
błędniku. Objawia się, tak jak u pani, zawrotami głowy, szumem usznym,
wymiotami i w późniejszych stadiach
choroby utratą słuchu.
-Czyli mam rozumieć, że nic mi nie grozi?
-Może być pani spokojna. Wystarczy przyjmowanie leków. –
zaczął pisać coś na karcie pacjenta – W przypadku, gdyby sytuacja się nie
zmieniała, wtedy proszę znowu przyjść.
Oderwał w końcu receptę i wręczył mi do ręki.
-Naprawdę nic pani nie zagraża, panno Woods. Mam
nadzieję, że nie będziemy musieli się już tutaj znowu widzieć.
-Ja też. – bąknęłam i wzięłam od niego receptę.
Pożegnałam się z nim kulturalnie, po czym wyszłam z gabinetu. Spojrzałam na
kartkę. Szarpały mną jakieś sprzeczne uczucia.
Mam jakąś chorobę, o której nawet nigdy nie słyszałam? No
cóż, powinnam się cieszyć, że to nie jest nic poważniejszego.
Od razu poszłam do apteki, ignorując smsa od Alice, żebym
natychmiast wracała do domu, nieważne gdzie jestem. Położyłam kartkę na ladzie
i odpisałam dziewczynie, że zaraz przyjdę, podczas, gdy aptekarka chodziła tam
i z powrotem, szukając dla mnie leków.
-To będzie 228.5$.
Spojrzałam na nią znad telefonu jak na wariatkę.
-Słucham?
-228.5$
No to już wiem dlaczego tak łatwo poszło z tą chorobą,
skoro leki są tak potwornie drogie. Ciekawe za co ja mam za nie zapłacić, skoro
nawet nie mam tutaj żadnej pracy. Dostaję tylko marne stypendium, które starcza
akurat na podstawowe utrzymanie i nic poza tym. Zamrugałam parę razy, patrząc
na aptekarkę i w końcu wyciągnęłam portfel. Miałam tylko 100$. Super.
-Wie pani co.. Ja wezmę tylko połowę z tych lekarstw, a
po resztę wrócę kiedy indziej.
Aptekarka kiwnęła głową i wstukała coś na kasie
fiskalnej, po czym zabrała połowę pudełeczek, a resztę włożyła do siatki.
Podałam jej banknot i uśmiechnęłam się ostatni raz, zamykając pusty portfel. No
to ekstra. Zostałam bez grosza.
Otworzyłam drzwi do mieszkania i zrezygnowana weszłam do
środka. Nawet nie zdążyłam odłożyć siatki z lekami, a Alice stała już przy
mnie.
-Wybacz, że tak piszę i w ogóle, ale nie uwierzysz co
znalazłam! – krzyknęła, wymachując gazetą w ręce, podczas gdy ja ściągałam
spokojnie buty. Po chwili obie poszłyśmy do pokoju i dziewczyna popchnęła mnie,
żeby usiadła, po czym sama usadowiła się obok mnie i rzuciła gazetę na moje
kolana. Spojrzałam na okładkę i poczułam ucisk w żołądku. Tak jak
przypuszczałam, na zdjęciu stał Niall, obejmując Berthę ramieniem.
To powinnam być ja. Nie ona.
To ja powinnam być z nim teraz.
To ja powinnam być z nim teraz szczęśliwa.
Ale jestem tu. Samotna, z fałszywym chłopakiem i
przyjaciółką, która o niczym nie wie. I do tego bez kasy. Przełknęłam ślinę i
podniosłam wzrok na Alice, która patrzyła na mnie wyczekująco.
-No co?
W odpowiedzi współlokatorka zmarszczyła czoło i spojrzała
na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Spodziewałam się zupełnie innej reakcji. Myślałam, że
wybuchniesz płaczem, czy coś.
Wzruszyłam tylko ramionami, unikając kontaktu wzrokowego
i odłożyłam gazetę na bok. Nie byłam w stanie patrzeć na to choćby przez sekundę
dłużej.
-Czegoś mi nie powiedziałaś, prawda..?
Wiedziałam, że sama się zorientuje, była zbyt mądra, żeby
pomyśleć, że tak po prostu się rozstaliśmy. Obie to wiedziałyśmy. Ale nie
odpowiedziałam jej. Nie miałam pojęcia co jej powiem. Czy mam jej wytłumaczyć
całą sytuację? Przecież miałam być cicho. Im więcej osób wie, tym gorzej i
bardziej narażamy się z Niallem na radar Modestu.
-Co wy kombinujecie do cholery? – zapytała w końcu,
zmuszając mnie, żebym na nią spojrzała.
Mam już dość tego dnia.
-Musieliśmy chwilowo się rozstać, bo Modest nie chce,
żebyśmy byli razem. To długa historia. Naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać.
-Ale dlaczego on jest z tą dziewczyną, której tak nie
lubisz?
Westchnęłam.
-Ja jestem z Mattem. – powiedziałam niechętnie pod nosem.
-CO?! – krzyknęła Alice i spojrzała na mnie, szeroko
otwierając oczy ze zdziwienia. Skrzywiłam się. No tak, tego już nie
przewidziała. Nie wycofam cię. Muszę jej powiedzieć wszystko.
Po opowiedzeniu całej historii z Modestem i kiepskim
planem Nialla, spojrzałam na Alice ze smutkiem w oczach. Cała moja opowieść
brzmiała, jakbym sobie ją wymyśliła i tak naprawdę ukrywała prawdę. Na
przykład, że mnie zdradził. No bo to wyglądało, jak kiepskie kłamstwo. Było
mało realne i nie zdziwiłabym się, gdyby współlokatorka mi nie uwierzyła.
-Rozumiem.
Och. No dobra.
-I co teraz?
-Nic. Po prostu muszę tak poczekać do końca miesiąca. A
potem zerwać z Mattem.
Alice machnęła ręką.
-Nie przejmuj się, on i tak jest dziwny. No bo proszę
cię, jak on mógł odrzucić mnie?
Zaśmiałam się i pokręciłam głową z dezaprobatą.
-Właśnie, byłam dzisiaj u lekarza.
-Tak? I co? Wiesz już co ci jest?
-Tak. To jakaś dziwna choroba, której nazwy nie potrafię
wypowiedzieć. Ale lekarz powiedział, że to nic takiego. Dopóki nie dowiedziałam
się ile kosztują leki. – przejechałam palcami po włosach i wypuściłam głośno
powietrze z ust – Starczyło mi tylko na połowę.
-To ile one kosztują?
Westchnęłam.
-Ponad 200$.
-Nie mówisz serio.
-Mówię śmiertelnie poważnie. A dawka starcza na miesiąc. Mogłabyś...
pożyczyć mi trochę kasy? – spojrzałam na nią, przygryzając dolną wargę.
Musiałam kupić te leki, a nie zamierzam zwracać się z tym do Nialla, żeby za
mnie płacił. Nie chcę go wykorzystywać, wolę sama sobie na wszystko zapracować.
-Twój chłopak ma pełno forsy, czemu do niego nie
zadzwonisz?
-Głupio mi trochę.
Alice przechyliła głowę na bok i spojrzała na mnie
karcącym wzrokiem.
-Nie przesadzasz? Dla niego to nic takiego i jestem
pewna, że jak się dowie, to nawet wciśnie ci tą kasę na siłę.
-Kto powiedział, że się dowie… - bąknęłam pod nosem,
mając nadzieję, że tego nie usłyszała. Oczywiście się myliłam.
-Ja tak powiedziałam. Jeżeli mu nie powiesz, to ja to
zrobię.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Nie zrobisz tego.
Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy brunetka wyciągnęła
telefon i wybrała numer do Nialla, przykładając urządzenie do ucha.
-Alice – jęknęłam, patrząc na nią błagalnie. Usłyszałam
sygnał połączenia. Kurwa, ona naprawdę do niego dzwoni.
-Alice, rozłącz się. Sama mu o tym powiem, i tak pojutrze
jadę do Londynu. Obiecuję, że powiem, proszę cię.
W końcu mnie posłuchała i zanim zdążył odebrać, kliknęła
czerwoną słuchawkę i odrzuciła telefon na pościel.
-Dobra, ale pod koniec tygodnia zadzwonię i jak się
dowiem, że nie powiedziałaś, to już po tobie.
Odetchnęłam z ulgą. Naprawdę nie chciałam, żeby
dowiedział się od niej. Byłby zawiedziony, że nie ufam mu na tyle, żeby samej
poprosić o trochę pieniędzy na leki. A ja nie chciałam go rozczarowywać.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę z Alice i w końcu postanowiłyśmy,
że następnym razem wezmę ją ze sobą do Londynu. Proponowałam też, żeby została
tam na stałe, tak jak ja, ale nie chciała. Stwierdziła, że czułaby się tam jak
intruz, bo nikogo nie zna. Tłumaczyłam jej, że miałaby mnie, ale nie była zbyt
przekonana. Więc, trudno. Może zmieni zdanie, kiedy tam przyjedzie. Na razie co
prawda ma kolejnego chłopaka. Nazywam go numerem 49, bo nie wiem jak ma na
imię. Ciągle mi mówi, ale zapominam. I tak twierdzę, że nie będzie mi to
potrzebne, bo pewnie jak wrócę, to już się rozstaną. Mam nadzieję, że w końcu
znajdzie kogoś, kogo pokocha tak bardzo, żeby go przy sobie zatrzymać. Tak jak
ja znalazłam Nialla.
Nagle zadzwonił mój telefon. Wzięłam go do ręki z
nadzieją, że dzwoni blondyn, ale to nie on, tylko Matt. Westchnęłam i
niechętnie odebrałam.
-Cześć kotku, mam świetnie wieści.
O, coś nowego.
-Jakie? – zapytałam ostrożnie. Miałam złe przeczucie. Był
aż nazbyt szczęśliwy.
-Jadę z tobą do Londynu!
CO?!
Nie.
Nie nie nie nie. Tylko nie to! To zniszczy cały plan!
Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, więc zaczęłam
uporczywie dźgać Alice w nogę, żeby zwróciła na mnie uwagę. Gdy w końcu
oderwała wzrok od laptopa, zasłoniłam telefon ręką i przedstawiłam jej całą
sytuację. Zaczęłam się trząść. Boże, przecież to rujnuje wszystko.
-Powiedz mu, że jesteś dziewicą.
Zmarszczyłam brwi. A co to ma wspólnego z… Chwila. Ma
rację. Powiem mu, że jestem dziewicą, może to uratuje sytuację. Odsłoniłam w
końcu telefon i przycisnęłam go do ucha.
-Chloe? Jesteś tam? Chloe?
Och zamknij się kutasie.
-Jestem. Jak to jedziesz ze mną do Londynu?
-Jakieś sprawy rodzinne. Ale nie będziemy musieli się
rozstawać na tyle czasu! Będziemy mogli mieszkać razem przez cały ten miesiąc.
Ale ekstra, już się nie mogę doczekać!
Zakrztusiłam się własną śliną.
-Mieszkać? – wydusiłam z siebie w końcu. Alice uniosła
brwi, przysłuchując się rozmowie i przysunęła się bliżej, żeby usłyszeć to co
mówi Matt.
-No.
Myślałam, że zemdleję. W co ja w ogóle wpakowałam…
-Matt, ja… Ja ten, no. Ja jestem dziewicą. – spojrzałam
na Alice, która zasłoniła dłonią usta, próbując powstrzymać wybuch śmiechu.
Sama również się uśmiechnęłam. Jak dobrze, że Matt nie wiedział o mojej
przypuszczalnej ciąży. A teraz po drugiej stronie panowała cisza.
-Och.
-Yhym…
-Myślałem, że nie jesteś. W końcu chodziłaś z takim…
facetem. I po prostu. Jezu, myślałem, że jeszcze z tobą jest, bo jesteś dobra w
łóżku. – powiedział w końcu, jakby oskarżycielsko, a ja spojrzałam na Alice
zaskoczona. Obie otwarłyśmy szeroko oczy. Boże co mu jest, czemu on mówi takie
rzeczy?! Zacisnęłam mocniej dłoń na telefonie. Miałam ochotę wyrzucić mu
wszystko i oznajmić, że jest tylko przykrywką, bo tak naprawdę kocham Nialla, z
którym pieprzę się kiedy tylko mogę i jest zajebiście. Ale Alice mnie
powtrzymała. Wzięłam głęboki oddech, wytrzymując jej karcące spojrzenie i
paznokcie wbite w skórę mojej ręki.
-Jednak jestem… I nie będę się czuła komfortowo, jeśli…
-O, nie przejmuj się tym, Chloe. Ja mogę poczekać.
Dzięki ci Boże.
-Ale przecież i tak możemy wynająć sobie jakieś
mieszkanie. Będzie fajnie, zobaczysz.
NIE!
Nie zniosę tego dłużej.
Wiedziałam, że muszę się zgodzić, bo on nie odpuści.
No dobra. Jakoś sobie z tym poradzę.
-Ok…
-Serio? To super! Widzimy się pojutrze!
I się rozłączył. Rzuciłabym telefonem o ścianę, ale było
mi go szkoda, więc rzuciłam go na łóżko współlokatorki.
-Ej, będzie w porządku. Po prostu będziesz mówiła, że
idziesz do Emmy, albo do rodziców, albo załatwiać sprawy z przeniesieniem na
uczelnię londyńską, podczas gdy będziesz się spotykała z Niallem.
-Czarno to widzę.
-A ja wręcz przeciwnie. Nie ekscytuje cię to? Taka
zakazana miłość. Wasz związek jest tak ciekawy i pełny intryg, że ja nie
przeżyłam tyle z 49-cioma chłopakami, co ty z jednym.
Spojrzałam na nią jak na debilkę, na co tylko się zaśmiała,
charakterystycznie przygryzając język zębami.
-Serio! Można by było zrobić o was film. Dobry pomysł.
-Daj spokój. – przewróciłam oczami – Muszę zadzwonić do
Nialla.
-Przekaż mu całusy ode mnie. – rzuciła, chichocząc i
wyszła z pokoju. Uśmiechnęłam się. Będę za tym tęskniła, za jej spontanicznym
podejściem do życia. Będzie mi tego brakowało w Londynie, dlatego mam nadzieję,
że jednak kiedyś da się przekonać na przeprowadzkę do Wielkiej Brytanii. Nie
chcę, żeby zostawała tutaj sama. To smutne. Traktowałam ją jak siostrę, tak
samo jak Emmę i nie mam pojęcia, jak niby mam się z nią pożegnać,
prawdopodobnie na zawsze.
Westchnęłam i wzięłam znów swój telefon, wybierając numer
do blondyna. Zaczęłam skubać nitkę, wystającą z kołdry, czekając aż odbierze.
Stresowałam się.
-Cześć kochanie. – usłyszałam i momentalnie moje serce
zaczęło szybciej bić i poczułam, jak motylki w brzuchu budzą się do życia.
-Cześć. – uśmiechnęłam się do siebie nieśmiało – Muszę ci
o czymś powiedzieć. Sprawy się trochę pokomplikowały i mamy problem.
-Co się stało?
-Matt jedzie ze mną do Londynu.
Zapanowała cisza.
-To jakiś kiepski żart na Prima Aprilis?
-Jest listopad, Niall.
-Jest listopad, Niall.
-Wiem. – odparł zirytowany, a ja tylko mocniej
przygryzłam dolną wargę.
-I co teraz?
Znowu cisza. Zaczynałam się bać i to poważnie. Do tego
poczułam metaliczny smak w moich ustach. Dotknęłam palcem wargi i tak jak
myślałam, przygryzłam ją tak mocno, że zaczęła krwawić. Ekstra.
-Jest jeszcze coś. – powiedziałam w końcu.
-Co?
Wzięłam głębszy oddech.
-On chce ze mną mieszkać.
Ostatnio coś was mało.
Świetny rozdział. <3
OdpowiedzUsuńMatt..jest jakiś dziwny. Nie lubię go .XD Niech on się odczepi do Chloe !
:*:*
Zgadzam się Matt jest jakiś dziwny iwg. Czytam twoje opowiadanie od samego początku tylko teraz zdecydowałam napisać komentarz.Wiem jak ważne są dla Ciebie komentarze bo sama piszę i sama tych komentarzy z wielką nadzieją oczekuję.Piszesz świetnie , masz talent , trzymam kciuki i czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg twojej przecudownej historii oraz może książkę twojego autorstwa.Życzę weny! <3
OdpowiedzUsuńTyle problemów na raz.
OdpowiedzUsuńMatt jest dziwny...
Zdecydowanie nie moge się doczekać, aż będzie mogła znowu być z Niallem.
Świetny rozdział :) czekam na ciąg dalszy ...
OdpowiedzUsuńo mój boże >.< Dlaczego on z nią musi jechać?! on jest irytujący i nie lubie go :/ Niech Chole dosypie mu coś żeby był chory i żeby nie pojechał :D A tobie życze weny żebyś jak najszybciej dodała rozdział <3 Kocham xx
OdpowiedzUsuńEj no kpisz sobieeee? Zamieszkać? Ale ja nie lubię tego typa no... Niech on się od niej odczepi i wreszcie przestanie gadać jakieś bzdury o Niall'u!
OdpowiedzUsuń"Matt, ja… Ja ten, no. Ja jestem dziewicą." hahahahaha Boże xD Rozwaliło mnie to po prostu <3
Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i że wyjdą na prostą z Niall'em :) W sumie fajnie by było jakby Alice pojechała z Chloe do Londynu. Może wreszcie by tam kogoś fajnego poznała ;)
Weny kochana i wszystkiego naj naj naj :*
Co się stało z tym zabawnym Mattem ? Tęsknię za nim xD
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
O cholera ale się porobiło, ale podobają mi się te komplikacje hahah Co do Matt'a to niezła świnia się z niego zrobiła. Ogółem świetny rozdział, czekam na następny. :* // @LuvHoransSmile
OdpowiedzUsuńRozmowa Chole z Mattem mnie rozwaliła. Śmiałam się jak durna. Naprawdę świetny rozdział ! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny. Czekam na kolejny ;-)
OdpowiedzUsuńAle Matt mnie wkurza, niech zostawi Chole!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam do mnie <3
Ten Matt mnie denerwuję! Czy on musi komplikować ją sytuacje jeszcze bardziej? Zachował się chamsko jak powiedział do Chloe, że Niall był z nią dla seksu. Czy tylko na tym mu zależy? Na seksie? Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Dziękuję, że poświęcasz czas na pisanie go dla nas. Kocham Cię. xx
Rozwalają mnie te jej wizyty u lekarza xD: "Może chce mnie zgwałcić. O boże, znów muszę obmyślić plan ucieczki." hahaha
OdpowiedzUsuńAlbo ta jej rozmowa z mattem: "Matt, ja… Ja ten, no. Ja jestem dziewicą." Tylko jak on mógł tak zareagować? straciłam resztki pozytywnch uczuć które gdzies tam na dnie były :/ uważałam go tylko za dziwnego, ale teraz jest przerażającym psychopatą!
To że niby Naill z Chloe tylko dla seksu? Całe szczęście mam daleko do niego bo . . . byłoby z nim źle >:)
a i zauważyłam maluteńki błąd: "To jakiś kiepski żart a(chyba na) Prima Aprillis(Aprilis)?"
Rozdział nieziemsko wspaniały! jak wspomniałam rozmowy z lekarzem są BOSKIE! tylko te leki taakie strasznie drogie :/ mat jest głupi bo chce Chloe wykorzystać (wiadomo jak-można po ich rozmowie wywnioskować) i to jego: Poczekam" krew mnie zalewa normalnie. tylko . . . zastanawiają mnie te jego ataki"agresji" :/ no nic. trzeba czekać na wyjaśnienia :)
Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu na pisanie,
~Cherry Blossom
aaa faktycznie jest błąd, dzięki za spostrzegawczość ♥
UsuńO rany julek nie cierpię Matta coraz bardziej i bardziej z każdym rozdziałem. Niech Chloe go po prostu odprawi z kwitkiem, bo mam już dość tego gościa. No jak można być tak wybitnie upierdliwym, robiąc wrażenie takiej sympatycznej osoby? To jest dopiero sztuka.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny <3 Czekam na następny i zapraszam do siebie na rozdział 1 :)
http://zimno-zimno.blogspot.com
~Węgielek Ech
ohfdoxdvgufrtghj GENIALNY ♥
OdpowiedzUsuńjezu jak mnie ten Matt wkurwia, arghdsfjn niech ona z nim zerwie, i po prostu będzie samotna nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
najlepszy moment 'Miałam ochotę wyrzucić mu wszystko i oznajmić, że jest tylko przykrywką, bo tak naprawdę kocham Nialla, z którym pieprzę się kiedy tylko mogę i jest zajebiście.' no po prostu świetne ! :D tak jak cały rozdział. Boje sie trochę reakcji Niall'a na ich wspólne mieszkanie, ale mam nadzieję, ze znowu się przez to nie rozejdą, bo jako para są cudowni :) czeka na kolejny x
OdpowiedzUsuńO cholera! Matt tu dupku XD Zastanawia mnie jego zachowanie... psychol po prostu ;D
OdpowiedzUsuńja też będę tęskniła za Alice :c
ale tu się dzieje djjfkhdindhjk
czekam na nn! xx
uważam że rozdział wyszedł idealnie a te napicie co do przyjazdu itp. strzał w 10 !! nie moge doczekac sie nastepnego rozdziału ^-^
OdpowiedzUsuńBoski no. Chloe i Matt, no szczałam hahaha <3
OdpowiedzUsuńboskie
OdpowiedzUsuńWspaniały!! <3
OdpowiedzUsuńSuper super !! Ale Matt juz nie super tylko dziwoląg !! Ehh nie lubie go !! Do następnego xx / Mary
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa szybko pisz następny rozdział nie mogę się doczekać. Matt to dupek. Na gówno leci z nią do Londynu. Jesteś zajebista, rozdział jest zajebisty. Nie każ mi długo czekać <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO FUCK O FUCK DOPIERO TERAZ CZYTAM ROZDZIAL A TU TAK SIE DZIEJE
OdpowiedzUsuńJEZU BOZE RZYGRAM TYM MATTEM
KURWA CO ZA ZJEB
JA NIE MOGE
BOZE MIESZKAC
.........................RAZEM
NIE NIE NIE
POTAJEMNE SPOTKANIA NIALLA I CLOE W LONDYNIE
DNSAELKFDJEKLFJELKWJFKWF;W
ALE WOLE BEZ MATTA
FUUU
BOZE JESTES SWIETNA KOCHAM CIE
ZYCZE WENY KOTKU
- @niallmakesdie