Spojrzałam na Nialla i ścisnęłam go mocniej za rękę, a on uśmiechnął
się do mnie promiennie. Sekundę później drzwi się otworzyły i stanęła w nich
starsza, drobna kobieta, uśmiechnięta od ucha ood ucha. Od razu rzuciła się w
objęcia własnego syna, kompletnie mnie ignorując, po czym gdy już się od siebie
odkleili, zauważyła moją obecność i jej uśmiech zgasł. Zmierzyła mnie wzrokiem
od góry do dołu.
-Dzień dobry. - powiedziała tylko lodowatym głosem, przez co ścisnęłam
rękę Nialla jeszcze mocniej.
-Dzień dobry. - starałam się brzmieć normalnie i nawet się
uśmiechnęłam, ale nie odwzajemnniła tego, tylko bez słowa odwróciła się i
ruszyła w głąb własnego domu. Niall pociągnął mnie za nią za rękę, wciąż
uśmiechnięty, jakby nie zauważył, że nie zrobiłam dobrego wrażenia na jego
matce.
Zapowiada się ciekawy dzień.
Westchnęłam i niechętnie ruszyłam za chłopakiem. Gdy weszliśmy do
salonu, otworzyłam szeroko oczy, widząc, że przy stole nie siedzą tylko rodzice
blondyna, ale cała jego rodzina. Babcia, dziadek, brat, jego żona, jakieś małe
dziecko, może jacyś kuzyni. Razem przy stole było 10 osób i wraz z momentem
kiedy weszliśmy do pomieszczenia, wszystkie rozmowy ucichły i wszyscy bez
wyjątku spojrzeli w naszą stronę takim wzrokiem, jakby w ogóle nie spodziewali się
naszej wizyty. Mama Nialla zaczęła coś mówić, ale w ogóle jej nie słyszałam,
tylko rozglądałam się po stole, szukając wolnego miejsca. Jedno było między
jego babcią i kuzynem (chyba był kuzynem), który miał nie więcej niż 16 lat.
Natomiast drugie miejsce między rodzicami Nialla.
Aha, ok. Czyli nawet nie siądziemy obok siebie?
Kompletnie załamana musiałam puścić rękę chłopaka, moją ostatnią
nadzieję na przetrwanie tego wieczoru i ruszyłam na swoje miejsce, podczas gdy
synek usiadł sobie obok mamusi, a ta zaczęła go głaskać po głowie. Och błagam,
przecież on ma 23 lata.
Powstrzymałam się resztami rozsądku, żeby nie przewrócić oczami i
usiadłam przy stole.
-Cześć, jestem Derek. - odezwał się kuzyn (chyba) i uśmiechnął się do
mnie szeroko. Odwzajemniłam jego uśmiech. Od razu zrobiło mi się cieplej na
sercu. Przynajmniej jedna osoba w ogóle wykazała jakiekolwiek chęci, żeby się
chociaż przedstawić.
-Chloe. - odparłam i wyciągnęłam do niego dłoń, a on ją złapał,
obrócił wierzchem do góry i złożył na niej pocalunek, patrząc mi głęboko w
oczy. Ok, mój entuzjazm przygasł wraz z momentem, gdy zdałam sobie sprawę z
tego, że ten gówniarz mnie podrywa. Szybko się od niego odsunęłam i odwróciłam
wzrok w inną stronę, modląc się, żeby ten wieczór minął jak najszybciej. Cała
rodzina prowadziła swobodną pogawędkę, śmiali się z żartów, których nie
rozumiałam, podczas gdy ja siedziałam sztywno jak słup soli i zastanawiałam się
po jaką cholerę tutaj przyjechałam. Starałam się wyłapać spojrzenie Nialla, ale
nadaremno. Pomyślałam o ciazy. Niby jak mamy ich teraz poinformować o tym, że
spodziewamy się dziecka?
Przełknęłam ślinę i w tym momencie do jadalni weszło 5 dziewczyn.
Każda niosła tacę z jakimś żarciem, więc
przypuszczam, że były one kelnerkami. Tylko dlaczego miały bluzki z tak wielkim
dekoltem? Sekundę potem centralnie przede mną położono pieczoną świnię z
jabłkiem w pysku. Przeraziłam się na ten widok. Biedny mały prosiaczek
wyglądał, jakby został wsadzony do piekarnika żywcem. Znów przełknęłam ślinę i
podniosłam wzrok, widząc Nialla, który bezczelnie gapił się na biust kelnerki,
która akurat pochylała się obok niego nad stołem. Odchrząknęłam zirytowana, ale
nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Po chwili na moim talerzu wylądowały
ziemniaki, surówka i jakieś mięso, ale z pewnością nie był to prosiaczek, bo on
pozostał nietknięty. Robił pewnie za kiczowatą dekorację. Kiedy wszyscy zabrali
się za jedzenie, ja też ukroiłam kawałek mięsa i ugryzłam. Nie miałam
kompletnie apetytu, a mięso było paskudne, ale stwierdziłam, że nie będę nic
mówić i jakoś to przełknę.
-Więc, Chloe. - odezwał się ojciec Nialla - Skąd pochodzisz?
O kurcze, no kto by pomyślał że ktokolwiek oprócz Dereka się do mnie
odezwie.
-Z Londynu. - odparłam, uśmiechając się nieśmiało.
Matka Horana prychnęła.
-Cóż, synu. Myślałam, że znajdziesz sobie bardziej międzynarodowe
towarzystwo.
-Ależ mamusiu, nie muszę mieć dziewczyny z Brazylii. - odparł Niall
słodkim głosem. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
Nie no, on naprawdę powiedział do niej "mamusiu"?
Miałam ochotę zwymiotować, ale powstrzymałam się i powoli wzięłam
kieliszek z winem. Kurde, nie było żadnej wody, a ja w ciąży nie powinnam pić
alkoholu, ale nie miałam za bardzo wyjścia. Stwierdziłam, że nie będę pogarszać
swojej sytuacji i wypiję tą głupią lampkę wina. Spojrzałam na Nialla, ale on
nie protestował. Był zbyt zajęty swoją mamusią.
-Dlaczego ma tak krótkie włosy? - zapytała znów, a w tym momencie
kuzyn Derek położył mi rękę na udzie i zaczął ją przesuwać w górę. Było to tak
nagłe, że zakrztusiłam się winem i zaczęłam kaszleć.
-I te maniery przy stole. - skomentowała oburzona babcia, podczas gdy
ja wciąż kaszlałam, równocześnie próbując strzepnąć łapska tego gówniarza z
moich nóg.
-Dlaczego jeszcze się nie pobraliście?
-A co z dziećmi?
-Dlaczego nie broniłaś się, kiedy Tamara chciała cię zadźgać na
śmierć?
-Czemu uderzyłaś Josha? To taki dobry chłopiec...
Rozejrzałam się pospiesznie, podczas gdy wszyscy zasypywali mnie
pytaniami, przekrzykując siebie nawzajem.
-I dlaczego masz na sobie piżamę?
Zmarszczyłam czoło i spuściłam wzrok, zauważając, że faktycznie mam na
sobie różową piżamę z misiami. I wtedy wszyscy zaczęli się śmiać, a ja
oddychałam szybciej, i szybciej, czując, że zaraz zemdleję.
Podniosłam się gwałtownie, otwierając oczy. Czyjaś ręka złapała mnie
za ramię. Spojrzałam w bok, dysząc ciężko i zauważyłam badawcze spojrzenie
Nialla.
-To tylko sen, kotku. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie,
zamykając w uścisku. Chwilę zajęło mi skojarzenie faktów.
To był sen.
Jesteśmy w samolocie.
Lecimy do Irlandii.
O kurde, a jeśli to był proroczy sen?
-Niall, nie chcę tam jechać. - wyszeptałam, na co on się zaśmiał.
-Chloe, mówiłaś to już jakieś 50 razy. Prędzej czy później będziesz
musiała się zmierzyć z moimi rodzicami, a naprawdę nie ma się czego bać. Jestem
pewny, że cię pokochają.
Westchnęłam tylko w odpowiedzi i zamknęłam oczy, ale pilnując się,
żeby nie zasnąć. Nigdy nie chcę już wracać do tego głupiego snu.
Jakieś pół godziny później byliśmy już na miejscu. Niechętnie ruszyłam
do wyjścia, gdzie czekały na nas już walizki. Ach, nie ma to jak być dziewczyną
obrzydliwie bogatego członka najsławniejszego boysbandu na świecie. Oczywiście
to był sarkazm. Uważałam, że to nie w porządku, że inni muszą czekać tyle
czasu, aż ich walizka dotrze na taśmę, a my mamy wszystko od razu.
Wpakowali nas do jakiegoś samochodu i jechaliśmy nim dobre 2 godziny.
Prawie całą drogę prosiłam Nialla, żebyśmy najpierw pojechali do hotelu, a
dopiero później do jego rodziców i w końcu się zgodził. Oczywiście hotel był 5
gwiazdkowy, z tymi wszystkimi bajerami i łazienką większą niż zwykłe mieszkanie
w bloku. Szybko się ogarnęłam, przebrałam i uśmiechnęłam się pocieszająco do
własnego odbicia w lustrze, ale w moich oczach było widać strach i zmęczenie.
Naprawdę bałam się, że mnie nie polubią. Nie wiem ile tak stałam, aż do
łazienki wszedł Niall i stanął za mną, kładąc ręce na moim brzuchu.
Uśmiechnęłam się do jego odbicia, ale tym razem był to szczery uśmiech. Chłopak
delikatnie musnął wargami moją szyję.
-Musimy iść, powiedziałem, że będziemy na obiedzie.
Westchnęłam i pokiwałam głową, pozwalając mu wyprowadzić się z
łazienki.
Stanęliśmy przed drzwiami małego, przytulnego domku i Niall nacisnął
dzwonek. Poprawiłam swoją sukienkę. Była przylegająca, więc ewidentnie było
widać mój brzuch, ale nie sądziłam, żeby zorientowali się od razu, że jestem w
ciąży. Myślałam, że raczej pomyślą, że troche sobie ostatnio przytyłam.
Przygryzłam ze zdenerwowania dolną wargę, ale Niall pociągnął lekko za moją
brodę tak, że ją puściłam i spojrzałam w stronę chłopaka.
-Przestań panikować, polubią cię. - wyszeptał i schylił się, żeby mnie
pocałować, ale nie zdążył tego zrobić, bo drzwi się otworzyły i stanęła w nich
drobna kobieta, taka sama jak z mojego snu. Miała na sobie brązowy kostium,
komponujący się z krótkimi blond włosami.
-Och, Niall! - powiedziała uradowana i przytuliła go do siebie. Jednak
trwało to krótko, bo już sekundę później się od niego odkleiła i spojrzała na
mnie, uśmiechając się szeroko. - A ty musisz być Chloe. Tak się cieszę, że
wreszcie cię poznałam. Już myśleliśmy, że nigdy się nie doczekamy, aż Niall cię
przywiezie.
Odwzajemniłam jej uśmiech, czując falę ulgi.
-Mi również miło panią poznać, pani...
-Och, mów mi po prostu Maura, skarbie. - odparła, po czym entuzjastycznie
machnęła ręką i zaprosiła nas do środka. Niall uśmiechnął się do mnie, próbując
mi przekazać "A nie mówiłem?". Zadowolona weszłam do środka, gdzie
stał już tata Nialla. Niski, grubiutki mężczyzna z szerokim uśmiechem wydawał
się być sympatyczny. Przedstawił mi się, po czym oboje zaprosili nas do
jadalni. Mój sen się nie sprawdził, ponieważ przy stole były tylko 4 miejsca
dla mnie, Nialla i jego rodziców.
Kolacja przebiegła spokojnie, jedliśmy jakieś typowe, irlandzkie
potrawy, które bardzo mi smakowały. Rodzice Nialla byli naprawdę mili.
Opowiadali śmieszne historie z dzieciństwa Nialla. Pytali o wiele rzeczy, ale
raczej banalnych, typu: co studiuję, jakie jest moje hobby, czym się zajmują
rodzice itd. Byłam trochę zestresowana, ale blondyn cały czas trzymał mnie za
rękę, uśmiechał się do mnie i bardzo często dorzucał do moich odpowiedzi jakiś
zabawny komentarz, więc atmosfera znacznie się rozluźniła. A potem zaczął
opowiadać o tym, jak się poznaliśmy i jak się we mnie zakochał, a ja
uśmiechałam się jak mała dziewczynka, patrząc na niego.
-...I wtedy ktoś wrzasnął moje imię i zaczęło nas gonić stado fanek.
Cudem się ukryliśmy, a potem ktoś nam zrobił zdjęcie i na drugi dzień nasza
fotka opanowała cały internet. - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał i
zerknął na mnie, posyłając mu uroczy uśmiech - Już wtedy się w niej zakochałem,
chociaż nie zdawałem sobie z tego jeszcze sprawy. Chloe bardzo mnie zmieniła,
na lepsze oczywiście. Nauczyła mnie szanować to, co się ma. Nauczyła mnie żyć.
Pokazała mi, jak być silnym. Jak panować nad złością. Jak wybaczać. Chloe
nauczyła mnie kochać. I jest najcudowniejszą kobietą jaką w życiu spotkałem.
Motylki w brzuchu się obudziły, chociaż nie byłam pewna czy to
motylki, czy moje dziecko. Odruchowo dotknęłam dłonią brzucha, a Niall zerknął
w tamtą stronę, spojrzał na mnie porozumiewawczo, po czym przeniósł wzrok na
rodziców. Wyprostowałam się, doskonale wiedząc co zamierza im powiedzieć.
-Mamo. Tato. - zrobił krótką przerwę i złączył usta w cienką linię,
jakby się nad czymś zastanawiał, a ja mocniej ścisnęłam go za rękę - Musimy wam
coś powiedzieć. Więc... Ee... Chloe jest w ciąży. Będziecie mieli wnuczkę.
Oboje zamarli. Patrzyliśmy na siebie nawzajem w ciszy i trwało to
dobre kilka sekund, zanim mama Nialla się ocknęła, uśmiechnęła się szeroko i
wstała od stołu, po czym ruszyła obchodząc go dookoła, w naszą stronę.
-O mój Boże, to cudownie! Słyszysz Bobby? Będziemy dziadkami! Och
Chloe - powiedziała czule, podchodząc do mnie, więc ja również wstałam a ona
przytuliła mnie mocno do swojego drobnego ciała - Gratulacje kochani! Który to
już miesiąc?
-Trzeci - odparłam, uśmiechając się do niej przyjaźnie. Kamień spadł
mi z serca, że mamy to już za sobą i że przyjęli to pozytywnie. Jeden problem z
głowy. Patrzyłam, jak ojciec wymienia z synem uścisk dłoni, po czym męskim
ruchem go przytula, klepiąc po plecach. A później jego mama całuje go po całej
twarzy. Byli tacy sympatyczni i z daleko było widoczne, jak bardzo kochają
syna. Musiało być dla nich trudne to, że Niall ma dla nich tak mało czasu,
szczególnie ostatnio, a teraz będzie miał go jeszcze mniej ze względu na mnie i
dziecko. Zrobiło mi się żal jego rodziców i przez chwilę zapragnęłam przeprowadzić
się do Irlandii.
W sumie, nie byłby to tak głupi pomysł.
Obudziło mnie łaskotanie po szyi. Mruknęłam coś pod nosem i
przycisnęłam kołdrę mocniej do siebie, ale łaskotanie nie ustępowało, a
dodatkowo usłyszałam cichy chichot. Niepewnie otworzyłam oczy i spojrzałam na
Nialla, który delikatnie sunął nosem po mojej skórze. Uśmiechnęłam się leniwie
do niego.
-Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek, kochanie. - wyszeptał
tuż przy moich ustach, po czym złożył na nich delikatny pocałunek.
-Mógłbyś się chociaż postarać o jakieś kwiaty. - burknęłam i
odwróciłam się plecami do niego, a on zaśmiał się w odpowiedzi.
-Och skarbie, nie doceniasz moich możliwości. Mam dla ciebie coś
znacznie lepszego niż kwiaty.
Odwróciłam głowę w jego stronę, marszcząc brwi, chociaż sama nie
mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Biżuterię?
Pokręcił przecząco głową.
-Zgaduj dalej.
Przewróciłam oczami i prychnęłam.
-Schowałeś szczeniaczka pod łóżkiem? - zapytałam uśmiechając się
jeszcze szerzej.
Nie odpowiedział mi, tylko znów się zaśmiał i przytulił mnie od tyłu,
głaszcząc mój brzuch. Po chwili jednak pocałował mnie w policzek i szybko
podniósł się z łóżka. Przecierając oczy podniosłam się do pozycji siedzącej i
spojrzałam na niego, podczas gdy Niall zaczął grzebać w mojej walizce, a po
chwili rzucił we mnie jakimiś ciuchami.
-Ubieraj się. - powiedział i dopiero teraz zauważyłam, że on jest już
przebrany. Miał na sobie ciemnoszare rurki z wiszącym krokiem, czarną koszulę i
czarne supry. Uśmiechnęłam się na widok jego włosów w nieładzie. Wyciągnęłam do
niego ręce, chcąc ich dotknąć. Niall przez chwilę patrzył na mnie niepewnie, aż
w końcu się poddał, westchnął i ruszył w moją stronę, odpinając pod drodze
najwyższy guzik koszuli. Opadł na łóżko nade mną, zmuszając mnie, bym znów się
położyła. Oparł się rękami po obydwu stronach mojego ciała i zaczął mi się przyglądać.
Wplotłam palce w jego miękkie włosy i pociągnęłam za nie lekko, a chłopak wydał
z siebie cichy warkot i gwałtownie przywarł swoimi ustami do moich.
Mieliśmy wyjść o 11 z hotelu, a wyszliśmy dopiero coś koło 15. Nie,
nie uprawialiśmy seksu. Niall wie, że nie jestem gotowa na takie… zbliżenie i
to szanuje, na szczęście. Po prostu nie chcę, żeby wspomnienia wracały. Tak
więc zanim się ogarnęłam po naszym małym obściskiwaniu, minęła dobra godzina, a
zanim jeszcze coś zjedliśmy to w ogóle na zewnątrz zaczęło się robić ciemno,
jak to w środku zimy. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy, chociaż sama nie
wiedziałam gdzie.
-Gdzie jedziemy? – zapytałam, zapinając pasy bezpieczeństwa.
-Niespodzianka. – odparł tylko i uśmiechnął się do siebie zadowolony.
Czyli na pewno nie jedziemy do jego domu. Westchnęłam, wiedząc, że i
tak nic mi nie powie, choćbym nie wiem jak go prosiła, więc po prostu oparłam
się wygodnie w fotelu. Nie wiem jak długo jechaliśmy w ciszy, aż w końcu
zasnęłam. Gdy się przebudziłam, zobaczyłam akurat znak z napisem „Dublin”,
który mijaliśmy. Od razu otworzyłam szeroko oczy i się rozbudziłam. Niall
zerknął na mnie.
-Znowu miałaś jakiś koszmar? Chloe, zaczynam się martwić. –
powiedział, patrząc na mnie czule.
-Dlaczego jesteśmy w Dublinie? – zapytałam prosto z mostu, a on
uśmiechnął się jak mały chłopczyk.
-Zobaczysz.
Wydałam z siebie pomruk niezadowolenia, ale zaraz mi przeszło, gdy
zobaczyłam, że wjeżdżamy na teren stadionu narodowego. Zaparkowaliśmy na jakimś
miejscu VIP i zauważyłam, że było tam sporo samochodów. A wszystkie warte
fortunę. Niall wysiadł z samochodu, po czym przebiegł na drugą stronę, by
otworzyć mi drzwi. Zaśmiałam się, widząc jego szeroki uśmiech, gdy podał mi
rękę, kłaniając się lekko. Przewróciłam oczami i pocałowałam go w policzek, po
czym ruszyliśmy w bliżej nieznanym mi kierunku. Spotkaliśmy jakiegoś starszego
faceta przy wejściu, który przywitał się z Niallem uściskiem dłoni, a potem
zaprowadził nas do szatni.
-Pewnie zastanawiasz się czemu tu przyszliśmy. - szepnął przy moim uchu. Pokiwałam głową.
-Wiesz, jak byłem mały i jeszcze miałem czas, to strasznie lubiłem piłkę.
Oglądałem wszystkie mecze, jeździłem na ten stadion. Po prostu chciałem ci
pokazać coś, co kojarzy mi się z dzieciństwem.
Uśmiechnęłam się szeroko. Wyobraziłam sobie małego chłopczyka,
uśmiechniętego od ucha do ucha, który robi falę wraz z tłumem kibiców na
trybunach.
-Panie Horan, moglibyśmy poprosić pana na sekundę? - zapytał jakiś
mężczyzna w garniaku i nie zwracając na mnie uwagi, wpatrywał się w blondyna.
Ten tylko westchnął i puścił w końcu moją rękę.
-Zaraz wrócę, kochanie. Pewnie chcą, żebym się przebrał w koszulkę reprezentacji
i zrobił sobie z nimi fotkę - szepnął do mnie - Mógłby ją pan zacząć oprowadzać
sam? - zwrócił się do gościa, który nas tutaj przyprowadził, a ten ochoczo
przytaknął. Niall posłał mi jeszcze jedno, przepraszające spojrzenie, po czym
wyszedł z szatni. Zerknęłam na mężczyznę, z którym zostałam, a on był już w
trakcie opowiadania mi różnych ciekawostek, ale za bardzo go nie słuchałam.
-No, to może wyjdziemy na stadion? - zapytał, a ja niepewnie pokiwałam
głową i poprawiłam szalik. Facet objął moje ramiona, przepuścił mnie w drzwiach
i ruszyliśmy korytarzem. Było słychać jakieś krzyki, tak jakby... Ale to
przecież niemożliwe, żeby grali mecz w środku zimy. W oddali zobaczyłam
cheerleadeerki, które stały przy samym końcu korytarza i im bliżej nich
byliśmy, tym machały pomponami szybciej. Zmarszczyłam brwi. Coś mi tu nie
pasowało.
-Co one tu robią? - zapytałam mężczyzny, ale on nie odpowiedział,
tylko uśmiechnięty wciąż szedł przed siebie.
Zdecydowane coś tu nie pasowało i byłam pewna, że Niall maczał w tym
palce. Gdy minęliśmy cheerleaderki, oślepiło mnie światło i odruchowo się
cofnęłam, ale wir cheerleaderek popchnął mnie do przodu. Mój przewodnik
zniknął, ale oczywiście mogłam się tego spodziewać. Usłyszałam gwizdek,
mrugnęłam parę razy i otworzyłam szeroko oczy, zdając sobie sprawę z tego, że
stoję na wielkim boisku, gdzie właśnie przerwano mecz, a spoceni mężczyźni na mnie patrzą. Nawet nie
było tak zimno. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że dach jest zamknięty i wtedy
zdałam sobie sprawę z jeszcze gorszej rzeczy. Całe trybuny były zapełnione i
wszyscy gapili się prosto na mnie. Poczułam jak się rumienię, chociaż sama nie
wiedziałam o co w tym chodzi. Opuściłam wzrok na piłkarzy, mając nadzieję, że
któryś z nich mi to wyjaśni, ale oni już nie zwracali na mnie uwagi, tylko
zaczęli się układać w szereg. Usłyszałam jakiś dźwięk przypominający werble.
Spojrzałam w górę i zauważyłam, że to kibice tupią nogami. I wtedy piłkarze
zaczęli podnosić koszulki. Każdy z nich miał na klatce piersiowej namalowaną
jedną literę. Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy czytałam powoli na jakie
zdanie się one składają. Już wiedziałam o co chodzi. Przytknęłam dłoń do ust,
próbując się nie rozpłakać, gdy mężczyźni skończyli i przede mną ukazał się
napis "Wyjdziesz za mnie?". Kibice na trybunach zaczęli robić falę.
Instynktownie się odwróciłam i tak jak myślałam, zobaczyłam Nialla, który uśmiechnął
się do mnie szeroko.
-Chloe. Kocham cię. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Moje
życie byłoby bez ciebie puste. Wiem, że wiele rzeczy spieprzyłem i nie
zasługuję na twoją miłość, ale nie potrafię cię zostawić. Nie umiem bez ciebie
żyć. Chcę się tobą opiekować. Chcę być powodem twojego uśmiechu. Chcę dawać ci
szczęście. Chcę, żebyś była moją księżniczką i będę walczył każdego dnia do
końca mojego życia, żebyś była szczęśliwa. Jeżeli mi na to pozwolisz.
Dlatego... - urwał, po czym przyklęknął i trochę zakłopotany wyciągnął czarne
pudełeczko z kieszeni. Ręce mu się trzęsły, na co uśmiechnęłam się jeszcze
szerzej, czując jak łzy napływają mi do oczu. Otworzył pudełeczko - Wyjdziesz
za mnie?
Nagle nastąpiła cisza. Miałam wrażenie jakby wszyscy zniknęli, chociaż
było tutaj ponad tysiąc osób. Chyba wszyscy wstrzymali oddech. Zaśmiałam się
cicho i spojrzałam na trybuny. A potem przeniosłam wzrok na Nialla, czując, że dłużej
nie jestem w stanie powstrzymać łez. Pokiwałam energicznie głową.
-Tak. Tak tak tak tak. - zaczęłam powtarzać, uśmiechając się jeszcze
szerzej, a wtedy wszyscy nad nami zaczęli wiwatować. Niall wziął mnie w
objęcia, uniósł w górę i zaczął się kręcić jak małe dziecko. Gdy w końcu
postawił mnie na nogi, wyciągnął pierścionek i ostrożnie wsunął mi na palec.
Był skromny. Delikatny, z pojedynczym diamentem. Ale był śliczny. Uniosłam
wzrok znad pierścionka na chłopaka i zauważyłam, że jego oczy nigdy nie
świeciły takim blaskiem. Był szczęśliwy.
-Chyba faktycznie nie doceniałam twoich możliwości.
Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go, próbując przekazać mu całą
swoją miłość. Po raz pierwszy poczułam pewność, że w końcu wszystko się ułoży.
Tyle się dzieje w moim życiu, że nie miałam czasu, żeby napisać dla
was coś lepszego. Przepraszam.