Druga część fanfiction o Niallu Horanie i Chloe Woods. Pierwsza część: emotive-emotions.blogspot.com

poniedziałek, 17 marca 2014

12


Zirytowana cisnęłam telefon o pościel, podsunęłam kolana pod brodę i zaczęłam obgryzać paznokcie. Nie odbierał telefonu już od trzech tygodni. Nawet nie napisał głupiego smsa. Nic. Od dwóch tygodni nie dał żadnego znaku życia. Byłabym skłonna pomyśleć, że coś się stało, ale miałam stały dostęp do mediów i doskonale wiedziałam, że nic mu nie jest. Cała sytuacja jest jakaś dziwna, Alice mówi, że Niall zwyczajnie podlizuje się Modestowi, nie utrzymując ze mną kontaktu, rzekomo żeby mnie chronić. Ale przecież by mi napisał. Cokolwiek. Dzwoniłam też do Emmy, ale ta oznajmiła mi, że nie ma o niczym pojęcia i ostatnio widziała się z nim na lotnisku w Londynie. Prosiłam też, żeby spróbowała zapytać Liama, ale ten twierdził, że nie zauważył niczego podejrzanego i również o niczym nie wie. Czułam się tak, jakby wszyscy wiedzieli coś, czego ja nie wiem. Chciałam sama się przekonać, poznać tą tajemnicę i przyczynę milczenia mojego chłopaka, ale musiałam z tym jeszcze poczekać do jutra. Bo przecież obiecał, że przyjedzie, a ja wierzę, że dotrzyma słowa bez względu na to, co się teraz u niego dzieje, a musi dziać się coś poważnego, skoro nie daje znaku życia. Westchnęłam i leniwie podniosłam się z łóżka. Alice uniosła lekko głowę i spojrzała na mnie ze zmrużonymi powiekami.
-A ty gdzie? – wymamrotała i przycisnęła mocniej policzek do poduszki.
-Na wykład, kochanie. – zaśmiałam się i zaczęłam wyciągać jakieś ciuchy z szafy. – Też byś mogła raz na jakiś czas się wybrać.
Chociaż stałam tyłem do niej, byłam pewna, że właśnie spojrzała na mnie z politowaniem.
-Daj spokój, Close. Studia są po to, żeby się bawić. Dzisiaj jestem zaproszona na imprezę do akademika i zabieram cię ze sobą. – ostatnie słowa powiedziała z twarzą przy poduszce, więc ledwo je zrozumiałam.
-Ja? Z tobą? Na imprezę? Do akademika? – zapytałam z nutką ironii i chwytając jakieś ciuchy do dłoni, odwróciłam się przodem do niej.
-Potraktuj to jako swoją imprezę urodzinową.
-Na której nie będę nikogo znała. – odparłam, przewracając oczami i skierowałam się do łazienki, tym samym kończąc rozmowę. Wiedziałam, że i tak na tą imprezę pójdę, czy tego chcę, czy nie. Alice jest typem osoby, która nie przyjmuje sprzeciwów. Nie wiem, czy była tak rozpieszczana w dzieciństwie, ale naprawdę wszystko dzieje się tak, jak ona chce. Dlatego nie potrafiła zaakceptować tego, że Matt był obojętny na jej zaloty i przestała się do niego odzywać. Mimo wszystko nie jest ona jakąś głupią idiotką, która uważa się za najlepszą i najpiękniejszą. Jest piękna, fakt. Jest też bardzo inteligentna, o czym może mówić chociażby to, że sama domyśliła się jakie naprawdę były okoliczności mojego wypadku z nożem w płucach. I naprawdę można na niej polegać. Ale i tak wiem, że jeśli nawet przywiązałabym się do łóżka , żeby nie iść na imprezę, ona wytargałaby mnie z mieszkania razem z nim. A zresztą, co mi szkodzi? Przynajmniej choć na chwilę zapomnę o moim kryzysie w związku. O ile można to tak w ogóle nazwać, bo właściwie nawet nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.


Wykład był tak nudny, że aż na nim zasnęłam. Dosłownie straciłam kontakt z rzeczywistością i miałam tak piękny sen, że mamy z Niallem dzieci, kupujemy dom i jesteśmy szczęśliwą rodzinką. Oczywiście z sielanki musiał mnie wybudzić mój kochany, niezastąpiony kolega obok, który jak zwykle robił za mojego anioła stróża, pilnując, żebym trzymała się jakiegoś statutu, czy jakkolwiek się to nazywa. Na początku zaczął łagodnie. Pstryknął palcami tuż nad moim uchem. Przebudziłam się, ale stwierdziłam, że go zignoruję i wciąż udawałam, że śpię. Łudziłam się, że przestanie. Nie minęły jednak 3 sekundy, a chłopak zaczął denerwująco pstrykać palcami bez przerwy, doprowadzając mnie tym samym do szału. Zacisnęłam mocno zęby i wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić, po czym jednym, nagłym gestem zacisnęłam dłoń na jego nadgarstku i wbiłam w jego skórę paznokcie. Słysząc ciche syknięcie i czując jak próbował wyszarpnąć rękę, uśmiechnęłam się triumfalnie i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Spojrzałam na niego z przesłodzonym wyrazem twarzy, po czym kiwnęłam głową w swoją stronę, dając mu znak, żeby się przybliżył. Lamus wolną ręką poprawił okulary i niepewnie się przysunął.
-Dlaczego do cholery nie znajdziesz sobie innego miejsca, skoro ci tak przeszkadzam, co? – syknęłam szeptem, patrząc mu prosto w oczy, które były może dwa centymetry od mojej twarzy.
-B-bo-bbo…
-No bo co?
-Bo, bbo, mi się podobasz. – powiedział na głos i parę głów z przodu odwróciło się w naszą stronę. Zerknęłam w tamtą stronę, a potem w jego i odskoczyłam jak poparzona, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, jak blisko niego jestem. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego czujnym wzrokiem.
Zaczerwienił się, awww.
To takie słodkie.
-Posłuchaj.. emmm.. Jak masz na imię?  - spytałam szeptem i podrapałam się po głowie.
-Travis.
-Ok, Travis. Ja, przepraszam cię, ale mam już chłopaka i jestem z nim szczęśliwa, więc raczej nic z tego nie będzie. – powiedziałam ostrożnie, nie chcąc go przestraszyć. Nawet na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że chłopak nie był przyzwyczajony do kontaktu z dziewczynami.
Po pierwsze: podrywanie mnie w formie dokuczania jest godne podziwu w podstawówce, a nie w normalnym, dorosłym życiu.
Po drugie: jego wygląd. Okulary, sklejone taśmą klejącą na samym środku, wysoko podciągnięte, sztruksowe spodnie, które prawdopodobnie nie widziały pralki od dwóch tygodni i oczywiście koszula, zapięta pod samą szyję. Nawet można było powiedzieć, że wyglądał jak hipster. Ale on naprawdę potrzebował pomocy i zrobiło mi się go żal. Chłopak był tak zmieszany, że nawet nie potrafił wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi. Po chwili przyszedł mi do głowy pewien pomysł, uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i zapytałam:
-Byłeś kiedyś na imprezie?


-No dalej, nie wstydź się. –zaśmiałam się i popchnęłam go lekko w głąb mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam torbę na ziemię i gdy się odwróciłam, napotkałam Alice, która stanęła jak wryta z łyżeczką w buzi, patrząc się z dezorientowaniem na obcego chłopaka.
-No chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zdradzasz swojego sławnego i seksownego chłopaka z jakimś kujonem? – wymamrotała, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami. Zamiast odpowiedzieć, po prostu spiorunowałam ją wzrokiem. Już dostatecznie speszyłam chłopaka i nie miałam zamiaru robić z niego jeszcze większej ofiary.
-Alice, to jest Travis i idzie dzisiaj z nami na imprezę. – poklepałam go po ramieniu, chcąc dodać mu choć trochę otuchy. Boże, był taki spięty. Dziewczyna w odpowiedzi wypluła łyżeczkę z ust, która wylądowała jakieś dwa metry od niej na podłodze.
-Jaja sobie ze mnie robisz?
-Nie. Bez niego nie idę.
Współlokatorka zmrużyła oczy, jakby przygotowywała się do ataku, ale w końcu jednak westchnęła zrezygnowana. Uśmiechnęłam się.
-No, a teraz bądź grzeczną dziewczynką i pomóż mi się nim zająć. – popchnęłam ich oboje w stronę pokoju zadowolona. Wiedziałam, że dobrze robię.
Ściągnęłyśmy mu te cholerne okulary, postawiłyśmy włosy do góry. Alice wytrzasnęła z szafy ubrania swojego 36-ego chłopaka, które nie wiem po co w niej trzymała, ale przynajmniej się na coś przydały. Kazałyśmy się mu przebrać w czarne spodnie i białą koszulkę na grubych ramiączkach. Jednak kiedy wyszedł z łazienki, wcale nie wyglądał tak, jak sobie go wyobrażałam. Nie miał w ogóle mięśni, więc koszulka wyglądała na nim jak worek, a on przypominał uciekiniera z domu dziecka. Zmieniłyśmy koszulkę na inną, z krótkim rękawem i dekoltem w serek, a do tego dołożyłyśmy jeszcze skórzaną kurtkę. Wtedy przynajmniej prezentował się jak człowiek i szczerze mówiąc, był nawet przystojny. Brązowe włosy i oczy, zdrowy wygląd skóry i do tego był wysoki, a to duży plus.
-No dobra, siadaj. – Alice machnęła niedbale ręką w stronę mojego łóżka. My siedziałyśmy na jej.  – Zasada nr 1: Lepiej nie ściągaj kurtki, choćby nie wiem jak było gorąco.
-Zasada nr 2: Napij się jakiegoś alkoholu, wtedy się rozluźnisz. – dodałam z uśmiechem.
-Zasada nr 3: Lepiej nie podchodź do żadnej dziewczyny, bo tylko ją odstraszysz.
-Przestań, Alice. To nieprawda. – przeniosłam wzrok na Travisa – Jak najbardziej podejdź do dziewczyny, na pewno cię nie odrzuci.
-Oh, błagam Close.
Spiorunowałam ją wzrokiem, żeby się zamknęła.
-Yyy, dziewczyny. A kiedy będę mógł stamtąd wyjść?
-Och, kiedy chcesz. – odpowiedziałam.
-I tak nikt nie zauważy, że wyszedłeś. – dodała brunetka, na co nie wytrzymałam i walnęłam ją lekko w ramię. Ona jednak chwyciła się za nie jakbym właśnie ją postrzeliła i spojrzała na mnie oburzona z szeroko otwartą buzią.
-Mieszkam z sadystką! – krzyknęła, na co zaczęłam się śmiać, a po chwili ona do mnie dołączyła. Travis jedynie siedział spięty i patrzył na nas cierpliwie, ale właściwie nie wiedział o co chodzi.
-No dobra, Travis. Pomogłyśmy ci z ciuchami. Napij się alkoholu i trochę się zabaw, dobrze ci to zrobi. Możesz już iść, i spotkamy się na miejscu, ok? – zapytałam, wstając z łóżka. On zrobił to samo.
-W porządku. Bardzo ci dziękuję, Chloe. I jak spotkamy się na wykładzie, wtedy umówimy się kiedy mam ci wytłumaczyć tą matematykę kwantową. – uśmiechnął się i po chwili wyszedł z mieszkania, żegnając się ze mną. Wiadomo, że musiałam wykorzystać sytuację w zamian za darmowe korki, bo kiepsko sobie radziłam z materiałem na studiach. Szczególnie, że ostatnio wybitnie nie mogłam się na niczym skupić. Ale byłam z siebie zadowolona, chłopak wyglądał o niebo lepiej i być może dzisiaj los się do niego uśmiechnie i spotka jakąś dziewczynę. Może nawet którąś przeleci.
-Wiedziałam, że jest jakiś haczyk w tym całym pomaganiu. – powiedziała rozbawiona Alice, na co od razu dostała poduszką w twarz i się zamknęła. Znów wybrałam numer do Nialla, ale on znów nie odebrał, więc wrzuciłam zrezygnowana telefon do torebki. Wstałam i poszłam do kuchni, bo byłam głodna, jednak gdy otworzyłam lodówkę, jakoś odechciało mi się jeść. Nawet nie wiem czemu, po prostu jakoś nie miałam na nic ochoty. Wyciągnęłam jogurt i zmusiłam się, żeby chociaż to zjeść. A zaraz potem zwymiotowałam wszystko do ubikacji. Usiadłam na kafelkach obok muszli klozetowej i oparłam głowę o ścianę. Co mi do cholery jest?
-Chloe, wszystko ok? – usłyszałam za drzwiami i westchnęłam cicho.
-Tak, w porządku.
-To się pospiesz, bo niedługo musimy wychodzić.
Przez chwilę popatrzyłam na drzwi, a potem przeniosłam wzrok na szafkę z kosmetykami i przygryzłam dolną wargę. Podniosłam się z podłogi i tłumiąc odruch wymiotny, podeszłam do szafki. Cicho ją otworzyłam i zaczęłam przegrzebywać całą jej zawartość, aż w końcu znalazłam. Wiedziałam, że będzie to miała. Odwróciłam się jeszcze raz, jakby bojąc się, że ktoś mnie przyłapie. Niepewnie sięgnęłam po małe, podłużne pudełeczko i poczułam, jak moje serce przyspiesza swój rytm.
-Chloe, ruchy! – podskoczyłam, słysząc wrzask Alice zza drzwi. Schowałam szybko pudełko pod bluzkę i zamykając szafkę, wyszłam z łazienki. Gdy tylko współlokatorka do niej weszła, ukryłam test ciążowy między ubraniami w swojej szafie. Spojrzałam na niego ostatni raz, oddychając ciężko i zamknęłam szafę. Będę musiała zająć się tym jutro.


Uniosłam brwi, widząc jak dmuchana lalka została wyrzucona z okna. Na zewnątrz było jakieś 100 osób, więc nawet nie chciałam myśleć ile jeszcze było w środku. Właściwie to w życiu nie pomyślałabym, że będzie tutaj tyle ludzi. Spojrzałam na tłumy studentów na balkonach, między którymi wyróżniały się czerwone kubki z alkoholem. Oczywiście wszyscy byli już narąbani, chociaż była dopiero 22. Naciągnęłam niżej czarną sukienkę z nacięciami po bokach talii i spojrzałam niepewnie na Alice. Tak jak myślałam, była w swoim żywiole. Nawet na mnie nie popatrzyła, tylko  pociągnęła mnie zamaszyście w głąb tego pieprzonego projektu X.
Widziałam gdzieś Travisa, co było dla mnie niemałym szokiem, bo właściwie byłam wręcz pewna, że stchórzy i zostanie dzisiaj w domu. Ale się myliłam. Chłopak rozmawiał z jakąś dziewczyną i nawet nieźle sobie radził, pomijając jego trzęsące się dłonie. Uśmiechnęłam się do siebie i stwierdziłam, że nie będę im przeszkadzać, żeby się z nim przywitać.  W końcu przecież ledwo go znam, a dzisiaj rano moje zdanie o nim ograniczało się do dwóch słów: niesamowicie wkurwiający. Jakiś chłopak w biegu daj mi kubek, chyba z jakimś dziwnym piwem w środku. Na początku pomyślałam, że oddam go komuś innemu, bo wiedziałam jak kończą się wszystkie moje przygody z alkoholem, ale ostatecznie po paru minutach wpatrywania się w błyszczącą substancję stwierdziłam, że i tak nic tu po mnie i wypiłam duszkiem całą zawartość kubka. I to wcale nie było piwo, tylko jakaś whisky, która była tak mocna, że już po paru sekundach zakręciło mi się na chwilę w głowie. Wypuściłam wolno powietrze z ust i nawet nie zorientowałam się, że ktoś pociągnął mnie za sobą w stronę tańczących osób w holu.


W końcu wpadłam na Alice, która śmiała się jak idiotka z kiepskiego żartu jakiegoś studenta. Rzuciłam się jej na szyję i pocałowałam w policzek, mamrocząc coś pod nosem.
Nie, wcale nie byłam pijana. Byłam tylko trochę wesoła, a to nie jest to samo.
Dziewczyna odwróciła głowę, żeby na mnie spojrzeć i uśmiechnęła się szeroko.
 Jak to możliwe, że ona wygląda na kompletnie trzeźwą? Cwaniara.
-Jesteście lesbijkami? – zapytał chłopak.
Spojrzałyśmy na siebie z Alice i przeniosłyśmy po chwili na niego wzrok.
-Tak. – odparłyśmy równo, powstrzymując się od śmiechu. Mężczyzna zamrugał parę razy oczami, przez parę sekund patrząc na nas w ciszy, a potem uśmiechnął się szeroko i krzyknął:
-EKSTRA! Ej, a pokażecie jak się całujecie? – zapytał z głupawym wyrazem twarzy. Wyglądał, jakby to był najpiękniejszy dzień w jego nędznym życiu. Zanim cokolwiek odpowiedziałam, poczułam coś na swoich ustach. Otworzyłam szeroko oczy widząc, że Alice naprawdę mnie pocałowała.
O boże.
Napierała na mnie, jakby usilnie dając mi znać, że mam dalej udawać, więc zamknęłam oczy i odwzajemniłam pocałunek. Dzięki Bogu nie wsadziła mi języka do ust, tylko po chwili oderwała się ode mnie.
No cóż, to było… Dziwne.
-A może trójkącik?
-Chloe jest trochę nieśmiała, ale ja chętnie.
Zanim zdążyłam ogarnąć co się właśnie stało, ta dwójka zniknęła mi z pola widzenia. Zmarszczyłam brwi, nie będąc pewna, czy to czasem nie jest sen, a potem wzruszyłam ramionami i ruszyłam w przeciwną stronę.
Chwilę później siedziałam już z dwójką zupełnie obcych mi ludzi, dziewczyną i chłopakiem, i opowiadałam im o swoich problemach, jak to mój chłopak nie daje znaku życia od miesiąca. Obydwoje kiwali głowami na znak, że rozumieją, ale byli zjarani jakimś świństwem i właściwie nie zdziwiłabym się, gdyby myśleli, że opowiadam im o jednorożcach.
-Koń.- odezwał się nagle mężczyzna.
No, byłam blisko z tymi jednorożcami.
-Nie koń, nie rozmawiamy o koniach.- powiedziałam zirytowana.
Chłopak pokręcił przecząco głową i wskazał palcem gdzieś ponad moją głową.
-Mówię serio, tam jest koń.
Odwróciłam się w kierunku, gdzie wskazywał mi brunet i faktycznie, na piętrze stał koń, którego trzymało jakiś dwóch chłopaków. Wokół zebrało się pełno rozchichotanych studentów, którzy obserwowali z zaciekawieniem rozwój sytuacji. Za każdym razem kiedy dwóch facetów ciągnęło lekko konia w stronę schodów, ten zaczynał wariować i automatycznie się cofał. Ciekawe niby jak oni się go pozbędą. Debile pewnie nawet nie wiedzieli, że koń potrafi wyjść po schodach, ale nie umie z nich zejść. Pokręciłam głową z dezaprobatą i już miałam im krzyknąć, żeby lepiej wymyślili inny sposób na ściągnięcie go na dół, ale widok zasłoniła mi sylwetka Alice. Była cała zdyszana.
-Spadamy, Chloe.
Zmarszczyłam czoło, patrząc na nią. Wyglądała dość… Specyficznie. Każdy włos w inną stronę, rumieńce na policzkach, do tego była równocześnie spanikowana i rozbawiona.
-Co zrobiłaś?
Zaśmiała się.
-Ten koleś, który myślał, że jesteśmy lesbijkami. Przypięłam go kajdankami do łóżka i uciekłam, zanim jeszcze zobaczył jaki mam kolor stanika. Zmywamy się, zanim się uwolni, bo wtedy mam przerąbane. –oznajmiła i pociągnęła mnie w stronę wyjścia. Skąd ona do cholery miała kajdanki?


Budząc się rano byłam zdziwiona, że nie mam takiego kaca, jakiego spodziewałam się mieć, kiedy szłam spać. Może to taki prezent urodzinowy od losu. Podniosłam głowę, ale Alice nie było na łóżku. Sięgnęłam po swój telefon z nadzieją, że Niall dzwonił, albo chociaż napisał, ale niestety nic z tego. Miałam natomiast tylko smsa od Matta, żebyśmy spotkali się rano, więc odpisałam mu, żebyśmy zobaczyli się za godzinę na plaży i odłożyłam telefon. Westchnęłam i znów opadłam na poduszki, patrząc w sufit. Musiałam przyznać, że byłam rozczarowana. Miałam cichą nadzieję, że obudzi mnie pocałunek Nialla, albo przyniesie mi jakiś torcik. Naprawdę miałam nadzieję, że tu będzie i trzymałam się niej przez cały ten czas, chociaż z każdym kolejnym dniem rozsądek coraz głośniej uświadamiał mi, że blondyn nie dotrzyma słowa. Jeżeli faktycznie nie przyjedzie, to za parę dni będę musiała sama wybrać się do Londynu, żeby to wszystko wyjaśnić.
Przejechałam dłońmi po twarzy i wstałam z łóżka. Alice napisała mi tylko kartkę, że musiała iść na wykład i jej prezentem jest posłuchanie mnie w końcu w sprawie nauki. Zaśmiałam się, wyobrażając sobie, jak dziewczyna naprawdę siedzi w tej sali i nawet nie ma pojęcia o czym mówi profesor. Zerknęłam na szafę, w której leżało dobrze ukryte pudełko, ale stwierdziłam, że nie jestem jeszcze gotowa, żeby po nie sięgnąć. Szybko się ubrałam i wyszłam z mieszkania.
No cóż, z Mattem w sumie nie robiliśmy niczego ciekawego. Poszliśmy do Starbucksa, zamówiliśmy po kawie. Czyli zwyczajne, normalne spotkanie. Jedyną dziwną rzeczą było to, że chciałam sobie usiąść przy stoliku, ale Matt mi zabronił, mówiąc, żebym lepiej nie siadała na krześle, bo jest drewniany i jeszcze go złamię.
Tak, wciąż nazywał mnie Pogromcą Drewna.
Poszliśmy więc na plażę i rozmawialiśmy o jakiś pierdołach przez bite 3 godziny. Oczywiście w tym czasie zerkałam na swój telefon przynajmniej raz na 15 sekund. Jestem pewna, że Matt to zauważył, ale najwyraźniej postanowił się nie odzywać. Może to i lepiej, wcale nie miałam ochoty o tym rozmawiać, a i tak oni nie za bardzo za sobą przepadali.
Wróciłam do domu koło godziny 15 i zamierzałam wreszcie zająć się pudełkiem z szafy, ale Alice, która już wróciła, od razu wyciągnęła mnie do galerii. I znów płomyk nadziei, że dziewczyna wcale nie była na wykładzie tylko pojechała na lotnisko po mojego chłopaka został zgaszony przez szarą rzeczywistość.
Nie miałam kompletnie dzisiaj humoru. Bolała mnie głowa, czułam się osłabiona, samotna i zdezorientowana. To chyba najgorsze urodziny w moim życiu i sama nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie Alice i Matt.
Po jakiś 30 minutach siedziałam w kawiarni z brunetką i wbijałam bez sensu widelec w swoje ciastko.
-Więc, naprawdę byłaś na tym wykładzie? – zapytałam, nawet nie podnosząc wzroku.
-Tak. I było całkiem spoko. To aż dziwnie brzmi z moich ust.
Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się lekko, na co przyjaciółka westchnęła cicho i spojrzała na mnie matczynym wzrokiem.
-Mów.
-Ale co?
-No przecież widzę, że jesteś załamana Chloe. Znam cię. Co się dzieje? Chodzi o Nialla?
Odłożyłam widelec na talerzyk i odsunęłam go na środek stolika.
-On naprawdę do ciebie nie dzwonił? – słyszałam, jak mój głos się załamał.
O nie, tylko nie rycz!
-Przykro mi kochanie, ale naprawdę nie odezwał się ani słowem. Powiedziałabym ci, nawet jeśli miałaby to być niespodzianka. Przecież widzę, jaki masz przez to humor.
Pokiwałam głową i przygryzłam dolną wargę.
-Coś czuję, że to wcale nie jest to, co cię gryzie.
Boże, ja nie wiem czy ona czyta w myślach czy co, ale potrafi odgadnąć wszystko.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na chwilę w bok. Przez chwilę zastanawiałam się, czy się odezwać czy nie. Kilka razy nawet otwierałam buzię, ale za chwilę z powrotem ją zamykałam. W końcu jednak wzięłam głęboki wdech i wydusiłam z siebie.
-Pożyczyłam twój test ciążowy.
Usłyszałam jak dziewczyna zaczęła się krztusić własną śliną, więc przeniosłam na nią wzrok, a ta wpatrywała się we mnie zdezorientowana, wciąż kaszląc.
-Myślisz, że jesteś w ciąży?
Kiwnęłam głową i spuściłam wzrok.
-Wymiotowałam już parę razy…
Alice uniosła brwi i spojrzała na mnie z przechyloną głową.
-Kochanie, kobiety wymiotują w pierwszych dniach ciąży, a nie po miesiącu.
Och.
Faktycznie.
-Ale…
-Zapewniam cię, że nie jesteś w ciąży. Gdybyś była, to już dawno byś to zauważyła kochanie. – powiedziała z uśmiechem i ścisnęła moją dłoń pod stolikiem – Ale oczywiście jeśli chcesz to możesz zrobić ten test.
Odpowiedziałam jej uśmiechem i wzięłam kęs ciastka. Zdecydowanie poprawiła mi humor tą wiadomością. Wystarczy mi tylko zrobić test dla upewniania się i wszystko będzie w porządku.
Ale skoro to nie ciąża, to dlaczego ciągle wymiotuję?


Wróciłyśmy, gdy było już ciemno, niosąc po 5 toreb z zakupami. Kopnęłam drzwi i weszłam do mieszkania tyłem, po czym rzuciłam torby na ziemię i zaświeciłam światło. I wtedy zauważyłam białe supry tuż obok moich zakupów. Popatrzyłam na nie przez parę sekund, czując jak moje serce gwałtownie przyspiesza bicie. Zrobiłam parę kroków do przodu, po czym niepewnie pchnęłam drzwi do pokoju i widząc Nialla, siedzącego na moim łóżku, poczułam, jak w moich oczach zebrały się łzy. W tej chwili nie obchodziło mnie nic, nawet to, że nie odzywał się przez tyle czasu. Najważniejsze, że tu był. Puściłam klamkę i rzuciłam się na chłopaka, przewracając go na łóżko. Przytuliłam się mocno do niego, chłonąc jego zapach. Usłyszałam, jak Alice mówiła coś, że nie będzie nam przeszkadzać i wyszła z mieszkania, ale nie odpowiedziałam jej. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Był zakłopotany.
-Co się stało? – zapytałam szeptem, a blondyn uśmiechnął się lekko.
-Przepraszam, Chloe. Wszystko ci za chwilę wyjaśnię, ale najpierw mam dla ciebie prezent. – pocałował mnie przeciągle w usta i delikatnie zdjął z siebie, po czym posadził obok – Zamknij oczy.
Zachichotałam cicho i zrobiłam tak, jak mi kazał. Przez chwilę nic się nie działo, a potem poczułam coś zimnego na szyi. Odruchowo sięgnęłam tam ręką i otworzyłam oczy. Widząc srebrny łańcuszek, a na nim zawieszoną uroczą literkę N, uśmiechnęłam się do siebie.
-Chcę, żebyś miała to na pamiątkę. Żeby ci o mnie przypominał. – szepnął mi do ucha, powodując na mojej skórze gęsią skórkę. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę, patrząc mu w oczy.
-Na pamiątkę? – moje serce szybciej zabiło – O co chodzi, Niall?
Widziałam, jak z trudem przełknął ślinę i wziął głęboki wdech.
-Nie możemy być razem.







No dobra, może nie jest to taka bomba jaka miała być, ale na nic lepszego nie mogłam się wysilić. 
Jutro mam 4 sprawdziany, a zamiast się uczyć, ja piszę rozdział. 
Pomódlcie się za mnie, żebym zdała maturę, proszę. 
Strasznie strasznie was kocham wszystkich i w ogóle <3 
W razie jakichkolwiek pytań czy po prostu chcecie pogadać, możecie do mnie pisać, ja naprawdę nie gryzę. 
I po raz kolejny apeluję, jeśli ktokolwiek ma możliwość, byłabym wdzięczna za reklamę bloga.

*PS: Tam po prawej pojawiły się aktualności, dotyczące np. przyszłej publikacji rozdziału, ewentualnych opóźnień etc.*

Trzymajcie się ciepło, bo nie wiem jak u was, ale do mnie wróciła zima -,-

26 komentarzy:

  1. Super jak zawsze ja zapraszam do mnie . Niedługo nowy prolog http://gumycollie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Co?! Jak to kurwa nie mogą być razem?
    Ja sie tak nie bawie!!

    OdpowiedzUsuń
  3. co tu się dzieję ? jak to nie mogą być razem :((( ja pierdole, nie, nie tylko nie to, kurwa ! JEBAĆ MODEST, UGH
    ON MA Z NIĄ ZOSTAĆ, ON NIE MOŻE Z NIĄ ZERWAĆ I TO JESZCZE W JEJ URODZINY!!
    czekam na następny rozdział,, będę ryczeć, ale co tam :))
    POWODZENIA SKARBIE Z MATURĄ ♥ DZIĘKUJĘ ŻE WGL POŚWIĘCASZ SWÓJ CZAS, ŻEBY NAPISAĆ ROZDZIAŁ ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. OH MY FUCKING GOD
    TAK SIĘ PORYCZAŁAM PRZY KOŃCÓWCE ZE JA CI MOWIE
    CHYBA TSUNAMI
    JAK JA NIE ROZUMIEM, DLACZEGO???
    JEBANY MODEST???
    JA PIERDOLE
    ONI MUSZĄ, MUSZĄ!! TO JEST JAK DARK NORMALNIE.
    MUSZĄ BYĆ RAZEM, NIE MA TROLLOLOWANIA!
    PROSZĘ
    POWODZENIA Z MATURA :)))))))))))
    CZEKAM NA ROZDZIAŁ
    NERWY WIKTORII [*] RIP 17.03.2014
    - @niallmakesdie

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAAAAAAAAA CO NIEEEEEE BOŻE NIEEEEEE!!!!!!!!!!!!
    oni muszą być razem! nie rób tegoo

    OdpowiedzUsuń
  7. cooooo?? Nie kapuje. ♥ Czekam na następny... nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń
  8. O cholera chcesz ich rozdzielic???
    Moze to i lepiej, niech nie bedzie ciagle sielanka ;)
    Jestem ciekawa jak zareaguje Chloe...
    Bede trzymala za ciebie kciuki, powodzenia na maturze ;*
    @hooranexx

    OdpowiedzUsuń
  9. nie, nie, nie i jeszcze raz nie. nie zgadam się na to. oni muszą być razem. muszą i koniec kropka. kurwa. no nie, no nie mogę. Ona za dużo przeszła, żeby Niall tak po prostu ją zostawił dla jakiegoś jebanego modestu. Mam nadzieję, ze następny rozdział zobaczę szybko, ale tez nie chce, żebyś przez bloga uczyła się źle :/ no i jeszcze jedno mają byc razem, a reszta rozdziału jak zawsze świetna :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział. Tylko nie wiem dlaczego chcesz rozdzielić Nialla i Chloe... z resztą... czekam na następną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To nie może być koniec ich związku. Zaraz się jeszcze okaże, że ona jest w ciąży i znów będzie załamana. Nie, ja się na to nie zgadzam. Ogóle to świetnie piszesz. Kocham Cię! Powodzenia z maturą. xx

    OdpowiedzUsuń
  12. O RANY CO SIĘ DZIEJEEEEE :(
    ~Panna Nikt


    huhu ale kreatywny komentarz xx

    OdpowiedzUsuń
  13. bosko bosko bosko ♥
    tylko szkoda że sie rozstają ;c
    a dlaczgo sie rozstają?
    smutegg ;c
    aha. masz rację kochana ;* ty nie gryziesz ;*
    TY GWAŁCISZ! ;*
    też cie kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś pierwsza w kolejce do gwałcenia kochanie :)

      Usuń
  14. Cccco?! Żartujesz chyba!
    Niall ty tępaku! Idioto! Co ty w ogóle mówisz! Co ty kretynie robisz?! Na mózg Ci już padło?!
    No i znowu będzie załamanie nerwowe...a jak do tego dojdzie, że...Chloe będzie..w ciąży? O ja pierdziele. Horan! Myślałam, że to Chloe jest dla Ciebie najważniejsza a nie jakieś pierdolone zasady i modest. ! Chociaż..tak naprawdę to nie wiemy dla czego tak postanowił, ale i tak mu się we łbie poprzewracało! IDIOTA.
    Czekam na następny!! :3
    Kocham Cię bardzo :*:*

    OdpowiedzUsuń
  15. No chyba Cię zabiję! Ona tu chyba jest w ciąży, a on jej gada, że nie mogą być razem. Pfff jesteś niemożliwa. No ale bomba miała być, to jest ehhh...
    Ogólnie rozdział jest meeega, poza tym jak zawsze. Szybciutko jak tylko znajdziesz czas pisz następny i nas oświeć, bo co to się porobiło, oj.
    Powodzenia kochana z maturą! Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. O nie tylko nie to! Ty mówisz że to nie jest bomba.. Będę za cb trzymać kciuki! Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Niech ona będzie w ciąży, proooosze :D

    OdpowiedzUsuń
  18. na koniec to aż mi się oczy zaczęły pocić xDDD Kocham, rozdział super! ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Kobieto, grasz mi na emocjach XD
    przez cały rozdział ja taka zdesperowana czemu Niall sie nie odzywa, potem siedzi na łóżku!... i znowu było i zdechło ;)
    Niall ma się tłumaczyć! Najlepiej jak najszybciej x
    Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  20. Cooo ?!!!! NIE!!!
    Oni muszą być razem !!!

    OdpowiedzUsuń
  21. w sumie szkoda, ze to nie ciąża

    OdpowiedzUsuń
  22. Cześć! Jeśli chcesz polecić swojego bloga, zrób to na http://ksiega-opowiadan-1d.blogspot.com/ ! Księga dopiero się rozkręca, więc jest spore prawdopodobieństwo, że ktoś wejdzie właśnie na twojego bloga! Będą również organizowane tygodniowe reklamy dla promocji, zapraszam :0
    -Lou Anne

    OdpowiedzUsuń
  23. szit! ide czytac dalej. mam zaległości bo mnie nie było kilka dni.
    powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K