Zamarłam. Kompletnie zapomniałam jak się oddycha i
poczułam mocny ucisk w żołądku. Nie odezwałam się. Po prostu patrzyłam na niego
zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Chłopak w
końcu widząc, że nie zamierzam się odezwać, postanowił kontynuować.
-Przepraszam, Chloe. Ja… - zaczął niepewnie, ale od razu
mu przerwałam. Zebrałam w sobie cały gniew i właściwie nawet nie myślałam o tym
co mówię.
-Przepraszasz? – prychnęłam – Za co? Za to że nie
odzywałeś się przez miesiąc? Za to, że przyjechałeś tu tylko po to, żeby ze mną
zerwać? O, a może za to, że prawdopodobnie zrobiłeś mi dziecko?
Nie zdążyłam nawet ugryźć się w język. Niall otworzył
szeroko oczy i wpatrywał się przez chwilę we mnie w milczeniu. Miałam ochotę
wstać i wyjść. Wszystko się wali, w tym samym czasie.
-Mówisz serio? – zapytał tak cicho, że ledwo go
usłyszałam.
-Nie udawaj, że cię to obchodzi.
Zaczynała mnie już boleć głowa od tego wszystkiego.
-Obchodzi mnie, Chloe. Nie przyjechałem po to, żeby z
tobą zerwać, wysłuchaj mnie… – powiedział ostrożnie i spokojnie, sięgając
dłonią w moją stronę, ale wyciągnęłam ręce w obronnym geście.
-Nie dotykaj mnie! – krzyknęłam i nie wiedzieć czemu
odsunęłam się od niego. Spojrzał na mnie zdziwiony, zupełnie nie spodziewając
się mojego wybuchu. Szczerze mówiąc sama nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Nie
bałam się go. Byłam bardziej zła, niż przestraszona. Po raz pierwszy nie byłam
załamana. Byłam raczej wściekła za to, jak mnie traktuje.
-Dobra Chloe. Uspokój się. Jesteś pewna, że jesteś w
ciąży?
-Nie, nie jestem i nie chce być.
-To zrób ten test teraz, póki tu jestem…
-O, czyli zaraz wyjeżdżasz?
Przełknął ślinę i wziął głębszy wdech. Nie odpowiedział
mi na pytanie, więc pokręciłam głową z dezaprobatą.
-Zrobię test, ale dopiero po tym, jak mi wszystko
wyjaśnisz.
Westchnął. Pewnie już się nauczył na pamięć swojej
wymówki i szykuje się do przemówienia.
-Chloe, żeby było jasne. Wcale z tobą nie zrywam.
Przynajmniej nieoficjalnie tego nie robię. Sprawa wygląda tak, że ledwo
wróciłem do Londynu i miałem spotkanie z ludźmi z Modestu, którzy zaczęli
przedstawiać swoje argumenty i w końcu powiedzieli mi, że mam z tobą zerwać.
Tak, po prostu mi to rozkazali. A, że drobnym druczkiem w umowie jest napisane,
że mają do tego prawo, to właściwie nie miałem nic do gadania. Nie chodzi tylko
o nasz wypad na napis Hollywood. Ogólnie stwierdzili, że związek z tobą wpływa
źle na moją reputację, co jest nieprawdą, bo właściwie tą reputację mi
poprawiasz. I przede wszystkim, że są same problemy z tobą. Np. twój pobyt w
szpitalu, moje załamanie po tym, jak wyjechałaś. Przedstawili jasno swoje
warunki. Miałem możliwość skontaktować się z tobą tylko raz, a nie chciałem
tego robić telefonicznie, więc czekałem do twoich urodzin, żeby wyjaśnić ci
wszystko prosto w oczy. Chłopaki niczego nie wiedzą, nie powiedzieli im i ja
niby też miałem milczeć. Muszę im powiedzieć, ale muszę też zrobić to
dyskretnie. Nie odbierałem telefonu, bo jestem pewny, że miał podsłuch. Dlatego
mam nowy numer, nowy telefon. A to twój
– wyciągnął z kieszeni jakiegoś iphone’a i podał do ręki – Zapisałem tam
wszystkie najważniejsze numery, które będą ci potrzebne. Kontaktuj się ze mną
tylko przez niego. To wszystko wcale nie jest tak kolorowe, jak się wydaje.
Przez miesiąc kombinowałem, jak utrzymać nasz związek w sekrecie. Kontrakt z
Modestem obowiązuje do końca tego roku, więc to tylko jakieś półtora miesiąca,
nawet niecałe, a potem znów będziemy mogli legalnie się spotykać. Do stycznia
musimy udawać, że wszystko między nami jest skończone. Dlatego ten naszyjnik.
Żebyś o mnie pamiętała. Wszystko będzie w porządku, spokojnie wytrzymamy do
końca roku, a potem będzie jak dawniej.
Zamrugałam parę razy oczami, nie mogąc uwierzyć, że
Modest jest zdolny do czegoś takiego. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
Muszą naprawdę mnie nienawidzić. A Niall wcale mnie nie olewał, tylko chronił
nasz związek. To było takie słodkie z jego strony.
-Ale przecież ja przyjeżdżam do Londynu w grudniu. Jak
niby mamy to ukryć? Nie możemy się w ogóle widywać?
Niall przejechał dłonią po włosach.
-No i właśnie tu jest najgorszy problem. Musisz sobie
znaleźć chłopaka.
Otworzyłam szeroko oczy. O czym on do cholery mówi?! I
skąd w ogóle przyszedł mu taki pomysł do głowy?!
-Że co?!
-To konieczność. Tak samo ja muszę sobie znaleźć
dziewczynę, inaczej mi nie uwierzą, że naprawdę z tobą zerwałem i zaczną
węszyć. Jeżeli jednak oboje będziemy kogoś mieli to się odczepią i nawet nie
zauważą, jak będziemy się potajemnie spotykać. Wiem, że to podłe wobec tych
osób, z którymi będziemy, ale nie mamy za bardzo wyjścia. A nie możemy im też
powiedzieć, że są tylko przykrywką.
-Dlaczego?
-Od razu doniosą mediom. Ludzie są nieprzewidywalni i
właściwie zrobią wszystko dla kasy.
Westchnęłam. W sumie miał rację.
-Czyli, że co? Mam być z kimś, kogo nie kocham? Mam z nim
chodzić na randki i w ogóle?
Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tego ode mnie oczekiwał.
Ja nie chcę, żeby on miał kogoś innego!
-Jedynie proszę, żebyś z nim nie spała. Wszystko inne
mogę znieść.
Potarłam dłonią czoło.
-Ty mówisz serio?
-Niestety tak.
Wzięłam głęboki wdech. Nie mogłam tego wszystkiego
zrozumieć. Niby miało sens, ale i tak tego nie rozumiałam. Do tego jeszcze
szumiało mi w uszach, chyba od nadmiaru nowych informacji.
-Ja nie zniosę nawet tego, że dotkniesz jakąś inną
dziewczynę – powiedziałam cicho i spojrzałam mu w oczy. Jego wzrok
automatycznie złagodniał.
-Chloe, kocham tylko ciebie. Pamiętaj. Zawsze będę kochał
tylko ciebie. Po prostu przetrwajmy tak tylko do końca grudnia. Obiecuję, że
nie będę z nią spał. – powiedział i wyciągnął do mnie mały palec, a ja po
chwili wahania zahaczyłam o niego swoim i uśmiechnęłam się lekko.
-Nie podoba mi się to. Nawet nie mam jak znaleźć chłopaka
tak szybko.
-A ten koleś, który tutaj był, jak przyjechałem?
-Matt? Ale on… To mój przyjaciel.
-Tym lepiej, nie będziesz musiała się z nikim zapoznawać.
Ja przypuszczalnie będę chodził z Berthą, bo ona w sumie jest takim typem, że
prawdopodobnie sama będzie mnie na okrągło zdradzała.
Bertha?
O nie, tylko nie ona. Dlaczego musiałeś wybrać akurat
najpiękniejszą dziewczynę na świecie?
Ból głowy jeszcze bardziej się nasilił.
-To naprawdę jest konieczne? – jęknęłam niezadowolona.
-Tak.
Nie chciałam ranić Matta. Ale Niall był dla mnie
ważniejszy i w sumie, to może się udać. Potem po prostu z nim zerwę i powiem,
że to był moment słabości, albo coś w tym stylu. Brzmi dość prosto. Pewnie
będzie to trudniejsze w rzeczywistości, być może nawet mnie znienawidzi, ale na
to już nic nie poradzę. Matt i tak jest trochę dziwny. Na przykład te jego
nagłe ataki na mnie na temat Nialla. Wtedy u niego w domu, kiedy powiedział mi,
że blondyn pewnie nie jest mi wierny i ma kogoś innego z Londynie… To było
chamskie z jego strony. Przyjaciel się tak nie zachowuje, więc teoretycznie,
żeby było kwita, ja również mogę zagrać nieczysto. No dobra, wiem, że to nie w
porządku, ale przynajmniej łatwo będzie go w sobie rozkochać. Musiałabym być
głupia, żeby nie zauważyć, że się mu podobam.
Skrzywiłam się i spojrzałam niepewnie na chłopaka.
-A nie możemy po prostu uciec na Madagaskar i mieć gdzieś
cały ten Modest?
Niall zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie, zamykając
w szczelnym uścisku. Przytuliłam się do niego klatki piersiowej i westchnęłam
cicho. Dlaczego moje życie musi być takie skomplikowane?
-Naprawdę myślałam, że chcesz ze mną zerwać… - szepnęłam
cicho, przyciskając policzek do jego koszulki.
-Nie ma mowy, Chloe. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
– uśmiechnął się szeroko i złapał mnie za podbródek, unosząc moją głowę, po
czym pocałował mnie czule.
-Czyli podsumowując, mam zacząć chodzić z Mattem. A jak
przyjadę do Londynu, to mam się wymykać na spotkania z tobą, które będziemy
ustalać tylko za pomocą nowiutkich, ślicznych telefonów, które są zdecydowanie
za drogie. Natomiast jeżeli wszystko dobrze pójdzie, pod koniec roku mam zerwać
z Mattem i wtedy znów będziemy mogli być razem.
Chłopak przytaknął i uśmiechnął się do mnie lekko po
chwili ciszy.
-A teraz zrób ten test, póki tu jestem. – powiedział
cicho. Przez chwilę popatrzyłam na niego w ciszy, po czym zerknęłam na szafę,
gdzie schowałam urządzenie.
O boże, nie chcę tego robić. Wolę żyć w błogiej
nieświadomości.
W końcu jednak przełknęłam ślinę i bardzo powoli
sięgnęłam po pudełko. Bałam się. Sama nie wiedziałam, czy bardziej faktu, że
mogę być w ciąży, czy tego, że z jej powodu Niall może mnie zostawić. A ja
zdecydowanie nie chcę wychowywać dziecka samotnie. Nie popatrzyłam na chłopaka,
chociaż wiedziałam, że on dokładnie mnie obserwuje. Nie miałam odwagi. Czułam
się, jakbym zaraz miała wybuchnąć płaczem, albo zemdleć. Naprawdę czułam się
fatalnie. Ruszyłam w stronę łazienki, trzęsącymi się dłońmi otwierając po
drodze opakowanie. Gdy otworzyłam drzwi, niespodziewanie blondyn znalazł się
obok mnie, łapiąc za nadgarstek. Uniosłam zmartwiony wzrok na niego i ku mojemu
zdziwieniu nie ujrzałam w jego oczach żadnej paniki. Może lekkie zakłopotanie, ale
i tak było tłumione przez miłość.
-Nawet jeżeli wyjdzie pozytywny… Poradzimy sobie z tym.
Będę przy tobie. – powiedział pewnym siebie głosem, na co uśmiechnęłam się
mimowolnie. To zdecydowanie dodało mi odwagi i rozwiało wszelkie wątpliwości,
że zostanę sama. On jest idealny. A ja jestem najszczęśliwszą dziewczyną na
świecie, mając go przy sobie.
Z nieco lepszym samopoczuciem weszłam do łazienki i
spojrzałam na test.
No dobra, nie zawiedź mnie.
Te cholerne kilka minut, które musiałam czekać na wynik
dłużyły się niemiłosiernie. Niall siedział pod drzwiami po drugiej stronie, co
chwilę pytając ile to jeszcze potrwa. Wiem, że mogłam go przecież wpuścić do
środka, ale nie chciałam. Czułam wewnętrzną potrzebę zrobienia tego samotnie.
W końcu jednak wynik się pojawił. Przygryzłam dolną wargę
i wzięłam głęboki wdech, po czym spojrzałam niepewnie na test ciążowy.
Zamrugałam parę razy oczami, wpatrując się z niedowierzaniem na wynik.
-Niall! – krzyknęłam, a chłopak od razu zerwał się z
podłogi i sekundę później stał już przy mnie. Stresował się. Podniosłam na
niego wzrok i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jest negatywny. – powiedziałam radosnym głosem i chwilę
potem przytuliłam się mocno do niego. Alice miała rację. Wszystko jest w
porządku. Nie mam się czym martwić. Czułam taką ulgę, jakby właśnie mi
powiedzieli, że wyleczyli mi nowotwór. Nie wiem co bym zrobiła z dzieckiem,
musiałabym rzucić studia i zająć się wszystkim sama. Nawet nie chciałam o tym
myśleć. Najważniejsze, że wszystko jest w porządku.
Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam mu w oczy, wciąż
się uśmiechając. Ten pocałował mnie delikatnie w czoło i objął ramieniem, po
czym wyprowadził z łazienki.
Nie mogę uwierzyć, że naprawdę wszystko jest w porządku.
Ale w takim razie dlaczego co chwilę wymiotuję?
Niall znów spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
-Dobrze się czujesz?
-Tak, a co? – zapytałam, nie wiedząc o co mu chodzi. Może
wyczuł, ze nad czymś się zastanawiam.
-Strasznie blada jesteś… to dziwne, z uwagi na to, że
mieszkasz w takim klimacie. Na pewno wszystko w porządku? – patrzy na mnie z
troską. To takie słodkie, że się martwił. Uśmiechnęłam się lekko.
-Jest ok, serio. Nic mi nie jest.
-Jeżeli coś by się działo to mów, w każdej chwili możemy
jechać do… - więcej nie usłyszałam. Mój wzrok stracił ostrość, a za chwilę w
ogóle kolory. Niespodziewanie zaczęłam się kołysać, tracąc kontakt z rzeczywistością,
a potem przechyliłam się do tyłu za mocno i moje ciało bezwładnie spadło prosto
w ramiona chłopaka.
Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna, ale ocknęłam się,
czując coś mokrego na czole. Otworzyłam delikatnie oczy i zauważyłam
pochylającego się nade mną blondyna, który przykładał mi coś do czoła. Zorientowałam
się, że leżę na ziemi, a to co dotyka mojego czoła, to tylko mokry
ręcznik. Spojrzał na mnie przestraszony,
po czym uklęknął i ułożył moją głowę na jego nogach.
-Jedziemy do szpitala Chloe.
-Nie, nie jedziemy. – odparłam cicho, ale pewnie.
-Dlaczego? Dopiero co zemdlałaś, coś jest nie tak.
-Nie. Pójdę do lekarza jutro. Nic mi nie jest.
Niall spojrzał na mnie zirytowany.
-Jutro już mnie tu nie będzie.
Uniosłam brwi.
O boże, moja głowa. Ja chcę tylko iść spać, o niczym
innym nie marzę.
-Czyli wyjeżdżasz teraz, zgadłam? – zapytałam,
podtrzymując sobie ręcznik przy czole. Nie odpowiedział mi. Czyli zgadłam.
Czułam, że tak będzie, ale w zasadzie nie mogłam go winić. Nie miał na to
wpływu, był tylko marionetką Modestu, którą mogli sobie manipulować jak tylko
chcieli.
-Wolałbym iść z tobą do szpitala, bo coś czuję, że jutro
sama tego nie zrobisz.
Zaśmiałam się cicho, starając się brzmieć w miarę
naturalnie.
-Obiecuję, że pójdę. Naprawdę nie mam ochoty tam teraz
iść, pewnie kazaliby mi zostać na noc na obserwację. Poza tym czuję się już
dobrze – skłamałam i podniosłam się lekko, a chłopak pomógł mi wstać,
obserwując mnie uważnie. Nie chciałam go martwić, bo wtedy miałby wyrzuty
sumienia, że znowu mnie zostawia, że nie ma go przy mnie, że nie może mi pomóc.
Oczywiście chciałam, żeby został, ale nie mogłam tego od niego oczekiwać.
Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową. Nienawidzę
tych rozstań. Naprawdę, nie cierpię ich. Przynajmniej tyle dobrze, że za
tydzień znowu się zobaczymy. Szkoda tylko, że w zupełnie innych okolicznościach
i będziemy musieli chować się po kątach, żeby nas nikt nie zauważył. Ale
najważniejsze, że będzie przy mnie.
-Dobra, ale zadzwonię do Alice, żeby zaciągnęła cię tam
siłą, jeśli nie będziesz współpracować. Na stole masz jakieś leki
przeciwbólowe, które znalazłem w łazience. Najlepiej od razu idź spać.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, a on przygryzł
dolną wargę.
-Cholera, nienawidzę tego, że muszę cię tu zostawić.
-To zostań. – szepnęłam cicho, nie mając siły nawet by
podnieść na niego wzrok.
-Wiesz, że nie mogę. – przytulił mnie mocniej do siebie i
zaczął głaskać po głowie. Jego dotyk był taki kojący. Zamknęłam oczy, chcąc
nacieszyć się jego bliskością. Czemu akurat my musimy być w takiej pojebanej
sytuacji?
-O której masz samolot?
-Przyleciałem prywatnym.
Odsunęłam się gwałtownie i spojrzałam na niego,
otwierając szeroko oczy. Momentalnie zapomniałam o tym, że kręci mi się w
głowie i szumi mi w uszach.
-Masz prywatny samolot i jeszcze nigdy mnie nim nigdzie
nie wziąłeś?!
Blondyn zaśmiał się i przejechał dłonią po włosach, drugą
wciąż obejmując mnie w talii.
-Chciałem cię dzisiaj zabrać na małą wycieczkę, ale z
racji tego, że zemdlałaś, nic z tego.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Żartujesz? Czuję się świetnie! Naprawdę, możemy lecieć
nawet teraz. – chciałam go wyminąć, ale skutecznie przyciągnął mnie z powrotem
do siebie.
-Nie ma mowy. Nie będę ryzykował. Poza tym to nie jest
właściwie mój samolot, tylko Harrego.
Jęknęłam niezadowolona. A mogło być tak fajnie. Nie no,
tak naprawdę to musiałam przyznać, że czułam się okropnie i pewnie zwymiotowałabym
z samolocie. A to byłby straszny wstyd, więc już wolałam odpuścić.
-Ale jak przyjadę do Londynu to polecimy. Obiecaj mi, że
polecimy.
Uśmiechnął się szeroko.
-Obiecuję. A teraz idź przebrać się w piżamkę jak
grzeczna dziewczynka.
Uniosłam brwi.
-Ja śpię nago.
Niall oblizał wargi i spojrzał na mnie, unosząc kącik ust
do góry.
-To ja może jednak zostanę.
Zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię.
-Żartuję. Będziesz tu chociaż aż zasnę?
-Jasne. – uśmiechnął się i uniósł moją koszulkę do góry.
Pomogłam mu ją ściągnąć i usiadłam na łóżku, przyciągając go do siebie. Chłopak
zsunął ze mnie też spodnie i myślałam, że sam tez zacznie się rozbierać, ale on
po prostu kazał mi się położyć, przykrył mnie kołdrą i sam położył się obok. Koniec
zabawy. Przewróciłam oczami i przytuliłam się do niego, a on objął mnie opiekuńczo
ramieniem. Nie chciałam zasypiać, bo wiedziałam, że gdy się obudzę, jego nie
będzie obok.
I tak jak myślałam, gdy się obudziłam, miejsce obok mnie
było puste i zimne. Musiał wyjść od razu kiedy zasnęłam. Westchnęłam zasmucona.
Jakaś cząstka mnie myślała, że tu zostanie, a teraz wszystko wydawało mi się
być snem. Nie ma żadnej umowy z Modestem, nie muszę chodzić z Mattem, nie
zemdlałam wczoraj. Z błędu wyprowadziła mnie Alice, która zaraz jak się
podniosłam, weszła do pokoju ze śniadaniem i postawiła mi tacę na kolanach.
-Masz to zjeść, a potem jedziemy do szpitala.
Czyli to wszystko jednak było prawdziwe.
-Nie chcę iść do szpitala. – zerknęłam na jedzenie
niepewnie i modląc się w duchu, żebym tego zaraz wszystkiego nie zwróciła do
ubikacji, ugryzłam omleta. No musiałam przyznać, że był pyszny.
-Nie masz wyjścia. Boże, ten twój chłopak na żywo jest
jeszcze bardziej seksowny, wiesz?
Zakrztusiłam się kawałkiem ciasta i spojrzałam na nią
zdziwiona.
-Widziałaś się z nim?
-Tak, tutaj w mieszkaniu. Jak wychodził to ja akurat
wchodziłam. Pogadaliśmy tylko chwilę, bo było już naprawdę późno. Kazał mi się
tobą zająć, a ja obiecałam, że to zrobię, więc nie pozbędziesz się mnie. Wiesz,
że jestem w stanie zanieść cię tam na rękach, więc lepiej będzie jeśli nie
narobimy sobie nawzajem wstydu i dobrowolnie przebierzesz się i pójdziesz z
ciocią Alice do szpitala. Umówiłam cię już na wizytę do lekarza.
-Nie powinnaś być na zajęciach? – przerwałam jej.
-Co? Nieee, coś ty – machnęła lekceważąco ręką – Już z
tym skończyłam, to była jednorazowa przygoda.
Zaśmiałam się w odpowiedzi i dokończyłam jeść omleta, po
czym poszłam się przebrać. Ubrałam zwykłą bluzkę, sweter i rurki, a makijażu
nawet nie robiłam. Nie miałam ochoty w ogóle się malować. Nie miałam dla kogo
wyglądać pięknie. Gdy wychodziłyśmy z domu, napisałam Mattowi smsa, czy możemy
spotkać się potem i włożyłam telefon do kieszeni. Wolałam załatwić to od razu,
spontanicznie, zamiast czekać do ostatniej chwili. Wtedy za dużo bym o tym
myślała, przez co automatycznie za bardzo bym się stresowała i w rezultacie mój
plan by nie wypalił.
O dziwo czułam się nawet dobrze, a na pewno lepiej niż
czułam się wczoraj. Prawie przez całą drogę milczałam, myśląc tylko o tym jak
będzie wyglądał najbliższy miesiąc. Niall chyba nie powiedział o niczym Alice,
bo na pewno już by o to pytała. Sama też stwierdziłam, że jak na razie lepiej o
niczym nie mówić, póki sytuacja się nie rozwinie.
-To ja tutaj poczekam. Jezu, ale się stresujesz, to tylko
lekarz. Przecież nie jesteś w ciąży, powinnaś była mnie słuchać. Ja zawsze mam
rację. – powiedziała, przewracając oczami i popchnęła mnie w stronę gabinetu. Prychnęłam
cicho i zapukałam do drzwi, po czym słysząc stłumione „proszę”, weszłam do
środka. Posłałam jeszcze brunetce ostatnie spojrzenie i widząc ją zadowoloną z
siebie, zamknęłam drzwi. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę
lekarza. Przywitałam się i usiadłam.
-Więc, co się dzieje?
- zapytał oficjalnym tonem i spojrzał na mnie znad okularów.
Po co mu te okulary, skoro nawet przez nie nie patrzy?
Jezu.
-Od jakiegoś miesiąca często wymiotuję. Boli mnie też
głowa, a wczoraj zemdlałam.
Mężczyzna zapisał coś w notatniku, czy cokolwiek co było
i znów podniósł na mnie wzrok. Zakaszlałam, czując się trochę nieswojo przy
takiej ciszy.
-Czy czuje się pani nieakceptowana?
Co?
-Yyym… Nie? – powiedziałam trochę niepewnie, nie wiedząc
o co mu chodzi.
-Czy uważa pani siebie jako atrakcyjną kobietę?
Co?! Ej serio, on chyba jest chory psychicznie.
-Można tak powiedzieć…
Znów coś zapisał, a ja przez chwilę jego nieuwagi
rozejrzałam się, szukając potencjalnej broni, gdyby chciał mnie zaatakować i
zgwałcić.
-Panno Woods, zapytam wprost. – powiedział lekarz i
ściągnął okulary, po czym odłożył je na biurko – Czy pani się głodzi?
CO?!
Nie no, zdecydowanie koleś jest chory psychicznie, muszę
stąd jak najszybciej wyjść.
-Nie, nie głodzę się. – odparłam lekko zirytowana.
-Jest pani pewna?
Boże, co jest nie tak z tym człowiekiem?
-Tak. Jestem. Pewna. – powiedziałam dokładnie akcentując każde
słowo, żeby celowo dać mu do zrozumienia, że nie podobają mi się jego pytania.
Mężczyzna ignorując moją złość znów coś zapisał.
-Dobrze. Powiem szczerze, że od samego początku myślałem,
że cierpi pani na bulimię, albo anoreksję. Proszę mi wybaczyć, ale ma pani
sporą niedowagę…
Dzięki, serio.
-To dlatego, że tyle wymiotuję. Dlatego mało jem, żeby
chociaż to się utrzymało w moim żołądku.
-Rozumiem. Jak na razie przepiszę pani leki, ale
osobiście twierdzę, że to nie wystarczy. Mam pewne przypuszczenia, ale wymaga
to badań audiometrycznych i tomografii komputerowej. Wypisałem pani skierowanie
na zabieg i najlepiej, żeby zrobiła go pani jak najszybciej. Z wynikami proszę
się zgłosić do mnie i zobaczmy co dalej.- oznajmił i podał mi dwie kartki, po
czym uśmiechnął się i skinął mi głową na pożegnanie. Łatwo poszło.
Ledwo wyszłam z gabinetu i Alice od razu zasypała mnie
pytaniami, ale podałam jej tylko ogólniki i ruszyłyśmy w stronę domu. Powiedziałam
jej, że umówiłam się z Mattem, więc współlokatorka wzięła moją receptę i
skierowanie, po czym rozdzieliłyśmy się.
Nie musiałam na niego czekać, był na plaży już wcześniej.
Przeżegnałam się w duchu i zaczęłam mrugać intensywnie oczami, myśląc o
zdechłych szczeniaczkach, żeby tylko wyglądać na zdruzgotaną. Poczułam, że w
moich oczach zbierają się łzy, naciągnęłam rękawy swetra i będąc już blisko
chłopaka, pociągnęłam nosem i bez słowa mocno wtuliłam się w niego.
Nie myśl o tym, że to twój przyjaciel.
Nie myśl o tym.
Skup się na tym co musisz zrobić.
-Hej, co się stało? – zapytał od razu, przytulając mnie
do siebie. Znów pociągnęłam nosem.
-N-Niall, on… On… Ze mną zerwał.
Poczułam, jak jego mięśnie się spięły. Tak, zdał sobie
sprawę z tego, że teraz ma szansę.
No dawaj Matt, połknij haczyk.
-Jak to? – zapytał, odsuwając mnie od siebie. Otarłam
dwie łzy wierzchem dłoni, które jakimś cudem wydostały się na zewnątrz. Może ja
powinnam iść do szkoły aktorskiej, skoro tak świetnie sobie radzę.
-Powiedział mi, że ma inną. – spojrzałam mu w oczy z
największym bólem, na jaki się zmusiłam.
Chłopak wypuścił głośno powietrze z ust i znów przyciągnął mnie do siebie.
Gdyby to był Niall, już dawno poczułabym motylki w brzuchu, a tymczasem nie
czułam zupełnie nic oprócz zwykłej sympatii do przyjaciela.
-Tak mi przykro Chloe…
Zaczęłam szlochać w jego koszulkę. Teraz tylko musisz go
pocałować i będzie po sprawie. Nie zrobię tego. Boże, to jest okropne, nie mogę
tego zrobić. Odsunęłam się po chwili delikatnie od niego i spojrzałam mu w
oczy. Byłam blisko niego, ale nie chciałam tego robić. To była idealna chwila,
dla innych pewnie romantyczna, może dla niego też. Wpatrywał się we mnie bez
słowa. Nie, nie każ mi tego robić, nie chcę tego robić. Myślałam, że może sam
mnie wyręczy. Ale najwyraźniej się na to nie zanosiło. Musiałam działać szybko.
Zerknęłam na jego usta, a potem znów spojrzałam mu w oczy, dając do
zrozumienia, że myślę o pocałunku. A potem zmusiłam się, żeby choć trochę się
do niego przysunąć.
Nie chcę go całować.
Nie, nie chcę.
Nie zrobię tego.
Zrobiłam to.
Dotknęłam swoimi ustami jego, a potem to on przejął
kontrolę. Teraz już z górki. Nie czułam nic, oprócz obrzydzenia i nie
opuszczała mnie świadomość, że w tej chwili prawdopodobnie Niall robi to samo z
Berthą. O boże, to okropne. Poczułam się jak ostatnia suka.
Odsunęłam się po chwili od niego, nie będąc tego w stanie
dłużej znieść. Miałam ochotę uciec, ale zmusiłam się by zostać i posłałam mu
lekki uśmiech, który on po chwili odwzajemnił z dużo większym entuzjazmem niż
ja.
Pocałowałam go, zrobiłam to.
Matt się uśmiechał szczerze, ale ja nie potrafiłam, bo
wiedziałam, że niedługo będzie z tego powodu cierpiał.
Kurde, czytam Chills, a tam Re ma podobne problemy XD
Masakra, jaka telepatia.
Muszę przyznać, że czasem było zabawne czytać te
wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem i te, gdzie zgadywaliście, że
Chloe jest w ciąży. No cóż, trzeba słuchać Alice, bo ona „zawsze ma rację” :D
Robi się coraz ciekawiej i gwarantuję, że w ciągu tego
grudnia dużo się wydarzy.
Spodziewaliście się takiego obrotu sytuacji? :)