Chloe
leżała w szpitalu już prawie dwa tygodnie. Odwiedzałem ją codziennie, chociaż
prędzej powiedziałbym, że w ogóle nie ruszałem się ze szpitala, chyba że było
to konieczne. Kiedy jej stan się polepszył, przenieśli ją do sali, w której
były 4 inne osoby. Wybitnie mi się to nie podobało, szczególnie, że koleś obok
niej był cały zielony na twarzy i ciągle kaszlał na moją dziewczynę. Mimo jej
protestów postarałem się (głównie za pomocą forsy), że znów ją przenieśli do
pomieszczenia, gdzie była sama i miała spokój, a ani ona, ani nasze dziecko nie
było narażone na zatrucie jakimś świństwem.
Muszę
przyznać, że odbiło mi na punkcie mojej córki. Mówiłem do niej godzinami jakieś
pierdoły, a Chloe tylko zakrywała twarz rękami i tłumiła śmiech.
Nabrała
sił, czuła się już dużo lepiej i znów zaczęła się uśmiechać. To ostatnie
szczególnie sprawiło, że mój świat nabrał kolorów. Ona naprawdę mi wybaczyła.
Dalej nie mogłem w to uwierzyć, nie mogłem zrozumieć jak mogła mi wybaczyć coś
tak okrutnego.
Siedziałem
na krześle i karmiłem ją ostrożnie zupą pomidorową.
-O czym
myślisz? - zapytała, przyglądając się mi zaciekawiona.
-O tym, że
masz wielkie serce.
Uśmiechnęła
się promiennie.
-I całe
należy do ciebie. - odparła szeptem.
Ja również
się uśmiechnąłem.
Była
idealna i nie potrzebowałem niczego więcej do szczęścia. Widziałem że ma małe
problemy z fizycznym okazywaniem mi uczuć, tak jakby się bała bliskości i
jeszcze trzymała lekko na dystans. Zauważyłem to, gdy za każdym razem jak ją
dotykałem, czułem jak jej ciało lekko sztywnieje. Ale rozumiałem to i nic jej
nie mówiłem. I tak byłem wdzięczny, że się starała i nie próbowała mnie na siłę
odepchnąć.
-Nie chcę
już. - zacisnęła usta, gdy przystawiłem łyżkę z zupą do jej buzi. Zaśmiałem
się, widząc jak z naburmuszoną miną małej dziewczynki odmawia jedzenia.
-Musisz
jeść, skarbie.
Prychnęła w
odpowiedzi.
-Nie jesteś
moim ojcem.
Przewróciłem
oczami.
-Okej, ale
jestem jej ojcem - powiedziałem z wyraźną dumą w głosie i delikatnie stuknąłem
ją palcem w brzuch - A kwiatuszka trzeba nakarmić.
-Kwiatuszek
nie jest głodny. - odparła i uśmiechnęła się szeroko.
Zaczęliśmy
nazywać naszą córkę Kwiatuszkiem, przynajmniej do czasu, aż wymyślimy jej
jakieś imię.
Wiem,
głupie.
Ale dla nas
to było słodkie.
-Ależ jest.
-Ależ nie.
-Jest.
-Nie.
-Tak.
-Wiem
lepiej niż... - nie dokończyła, bo wepchnąłem jej łyżkę z zupą do buzi.
Spojrzała na mnie groźnie, a ja się zaśmiałem. A chwilę potem zaczęliśmy się
całować.
Cóż,
wszystko powoli wracało do normy. Ktoś, kto widziałby nas pierwszy raz, pewnie
stwierdziłby, że wiedziemy szczęśliwe, bezstresowe życie. Jednak to wszystko
było tylko przykrywką. Wiedziałem, że wewnątrz Chloe i tak ma już nieźle
poszarpaną psychikę.
Położyłem
się delikatnie obok niej i spojrzałem w sufit, a dziewczyna położyła głowę na
moim ramieniu. Nie robiłem żadnych gwałtownych ruchów, chociaż najchętniej
przeleciałbym ją na łóżku szpitalnym. Odgoniłem od siebie te myśli jak
najszybciej. Szczerze mówiąc, nie byłem pewny, czy jeszcze kiedykolwiek będzie
chciała zbliżyć się do mnie w ten sposób. Ale ja tak czy inaczej będę cierpliwy
i wyrozumiały. I będę pilnował by ona i Kwiatuszek były szczęśliwe. Tak, to
było dla mnie w tej chwili najważniejsze i nie sądzę, żeby kiedyś się zmieniło.
Leżeliśmy
tak w ciszy paręnaście minut, aż do sali wtargnęła Alice z szerokim uśmiechem
na twarzy. Ostatnio ciągle widziałem ją uśmiechniętą i byłem w 100 % pewny, że
to przez Harrego, ale nic mi nie wiadomo o tym, że się spotykają.
-Cześć
kaleko! - krzyknęła już w progu, a potem zasłoniła ręką usta i zachichotała. -
Sorki, nie wiedziałam, że śpi. - dodała szeptem.
Ja też nie
wiedziałem, że śpi.
Zerknąłem
na moją dziewczynę (już nie "byłą"), po czym widząc, że faktycznie
leży z zamkniętymi oczami, delikatnie wysunąłem się spod niej i przykryłem ją
kołdrą.
-Zmiana
warty? - zapytała Alice, obejmując się ramionami i przechyliła głowę na bok z
szerokim uśmiechem. Biło od niej takim entuzjazmem, że aż sam musiałem się
uśmiechnąć. Kiwnąłem twierdząco głową i zabrałem swoją kurtkę z krzesła.
-Zmiana warty.
Muszę coś załatwić. - odparłem i naciągnąłem szarą czapkę na głowę. Pocałowałem
delikatnie Chloe w czoło, na co zareagowała niewyraźnym mruknięciem i zwinęła
się w kłębek. Uśmiechnąłem się na ten widok i ruszyłem do wyjścia, po drodze
przytulając jeszcze Alice na pożegnanie. Wyszedłem ze szpitala i ruszyłem
pieszo przez Londyn. Założyłem dla świętego spokoju okulary przeciwsłoneczne,
chociaż wcale słońca nie było, wsadziłem ręce do kieszeni i szedłem z
opuszczoną głową, modląc się, żeby żadna gówniara nie zaczęła się wydzierać na
całą ulicę, skandując moje imię. Na szczęście udało mi się dotrzeć pod dom
Chloe bez szwanku. Wiedziałem, że dziewczyna za niedługo wyjdzie ze szpitala,
bo jej stan jest stabilny, więc chciałem zrobić jej niespodziankę. Grzecznie
nacisnąłem dzwonek do drzwi, a potem nie czekając aż mi ktoś otworzy, sam
wszedłem do środka. I tak spodziewali się mojej wizyty.
-Pani
Woods? - zapytałem, a moje słowa odbiły się echem w pustym korytarzu. A może
powinienem mówić "Pani..." Jak właściwie Tom ma na nazwisko? Kurwa.
No nieważne. "Pani żono Toma ochroniarza?" Chyba już wolę zostać przy
"Pani Woods".
Rozejrzałem
się wokół i ogarnęły mnie wątpliwości. Może ten duży dom nie jest przyjazny dla
dziecka. Rodzina z dorastającym maluchem chyba powinna mieć mały, przytulny
domek, prawda? A nie wyczesaną willę za kilkanaście milionów. Westchnąłem.
Małymi
kroczkami, Horan.
Małymi
kroczkami.
Na chwilę
obecną nawet nie wiem czy Chloe będzie chciała ze mną mieszkać.
-Tutaj,
Niall! - usłyszałem głos Pani Żony Toma Ochroniarza i ruszyłem za jej głosem do
kuchni. Tak, przestała traktować mnie jak powietrze. Pewnego dnia w szpitalnym
bufecie przy obrzydliwej, gorzkiej kawie w plastikowych kubkach wyjaśniłem jej
wszystko i chyba znów zaczęła mnie lubić. Właściwie to ona powiedziała mi, że
razem z Tomem planują wyjechać do Szwajcarii i tam kupić mały, przytulny domek
letniskowy, gdzie zaszyją się do końca życia, więc wypasiona willa za
kilkanaście milionów jest do naszej dyspozycji i pokój dla dziecka mogę zrobić
tutaj, a nie w moim mieszkaniu. Wydawało mi się, że tym samym dawała nam swoje
błogosławieństwo. Zobaczyłem ją przy piekarniku i uśmiechnąłem się.
-Cześć
kochanie. Tom już czeka na ciebie na górze. - powiedziała, odwzajemniając
uśmiech, po czym znów zajęła się swoimi sprawami. Chyba piekła ciasto.
Wyszedłem
po schodach na górę, wciąż rozglądając się wokół. Ten dom wydawał mi się coraz
mniej bezpieczny z każdym moim kolejnym krokiem w górę. Trudno. Teraz nie jest
czas na kupno kolejnego domu. Najpierw muszę poukładać sobie wszystko z Chloe.
Gdy dotarłem na górę, w obszernym salonie zobaczyłem już kojec i inne meble
owinięte folią, które miał dostarczyć
kurier. Wszedłem do dawnej sypialni i zobaczyłem Toma w starych jeansach
i rękawicach ogrodowych, mocującego się z wielką szafą. Szafa ta była jedynym
meblem w pokoju. Najwidoczniej wszystko inne zdążył już wynieść. Od razu
poszedłem mu pomóc. Wspólnymi siłami jakoś rozkręciliśmy szafę i wynieśliśmy w
kawałkach z sypialni. Dopiero wtedy mogłem spokojnie zdjąć kurtkę. Wiaderka z
farbą były już przygotowane. Tom pomyślał o wszystkim. Niemal od razu wzięliśmy
się za malowanie. Wybrałem jasno różowy kolor do pokoju, bo pomyślałem, że
będzie odpowiedni dla małej dziewczynki.
Malowaliśmy
w ciszy, bo Tom nie był szczególnie rozmownym człowiekiem. Dlatego też zdziwiło
mnie jego nagłe pytanie.
-Zamierzasz
się jej oświadczyć?
Zamarłem z
pędzlem w ręce. Zamrugałem kilkakrotnie i dopiero po chwili znów wróciłem do
malowania.
-Na razie o
tym nie myślę. - zerknąłem na niego - Wiesz, dopiero co mi wybaczyła. Jeszcze
nie wszystko wróciło do normy. Nie jestem pewny, czy chce być ze mną do końca
życia. - przeniosłem wzrok na swój pędzel i przyglądałem się mu, mówiąc już
ciszej - Być nie ufa mi na tyle, by za mnie wyjść. Muszę dać jej czas i trochę
przestrzeni, żeby sobie wszystko poukładała.
Tom kiwnął
głową i przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odezwało.
-Wiesz,
czas macie ograniczony do narodzin dziecka. A ona cię przecież kocha.
Uśmiechnąłem
się, słysząc jego słowa. Przeniosłem na niego wzrok.
-Miłość
czasem nie wystarcza.
-Miłość
zawsze wystarcza. Nie potrzebne wam to wszystko. - omiótł wzrokiem cały pokój -
Moglibyście mieszkać w obskurnej kawalerce, ale gdybyście się kochali, to i tak
bylibyście szczęśliwi. Jesteście dorośli. Będziecie mieli dziecko, czy się wam
to podoba czy nie. I musicie myśleć jak dorośli, nie macie czasu na fochy i
zastanawianie się czy to dobry pomysł żyć razem czy nie. Na litość Boską,
wszyscy wokół wiedzą, że nie możecie żyć bez siebie.
Spojrzałem
na niego zaskoczony tym co powiedział. Otworzyłem usta, ale nie wiedziałem
nawet co mam mu odpowiedzieć, więc je zamknąłem i wróciłem do malowania. Nie
odezwaliśmy się do siebie już do końca naszej pracy. Miał rację, oczywiście, że
miał rację.
Ale
spokojnie Horan.
Małymi
kroczkami.
Gdy
skończyliśmy, stanęliśmy obok siebie w progu, zadowoleni ze swojej pracy.
Musieliśmy poczekać aż wszystko wyschnie, zanim wsadzimy tutaj meble. Akurat
Pani Żona Toma Ochroniarza zawołała nas na dół. Chwilę potem siedzieliśmy już
przy stole, jedząc pyszne ciasto z jagodami. Obserwowałem Toma i Panią... I
jego żonę. Byli szczęśliwi. I wtedy otworzyłem szeroko oczy, zdając sobie
sprawę z tego, że moi rodzice nie mają pojęcia, że będą dziadkami. Przeprosiłem
ich na chwilę i wstałem od stołu, po czym wyszedłem na taras i wybrałem numer
do mamy. Odebrała po dwóch sygnałach.
-Niall,
skarbie! Jak ty dawno nie dzwoniłeś, co słychać? Powiesz mi w końcu dlaczego
nie przyjechałeś na święta?
Przewróciłem
oczami.
-Och mamo,
miałem parę rzeczy do załatwienia.
-Ale
wszystko w porządku?
-Tak, już
tak.
-Więc kiedy
nas odwiedzisz?
Westchnąłem.
-Właśnie,
mamo. Przyjadę niedługo z Chloe.
-Przywieziesz
w końcu do nas swoją dziewczynę? No nareszcie, skarbie! Już się nie mogę
doczekać.
Zaśmiałem
się.
-Tak, mamo,
ja też. - powiedziałem , a potem jeszcze chwilę pogadaliśmy o pierdołach,
pożegnaliśmy się i się rozłączyłem. Popatrzyłem na wyświetlacz telefonu i
wróciłem do środka.
Kiedy
skończyliśmy całą robotę był już wieczór. Podziękowałem Tomowi i mamie Chloe za
wszystko i wyszedłem z ich domu, kierując się z powrotem do szpitala. Tym razem
było cholernie zimno, więc wziąłem taksówkę. Całymi dniami tak kursowałem.
Mieszkanie, szpital, dom Chloe, szpital, mieszkanie Liama i Emmy, szpital, i tak
w kółko. Gdy dotarłem na miejsce, zderzyłem się z Alice w progu od sali, gdzie
leżała moja dziewczyna.
-Byłaś tu
cały czas? - zapytałem zaskoczony.
-Warta to
warta. - odparła z uśmiechem, po czym
cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie i szybko się ulotniła. Nie wiem dlaczego
Alice skojarzyła mi się z osłem ze Shreka. Była taką optymistką. Z tym, że
osioł teraz by został z nami i zaproponował, że zrobi jajecznicę.
Potrząsnąłem
głową i wszedłem do środka. Chloe siedziała na łóżku i przyglądała się swojemu
gipsowi na ręce. Podniosła wzrok, słysząc jakiś ruch i uśmiechnęła się na mój
widok.
-Cześć
kochanie. - powiedziała cicho, a ja podszedłem i pocałowałem ją delikatnie, po
czym usiadłem na łóżku i spojrzałem na nią.
-Działo się
coś ciekawego?
Pokiwała głową.
-Alice się
zakochała.
Zaśmiałem
się.
-To dlatego
jest taka rozentuzjazmowana.
Chloe
prychnęła i machnęła zdrową ręką.
-Nie, ona
zawsze taka jest. Ale tym razem serio się zakochała. Oczy jej się świeciły, jak
bez przerwy nawijała o Harrym. Mam tylko nadzieję, że nie złamie jej serca.
-Harry?
Nigdy w życiu. Jest jaki jest, ale szanuje kobiety. A na szpitalnym korytarzu
widziałem jak na nią patrzył. Będą razem.
Uśmiechnęła
się szeroko.
-A,
właśnie. Przed chwilą był tutaj lekarz i powiedział, że pojutrze mnie wypiszą.
Wreszcie wolność.
-To
świetnie. Wreszcie pojedziemy do Irlandii. - odparłem z uśmiechem, patrząc na
nią jak gdyby nigdy nic. W odpowiedzi zmarszczyła brwi, patrząc na mnie z
dezorientacją.
-Co?
-Jedziemy
do Irlandii. Dzwoniłem do mojej mamy. Chyba najwyższy czas, żeby moi rodzice
cię poznali. I przy okazji dowiedzą się o Kwiatuszku.
Popatrzyła
na mnie przez chwilę.
-No dobra.
Nigdy nie byłam w Irlandii.
-Ja też.
Spiorunowała
mnie wzrokiem, a ja zacząłem się śmiać. Po chwili do mnie dołączyła.
-Kocham
cię, wiesz? - powiedziała nagle.
Uśmiechnąłem
się do niej i złapałem ją delikatnie za rękę. Patrzyła na mnie tym samym
wzrokiem, co dwa lata temu. Na dachu. Gdy śpiewałem jej "Little
Things". Patrzyła tym samym beztroskim spojrzeniem, pełnym miłości. Tom
miał rację. Miłość wystarczy do szczęścia.
Pomogłem
Chloe zabrać wszystkie rzeczy, otuliłem ją płaszczem i skierowaliśmy się do
wyjścia ze szpitala. Ledwie otworzyliśmy drzwi i od razu je zamknęliśmy,
oślepieni fleszami.
-Kurwa. -
powiedziałem, za co zaraz dostałem w głowę od Chloe.
-Nie
przeklinaj. Nie ma jakiegoś tylnego wyjścia?
-Poczekaj.
- pomogłem jej usiąść na krześle szpitalnym, po czym podszedłem do jakiejś
pielęgniarki i zapytałem ją, czy nie możemy wyjść tyłem, innym wyjściem. Po
chwili jakoś się z nią dogadałem, zadzwoniłem do Liama, żeby po nas przyjechał
i trzymając Chloe za rękę, ruszyliśmy za pielęgniarką.
Po chwili
byliśmy już w samochodzie z Liamem, a Chloe leżała na moim ramieniu i próbowała
zasnąć.
-Ej ludzie.
Słuchajcie. - odezwał się nagle Liam, patrząc na nas przez lusterko -
Ustaliliśmy z Emmą datę ślubu. Tzn. jeszcze niedokładną, ale na pewno w
sierpniu. Emma uwielbia lato, a lipiec jest narażony na burze, więc oboje
zdecydowaliśmy, że będzie to sierpień. Niedługo pewnie dostaniecie oficjalne
zaproszenie.
Oboje z
Chloe uśmiechnęliśmy się do niego.
-Wiesz,
jaka będę wtedy gruba? - powiedziała moja dziewczyna, po czym przytuliła się
mocniej do mnie.
Liam
odwiózł nas pod dom Chloe. Zabrałem jej torbę, podziękowałem przyjacielowi i
pomagając dziewczynie, wprowadziłem ją do domu. Niemal od razu podskoczyła do
niej jej mama, a ja się ulotniłem, odkładając torbę w salonie. Chloe była
słaba, więc po chwili wróciłem, żeby pomóc jej ściągnąć buty i pani Woods
uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo, po czym zniknęła w kuchni.
-Chcę ci
coś pokazać. - powiedziałem, stając naprzeciwko dziewczyny. Przechyliła głowę
na bok i uśmiechnęła się do mnie. bez słowa pociągnąłem ja po schodach w górę,
a gdy byliśmy już na piętrze, kazałem jej zamknąć oczy. Zachichotała i zrobiła
to. Wiedziałem, że i tak podgląda, więc poszedłem przodem, ciągnąc ją za rękę,
a gdy otworzyłem drzwi do nowego pokoju, odsunąłem się obok. Pochyliłem się nad
nią.
-Możesz już
otworzyć. - szepnąłem do jej ucha.
Ostrożnie
otworzyła oczy, a widząc pokój dla dziecka, ścisnęła mnie mocniej za rękę i
otworzyła usta ze zdziwienia. Pokój nie był duży, ale przytulny, w ciepłych
kolorach różu i jasnego drewna. Po prawej stał kojec, a obok niego bujany
fotel. Zaraz obok przy ścianie stał wąski regał, a na nim mnóstwo książek z
bajkami dla dzieci. Po drugiej stronie znajdowała się jasna, drewniana komoda.
Ubrań w niej nie było, stwierdziłem, że zajmiemy się tym już wspólnie. Na
komodzie siedziało kilka pluszaków, przedstawiających różne zwierzęta. Nie
kupowałem zbyt dużo zabawek, bo się na tym nie znam, poza tym stwierdziłem, że
Chloe też chciała by mieć trochę frajdy z tego. Moja dziewczyna jak zaczarowana
puściła moją dłoń i weszła w głąb pokoju, rozglądając się wokół. Podeszła do
kojca i dotknęła delikatnie jednego z małych, kolorowych motylków, zawieszonych
nad łóżeczkiem. Obserwowałem, jak uśmiechnęła się do siebie. Potem odwróciła
się i podeszła do mnie, mocno się przytulając do mojej klatki piersiowej.
-Niall, to
jest cudowne. - wyszeptała, a potem odsunęła się, by na mnie spojrzeć z dołu. -
Zrobiłeś to wszystko sam?
-Z małą
pomocą Toma.
Uśmiechnęła
się szeroko, a w jej oczach błysnęły łzy.
-Dziękuję.
- powiedziała i znów przytuliła się do mnie. Objąłem ją ramionami.
-Hej, nie
płacz. - szepnąłem w jej włosy.
-To łzy
szczęścia.
-Jesteś
teraz szczęśliwa?
-Tak.
Powoli się
wypalam, ale już niedaleko do końca.
Ten rozdział jest najslodszym rozdziałem jak dotąd (jak dla mnie) tyle w nim miłości Chloe i Niall'a <3 @Mardalenka
OdpowiedzUsuńPani Żona Toma Ochroniarza - UWIELBIAM TO! XD hahahaha <3
OdpowiedzUsuńcudownie słodki :*
Jak ja kocham perspektywę Nialla <3
OdpowiedzUsuńI na dodatek ta Pani Żona Toma Ochroniarza xd
Kate x
Aww *.* szkoda ze niedługo koniec :(
OdpowiedzUsuńszkoda, ze koniec, bardzo lubie to ff :) rozdział bardzo fajny
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja ciąąąągle podczas czytania tego rozdziału się uśmiechałam? Jejku... nadal się kurde uśmiecham jak idiotka sama do siebie. Kończę czytać i widzę 23.23 <3 Kochana, to jest znak :* Nawet nie wiem co mam napisać tutaj. Uwielbiam to ff, jest ono jednym z pierwszych jakie zaczęłam wgl czytać i dlatego mam do niego ogromny sentyment i się najzwyczajniej w świecie do niego przywiązałam. Głównie to dzięki tobie zaczęłam pisać. Coś mnie po prostu tchnęło :* A raczej ktoś.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak poradzę sobie z faktem, że kiedy wieczorem wejdę na stronę "Escape" z poczuciem oczekiwania na nową notkę, doznam szoku i rozczarowania po raz kolejny, ponieważ nie będzie na mnie już nigdy czekał "świeżo upieczony" rozdział...
Jednak ślad po tym opowiadaniu w sercu zostanie na zawsze <3 Podziwiam cię za twój talent i dziękuję za doprowadzanie mnie do uśmiechu na twarzy, po całym wykańczającym dniu.
Pociesza mnie tylko fakt, że to jeszcze nie koniec. Jednak coś tak czuję, że jeszcze kiedyś wrócę do tego ff i na nowo przeżyję historię Nialla i Chloe.
Uwielbiam ten rozdział. Jeden z najlepszych. Nie da się nie uśmiechnąć. Muszę pamiętać o "małych kroczkach", przyda mi się to.
Dzisiaj mam wenę na rozwody, więc rozwodzę się dzisiaj i pisze przeeeedwczesne pożegnanie :) No cóż, mam nadzieję, że mi to wybaczysz, ale musiałam <3 Kocham Cię i twoje opowiadanie. Od samego początku i do samego końca. Ogromnie się cieszę, że twoje opowiadanie stanęło na mojej drodze <3
To chyba najcudowniejszy komentarz jaki w życiu dostałam. Dziękuję Ci, kochanie. Przez Ciebie sama zaczęłam się uśmiechać jak debil do komputera :D
UsuńNie ma za co :* Jakoś mi się zebrało na rozczulanie, więc napisałam :)
UsuńTo tylko fakty, kochana ♥ Uwierz mi, ktoś jeszcze kiedyś powie ci coś podobnego, kiedy będziesz siedziała przed jakimś biurkiem, a przed tobą będzie ogromna kolejka osób (być może nie tylko dziewczyn), zdolnych zabić, żeby zdobyć TWÓJ autograf, na TWOJEJ książce :)
Mam nadzieję, że kiedyś sięgnę na półkę, po lekturę twojego autorstwa ♥ Z całego serca trzymam za to kciuki ♥
Ach ta żona ochroniarza xd Kurcze! Czemu do musi być opowiadanie?! Czemu na prawdę np. mojej skromnej osobie (wiem jest taka wspaniała że aż w ogóle xd)? Wiem to tylko ff i to tylko zmyślona historia oparta pewnie trochę na marzeniach. Sama pizę i czasem myślę że właśnie tak bym chciała. Ale kurde to musi być tylko wytwór wyobraźni!!! Jednak ja iż mam mały móżdżek 5 latki to wyobraźnię mam co niemiara xd Kocham ten fanfic i co tu dużo pisać... zapraszam do siebie xd
OdpowiedzUsuńwww.destiny-harrystylesff.blogspot.com
Świetne ! Nic wiecej nie dodam :* <3
OdpowiedzUsuńojć :/ no miałam genialny kementarz, i mi sie coś usunęło :< no nic. spróbuje to samo jeszcze raz, chociaż po części ;)
OdpowiedzUsuńCiesze się, ze Alice jest tak naprawdę NAPRAWDE zakochana :) i fajnie, ze w Harrym! nasze trijo* przyjaciółek zakochało się w triju* z 1D ;)
przesłodziuchny rozdział normalnie cudny! fajnie, zże chloe i niall są razem i genialnie, że jadą do Irlandii!
powaliłąś mnie tym "Pani Żona Ochroniarza Toma" xD Mistrzostwo xD a tak wgl jak oni mają na nazwisko? O_o xD
nie wypaliłaś sie :) to nie są oznaki wypalenia!
nwm co jeszcze pisałam :/ małam wene :(
pozderki
Cherry Blossom
(gumisiek98)
*nwm jak to napisać xD
Nie wymyśliłam im nazwiska i skapłam się właśnie przy pisaniu tego rozdziału. Ale stwierdziłam, że nie jest to niezbędna informacja, więc już niech zostanie tak jak jest :D
Usuńo.o rozdzialik <3 jesteś geniuszem serio! Piszesz nie dość że praktycznie bezbłędnie to jeszcze rozrywkowo i no po prostu genialnie.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Szkoda że zbliża się koniec ale to kiedyś musiało nastąpić. Niestety. Myślałam że brzuch mi eksploduje jak Niall zaczął wymyślać jak ma mówić do mamy Chloe. Hah xdd wg. KWIATUSZKU ahw. cudo.
http://lonelygirl-fanf-1d.blogspot.com/
swietny rozdział !
OdpowiedzUsuńMówiąc krótko: fantastyczny rozdział :) Cieszę się, że Chloe i Niall znów są blisko, że będą mieli córeczkę, w ogóle wszystko świetnie :) Szkoda tylko, że zbliża się koniec... Tak bardzo lubię to opowiadanie... A teraz pozdrawiam i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńNajlepsza :) niby zanik weny a i tak wychodzi Ci świetnie.Szkoda ,że nas niedługo zostawisz no ale życze Ci powodzenia.I mam nadzieje ,że nabierzesz pomysłów na koniec tej pięknej historii.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Ten rozdział, jak z resztą każdy pozostały, bardzo mi się podoba! :) pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńGenialny <3 Uwielbiam cię ;* i czekam że zniecierpliwieniem na kolejny rozdział ;) ;*******
OdpowiedzUsuńWpadłam na twojego bloga wczoraj,i mówię tu o pierwszej części, i po prostu się zakochałam. Mimo, że nie mam specjalnego fioła na punkcie One Direction, chyba, że chodzi o piosenki, to naprawdę cudownie czytało mi się twoje opowiadanie. Sama pisze, więc wiem jak to jest, czuć pustkę w środku, pustkę w głowie i to uczucie, że nic więcej się nie napisze. Dlatego życzę Ci weny, jakiegoś motoru, który sprawi, że lampka zaświeci się nad twoją głową i wpadniesz na kolejny genialny pomysł. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i proszę, nie zostawiaj uzależnionej osoby bez towaru ;)
OdpowiedzUsuńOo, jak słodko <3 Niecierpliwie czekam na następny rozdział, a tymczasem:
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award: http://lonely-shapeshifter.blogspot.com/p/liebster-award.html
+Niedługo nowy rozdział!
Pozdrawiam :)
Czytam to i tak romantycznie sie zapowiada a nagle ... BAMM .. Pani Żona Toma Ochroniarza i czar prysł i cały czas sie śmiałam ;P Rozdział jak zwykle doskonały ;##
OdpowiedzUsuń/Bakteria ;3
41 year-old Social Worker Perry Newhouse, hailing from Saint-Jovite enjoys watching movies like "Awakening, The" and Basketball. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a RX. Przydatne zasoby
OdpowiedzUsuń