Druga część fanfiction o Niallu Horanie i Chloe Woods. Pierwsza część: emotive-emotions.blogspot.com

sobota, 28 czerwca 2014

23

Nie chciałam siedzieć w święta sama w mieszkaniu Emmy i Liama, więc w końcu cała przemarznięta wróciłam do domu. 
Nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć. Moje serce biło szybko już od dobrych dwóch godzin, kiedy plątałam się po ulicach Londynu po spotkaniu z Niallem. Dopiero po upływie czasu zdałam sobie sprawę z tego, co powiedział mi chłopak. Ulżyło mi, że przynajmniej miał konkretny powód, żeby mnie zdradzić. Nie chciało mi się w to wierzyć, ale nawet jeśli było to prawdą, a blondyn naprawdę nic nie czuł ani nie czuje do Berthy, to i tak to go nie usprawiedliwia. Złamał obietnicę. Zranił mnie i zdradził, w najgorszym momencie. Zostawił mnie samą. A ja teraz przez to już gubiłam się we własnych myślach. 
Weszłam do domu po dobrych kilku godzinach nieobecności i niemal od razu wszyscy się na mnie rzucili. Było późno, a mimo to Anne i Brian wciąż byli w budynku. 
Czekali na mnie? 
Nie zdążyłam nawet ściągnąć butów, a mama od razu przyciągnęła mnie do siebie, ściskając mocno w uścisku. Ponad jej ramieniem spojrzałam na Ann, która patrzyła na mnie z niepokojem. Wszyscy zaczęli coś mówić, ale w ogóle nie potrafiłam ich słuchać. Czułam się przytłoczona całą tą sytuacją, więc zupełnie ignorując ich słowa, nagle zapytałam czy mogę przenocować w domu. Wszyscy ucichli, prawdopodobnie wyczuwając, że wywierają na mnie zbyt dużą presję, a Tom bez słowa zaprowadził mnie do którejś z sypialni. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, a on tylko zmierzwił mi włosy jak małemu dziecku i powiedział, że zaraz przyniesie mi ciepłą herbatę. Poczekałam cierpliwie, aż zamknie za sobą drzwi, po czym usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi pod brodę, zwijając się w kłębek. Spojrzałam pustym wzrokiem na ścianę. Nawet już nie miałam siły płakać. 
Co się ze mną dzieje? Powoli staję się wrakiem człowieka. Zapominam już co jest dobre, a co złe. Gubię się we własnym umyśle. Mam wrażenie, jakbym wisiała nad przepaścią. Nie mogę ani spaść w dół, ani wspiąć się na górę. Nie potrafię zrobić nic, przez co jestem całkowicie bezbronna wobec świata i całej tej sytuacji. Już nawet nie wiem co podpowiada mi rozsądek. Czy Niall kłamie, czy mówi prawdę? Czy powinnam mu wybaczyć, czy nie? Czy zostać w Londynie, czy wyjechać do Kalifornii? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi. A najgorsze było to, że sama muszę dokonać wyboru. To ja zdecyduję jak to się dalej potoczy i szczerze mówiąc wcale się z tego nie cieszyłam. Byłam przerażona, że podejmę złą decyzję, która zaważy o całym moim życiu i życiu mojego dziecka. A na nim w tej chwili zależało mi najbardziej na świecie. 
Po chwili drzwi powoli się otworzyły i spojrzałam w tamtą stronę, ale nie stał w nich Tom, lecz moja mama. Odwróciłam wzrok z powrotem na ścianę, dając jej do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana rozmową. W normalnej sytuacji pewnie po prostu wyszłaby z pokoju, jak robiła to zawsze, ponieważ nie chciała mi się narzucać, ale teraz ostrożnie zamknęła drzwi i podeszła do mojego łóżka. Postawiła kubek z parującą cieczą na szafce nocnej i usiadła na łóżku tuż obok mnie. Żadna z nas się nie odezwała, a ja starałam się ją ignorować, ciągle patrząc w jeden punkt na ścianie. W końcu jednak nie wytrzymałam i przeniosłam wzrok na rodzicielkę, a łzy w moich oczach błysnęły w świetle księżyca. Mama przechyliła głowę na bok, patrząc na mnie ze smutkiem, po czym bez słowa przytuliła mnie do siebie, całując w czubek głowy. Tym razem nie chciałam uciekać. Pozwoliłam sobie na jej bliskość i przytuliłam się do niej mocno, zaciskając oczy. Siedziałyśmy tak przez dobre parę minut, a mama bez słowa starała się mnie uspokoić, głaszcząc regularnie moje włosy. 
-Jak się czujesz? – zapytała w końcu cicho, pochylając się nade mną.
-Zaraz chyba zwymiotuję. – bąknęłam tylko, nawet nie ruszając się z miejsca. 
-Chcesz o tym porozmawiać?
Nie wiedziałam, czy chcę o tym rozmawiać. Czułam, że muszę jej powiedzieć, ale nie byłam do tego przekonana. A jeśli zacznie panikować, albo wpadnie w szał i wyrzuci mnie z domu?
Och daj spokój, Chloe. Jesteś dorosła.
Czas wziąć się w garść i podjąć pierwszą decyzję.
-Tak. – odpowiedziałam pewnie i podniosłam się, by na nią spojrzeć. 
Uśmiechnęła się smutno i przejechała dłonią po moim policzku, jakby chciała mi podziękować, że jej zaufałam. Wzięłam głęboki oddech.
-Nie wiem od czego zacząć. – szepnęłam.
-Może od początku? Mamy czas.
Westchnęłam. 
-No dobra.
I zaczęłam opowiadać jej wszystko. Zaczynając od momentu, kiedy Modest postawił Niallowi ultimatum i musieliśmy się ukrywać, a kończąc na dniu, w którym Matt i Bertha dowiedzieli się o wszystkim, Matt mnie zgwałcił, dowiedziałam się, że jestem w ciąży i Niall mnie zdradził. Ostatnie słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. Omijałam szczegóły, mówiłam ogólnikowo, myśląc tylko o tym, żeby przez to przebrnąć i wyrzucić wspomnienia z mojej głowy. Gdy skończyłam mówić, zapanowała cisza, a ja nawet nie zauważyłam, że na przedramionach mam ślady po własnych paznokciach. Rodzicielka patrzyła na mnie kompletnie zszokowana, nie wiedząc co ma powiedzieć. Nie spodziewała się aż tak skomplikowanej historii. Szczerze mówiąc nie zdziwiłabym się, gdyby mi w nią nie uwierzyła, bo brzmiała na mało prawdopodobną. Już prędzej mogłaby pomyśleć, że zwariowałam i trzeba mnie zamknąć w psychiatryku.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej kochanie? – zapytała tylko, patrząc na mnie smutno, a ja odwróciłam wzrok.
-A ty po czymś takim byłabyś w stanie o tym rozmawiać? Bo ja już mam ciarki. – odparłam.
-Wiem kochanie. Ale możesz mi zaufać. 
-Ufam ci.
-Więc musimy znaleźć Matta. Ten człowiek musi zostać ukarany.
Wzruszyłam ramionami i westchnęłam, po czym spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
-To niczego nie zmieni. To nie sprawi, że o tym zapomnę. To nie cofnie czasu.
-Chloe. – złapała mnie za ramiona – Nie wrócisz czasu, ale możesz uratować komuś innemu życie. Skąd wiesz, może on jest chory psychicznie. Może będzie chciał gwałcić inne dziewczyny. Pomyśl o tym, że możesz temu zapobiec.
Spojrzałam jej w oczy. Oczywiście, że miała rację, ale naprawdę nie chciałam teraz zaprzątać sobie tym głowy. Miałam ważniejsze rzeczy do ogarnięcia. 
Mama chyba zauważyła, że się waham, bo od razu kontynuowała.
-Kochanie, nie przejmuj się. Poradzimy sobie. Wprowadzisz się z powrotem do domu i damy sobie jakoś radę. 
Przełknęłam ślinę i przygryzłam dolną wargę.
-Jutro wracam do Los Angeles. 

Następnego dnia rano zadzwoniła do mnie Emma i powiedziała, że Liam wrócił z „trasy” i mogę już odebrać swoją walizkę. Niestety doskonale wiedziałam, że nie zdążę tego załatwić przed wyjazdem, szczególnie, że są święta. Wychodząc z domu pożegnałam się ze wszystkimi, a oni tylko mówili, że wszystko się ułoży. Wiedziałam, że to nieprawda. Widziałam to nawet w ich spojrzeniu. Byłam tylko ciekawa kogo obwiniali. Matta? Nialla? A może mnie? Miałam wrażenie, że nikt mi nie wierzy. 
Od razu zamówiłam taksówkę i pojechałam do Emmy, gdzie na samym środku salonu spotkałam utęsknioną walizkę, która miała być rozwiązaniem na wszystko. A przynajmniej większość.
-I jak tam było u mamy? – zapytała blondynka, kładąc się leniwie na kanapie. Oparłam się o ścianę i spojrzałam na sufit. 
-Powiedziałam jej. 
Emma podniosła na mnie wzrok.
-I co? 
-Nic. 
Zmarszczyła brwi.
-Jak to nic?
Westchnęłam.
-To trochę skomplikowane. Ann powiedziała, że jest w ciąży, a ja byłam wkurzona więc wstałam i powiedziałam, że ja też jestem. Po czym wyszłam z domu i włóczyłam się po Londynie, aż wpadłam na Nialla. On zaczął się tłumaczyć, a ja nic nie słyszałam, bo moje serce dostało palpitacji, ale w końcu od niego poszłam i wróciłam do domu i opowiedziałam mojej mamie całą historię. Całą. A ona powiedziała, że sobie poradzimy i musimy znaleźć Matta.
Zerknęłam na przyjaciółkę, a ona patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Spotkałaś Nialla?! – krzyknęła, otwierając usta ze zdziwienia – Co ci mówił? O czym rozmawialiście?
-Nic ciekawego, naprawdę. Powiedział, że mnie kocha. I coś, że Bertha go zmusiła, bo miała moje zdjęcia. Nie wierzę mu. – wzruszyłam ramionami, a blondynka się podniosła do pozycji siedzącej.
-On nie kłamie.
-Serio myślisz, że Bertha miała moje zdjęcia? Niby skąd je wzięła?
-Może to ona była złodziejem telefonu. Nie wiem, ale Niall chyba wie, kto nim jest.
-I nie powiedział ci?
-Nie. Prędzej powiedziałby tobie.
-Jakbyś nie zauważyła, to nie utrzymuję z nim kontaktu.
Emma westchnęła.
-Wiem, że to trudne, ale jeśli mu nie wybaczysz, to będziesz tego później żałować, kiedy sobie odpuści i znajdzie sobie inną dziewczynę. 
-Wybaczyłabyś Liamowi, gdyby cię zdradził?
-On nigdy by mnie nie… - urwała nagle, a ja uniosłam brwi.
-Co chciałaś powiedzieć? 
-Nie, nic. 
-On by cię nigdy nie zdradził? Cóż. Ja o Niallu też tak myślałam.
-Chloe, to co innego. On tego nie zrobił umyślnie, tylko chciał cię chronić. 
Prychnęłam pod nosem.
-Potrafię sama siebie ochronić.
Przyjaciółka słysząc to spojrzała na mnie wymownie. Obie wiedziałyśmy jak idiotycznie to zabrzmiało, biorąc pod uwagę fakt, że jestem ofiarą gwałtu i prześladowania. Machnęłam tylko ręką, ignorując jej ironiczny wzrok i odepchnęłam się od ściany, postanawiając zmienić temat.
-Mam do ciebie prośbę. - wskazalam palcem na walizkę, leżącą na ziemi. - Dzisiaj wyjeżdżam, nie zdążę załatwić tej analizy DNA do testów na ojcostwo, więc musisz to zrobić za mnie.
-Dlaczego już dzisiaj wyjeżdżasz?
Wzruszyłam ramionami.
-Duszę się tutaj. Nie chce mieszkać z mamą, bo ona będzie się ze mną obchodziła jak z jajkiem i będzie nadopiekuńcza. Zresztą wiesz jaka jest moja mama. A nie chcę wam z Liamem cały czas zawracać dupy.
-EJ, przecież możesz tu zostać tak długo jak chcesz.
Uśmiechnęłam się.
-Wiem, skarbie, ale ja naprawdę mam dosyć narzucania się. I muszę trochę odpocząć. Poza tym strasznie tęsknię za Alice, więc pojadę tam na jakiś czas, a pewnie za miesiąc albo dwa tutaj wrócę. I tak będę musiała sprawdzić kto jest ojcem mojego dziecka.
-No dobrze. Załatwię to. Ale mam nadzieję, że nie będę musiała na ciebie długo czekać.
Zaśmiałam sie krótko i przewróciłam oczami.
-Będę tu szybciej niż myślisz.

Doleciałam do Los Angeles potwornie zmęczona. Przez natłok myśli w ogóle nie mogłam zasnąć w samolocie, do tego byłam strasznie głodna. Alice nie wiedziała, że przyjadę, chciałam jej zrobić niespodziankę, niestety nie obliczyłam tego, że znajdę się w naszym mieszkaniu w środku nocy. Jak zwykle drzwi były otwarte, bo brunetka nigdy nie kwapiła się, żeby je zamknąć. Ta dziewczyna w ogóle niczego się nie bała. Żyła spontanicznie, w ogóle nie obawiając się tego co będzie jutro. Ona cieszyła się każdym dniem i chociaż kompletnie olewała studia, to i tak wiedziałam, że będzie w życiu szczęśliwa. Zazdrościłam jej tego. Bije od niej taka pozytywna energia, której w tym momencie najbardziej potrzebuję. 
Po cichu zamknęłam drzwi i weszłam do naszego wspólnego pokoju. Z rozmachem zapaliłam światło i zobaczyłam, że Alice nie śpi sama, ale z jakimś gościem z zarostem. Najprawdopodobniej był to jej 49 chłopak. Zaśmiałam się, widząc jak dziewczyna podnosi się leniwie z przymrużony oczami, a widząc mnie w progu otwiera je szeroko i zrywa się na równe nogi, strącając Numer 49 na podłogę.
-Co kurwa.. - warknął, ale uciszyła go swoim piskiem.
-CHLOE! - wrzasnęła i wystrzeliła prosto na mnie, przytulając mnie do siebie. Dziękowałam Bogu za to, że miała na sobie bieliznę, bo naprawdę nie miałam ochoty dotykać ją teraz nago. Zaśmiałam sie i przytuliłam się mocno do niej. Po chwili oderwała się ode mnie i kucnęła, kładąc ręce na moim brzuchu. 
-Mogę do niego coś mówić? - zapytała, uśmiechając się szeroko, a ja znow się zaśmiałam.
-Jest jeszcze za mały, żeby cię usłyszeć, ale możesz próbować.
-Dobra. Cześć młody. Albo młoda. Chcę ci tylko powiedzieć, że jak już wyleziesz stamtąd to poznasz taką zajebistą ciocię. Ups przeklnęłam, cicho nie słyszałeś tego. No i będziesz miał taką ciocię, która pewnie jak już będziesz nastolatkiem to będzie strasznie stara. Ale pamiętaj, że zawsze będziesz mógł na nią liczyć. Zawsze. - szepnęła, po czym podniosła wzrok na mnie - I ty też. 
Uśmiechnęłam się do niej, czując jak łzy napływają mi do oczu i znów ją mocno przytuliłam.
 Nie rycz, tylko nie rycz. Musisz być silna. Poradzisz sobie. 
Stłumiłam w sobie szloch i kiwnęłam głową w stronę Numeru 49, który akurat mozolnie podnosił się z podłogi.
-Kurwa nie po to tu przychodziłem, żebym był rzucany po ziemi w nocy. - warknął, biorąc swoją koszulkę do ręki. - Z nami koniec Al. -  powiedział jeszcze, po czym wyszedł z mieszkania, zamykając z trzaskiem drzwi. Obie patrzyłysmy przez chwile pustym wzrokiem na miejsce, w którym przed chwilą był, po czym spojrzałyśmy na siebie nazwajem i wybuchłyśmy śmiechem. 
-I tak chciałam z nim zerwać. - powiedziała w końcu przyjaciółka i machnęła ręką. - Więc, wracasz do mnie? - zapytała, siadając na skraju swojego łóżka, a ja położyłam się obok niej.
-Na chwilę. Ale i tak będę musiała jechać do Anglii z powrotem po wyniki testów na ojcostwo. - westchnęłam.
-Jak sobie dajesz radę z tym?
-Szczerze? W ogóle sobie nie daję rady. Powoli zaczynam już świrować.
Alice położyła się obok mnie i obie spojrzałyśmy na sufit.
-Wiesz co? Myślę, że powinnaś wprowadzić jakieś zmiany w swoim życiu. 
-Jakie zmiany?
-Zmienisz garderobę, fryzurę, numer telefonu, usuniesz konta na wszystkich portalach społecznościowych. Staniesz się nieosiągalna. Staniesz się nową Chloe, która pewnie wkracza w nowe życie macierzyństwa i potrafi być samowystarczalna. 



Niall
W środku nocy obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Przekląłem pod nosem i po omacku sięgnąłem po komórkę,  odbierając połączenie.
-Co -bąknąłem tylko. 
-Dobry wieczór panie Horan. Proszę mi wybaczyć, że dzwonię tak późno, ale stwierdziłem, że chciałby pan to wiedzieć od razu. Przed chwilą wróciły wyniki analizy DNA. Pańska walizka jest do odebrania w moim biurze. Obecnie pan Matt Harris przebywa w Los Angeles. Wyślę panu jego dokładny adres zamieszkania mailem. Życzę spokojnej nocy. - oznajmił i się rozłączył. Nawet nie zdążyłem nic powiedzieć. Odsunąłem telefon od siebie i spojrzałem na wyświetlacz. Westchnąłem, odłożyłem komórkę i przejechałem dłońmi po twarzy.
No to teraz czeka mnie wycieczka do Kalifornii.





Ostatnio miałam tyle na głowie, że w ogóle nie miałam czasu, żeby napisać coś porządnego. Dostałam mandat i muszę zapłacić 100 zł lol. Wkurza mnie też pewna osoba. Do tego mam dylemat miłosny. Plus jeszcze zaczynam od dzisiaj pracę i teraz całe wakacje jedno i to samo. I mam strasznie zły humor. Nie wiem czemu, może dostanę okres.  Udanych wakacji wam życzę <3
PS: Na twitterze poinformuję was dzisiaj wieczorem albo jutro, bo aktualnie nie mam dostępu do listy osób :)

wtorek, 17 czerwca 2014

22



Usiadłam niepewnie przy stole i rozejrzałam się wokół. Nic się nie zmieniło. Wszystko było tak samo, jak zapamiętałam. Te same meble, te same kolory, nawet moje zdjęcie z nocnikiem na głowie wciąż wisiało na ścianie. Jedyną różnicą w domu był zapach. Już nie pachniało obiadem i truskawkowymi perfumami Ann. Teraz wyczuwałam zapach samotności i męskich perfum. No i ojciec się zmienił. Nie był już tak agresywny jak ostatnio, teraz spokojnie mnie przyjął, zapytał czy mam ochotę na herbatę i zniknął w kuchni. Postarzał się. Miał wory pod oczami. Może męczyły go wyrzuty sumienia, że wyrzucił nas z domu? W każdym razie był bardzo spokojny, chociaż widziałam, że starał się ukryć swoje zdziwienie moją osobą. Cóż, ja sama nie wiedziałam dlaczego tutaj przyszłam. Może po prostu chciałam mu wybaczyć. Każdy człowiek popełnia błędy. Mniejsze lub większe. Nie można być skłóconym przez tak długi czas, bo czas mija, a w końcu może być za późno, żeby komuś wybaczyć.
Ojciec w końcu wrócił do salonu z dwoma kubkami herbaty i usiadł naprzeciwko mnie. Podziękowałam mu lekkim uśmiechem, po czym przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy. Było dziwnie. Z każdą kolejną sekundą cisza stawała się coraz bardziej przytłaczająca, a żadne z nas nie wiedziało od czego ma zacząć.
-Wydoroślałaś. - bąknął w końcu tata, a ja spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Nie spodziewałam się, że powie akurat to, podczas gdy właściwie nie pamiętam czasów, kiedy normalnie ze sobą porozmawialiśmy. Widocznie nie wiedział co powiedzieć, zupełnie jak ja.
-Cóż, minęło sporo czasu. - odpowiedziałam tylko i wzruszyłam ramionami.
Znów zapadła cisza.
Zegar tykał coraz głośniej.
Wyobrażałam to sobie trochę inaczej. Przez chwilę pomyślałam, że może to był zły pomysł, żeby tu przychodzić. Sama nie wiem czego oczekiwałam. Byłam po prostu głupia, myśląc, że nagle wszystko będzie w porządku.
Wstałam z zamiarem wyjścia stąd jak najszybciej. Ojciec też wstał, zdziwiony moim nagłym zrywem. Obeszłam stół i ruszyłam w stronę drzwi, nawet na niego nie patrząc.
-Przepraszam Chloe. - powiedział nagle.
Na chwilę zamarłam.
Czy on naprawdę to powiedział?
Zatrzymałam się, odwróciłam i podniosłam na niego wzrok. Patrzył prosto w moje oczy, miał poważny wyraz twarzy. I nawet nie pomylił mojego imienia, a w jego przypadku to naprawdę spory sukces. Nie odezwałam się, więc kontynuował:
- Jestem potwornym ojcem. Nie byłem przy tobie gdy dorastałaś, nie jestem przy tobie nawet wtedy, gdy już dorosłaś. Przegapiłem twoje dzieciństwo. I Annie też. Wiem, że zachowywałem się jak gówniarz. A to, że wyrzuciłem was z domu było karygodne i wiem, że nigdy mi tego nie wybaczycie. Sam już nawet nie wiem dlaczego to zrobiłem, Chloe. Chyba po prostu byłem zły, że wy znalazłyście szczęście nawet w tak marnych warunkach, a ja nie. Byłyście tak zżyte, a ja winiłem was za to, że nie mogę być tego częścią. Dopiero potem zrozumiałem, że to była tylko i wyłącznie moja wina, bo to ja was odepchnąłem od siebie. Chciałem przeprosić, wiele razy, ale za każdym razem zdawałem sobie sprawę z tego, jak wielkim jestem tchórzem, nie potrafiłem przełknąć dumy i do was pójść. Ty za to jesteś bardzo odważna, Chloe. Słyszałem o tym, że ktoś dźgnął cię nożem. Wyjechałaś sama na drugi koniec świata. W tak młodym wieku potrafiłaś być odpowiedzialna i sama zaopiekować się własnym życiem, pomimo bagażu doświadczeń, jaki musisz ze sobą dźwigać. A teraz sama tu przyszłaś, chociaż to ja powinienem to zrobić. Wyrządziłem ci tyle krzywdy, Chloe, a ty byłaś na tyle silna by do mnie przyjść. Wiem, że to zazwyczaj ojciec powinien być dla dziecka bohaterem, ale to ty jesteś moją bohaterką, Chloe.
Patrzyłam na niego, czując gdzieś głęboko w sercu, że mówi prawdę. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Kompletnie mnie zatkało. Poczułam, jak w moich oczach powoli zbiera się coraz więcej łez. Gdy skończył mówić, zauważyłam, że on przeżywa to podobnie. Przez chwilę staliśmy naprzeciwko siebie w ciszy, słysząc tylko własne oddechy i bicie serc, aż w końcu zupełnie nieprzemyślanie ruszyłam w jego stronę i przytuliłam się do niego z całej siły. Przez chwilę nie reagował, ale w końcu ostrożnie objął mnie opiekuńczo ramionami i przyciągnął do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.


Po wizycie u taty miałam niewiarygodnie dobry humor. Opowiedziałam mu wiele rzeczy z mojego życia, oczywiście zręcznie omijając tematy związane z Niallem, Mattem i ciążą, chociaż i tak pytał o blondyna. Powiedziałam mu tylko, że już dawno się rozstaliśmy, bo do siebie nie pasowaliśmy i na szczęście nie drążył tematu, bo pewnie bym w końcu wybuchła płaczem.
Po wyjściu z dawnego domu poczułam jak z mojego serca spada ogromny ciężar. Od razu czułam się lepiej i to znacznie poprawiło mi humor. Niestety nie na długo, bo nazajutrz musiałam wreszcie zmierzyć się z moją mamą i siostrą. Nie wiedziałam kompletnie jak im to powiem i wytłumaczę. Emma wyjechała wcześnie rano do swojej rodziny, zostawiając mnie samą w domu. Musiałam sobie poradzić sama z tym przerażeniem, które mnie ogarnęło. Ciągle tylko patrzyłam na zegarek. Chciałam być wcześniej, żeby móc porozmawiać z mamą przed wigilią, zanim Ann i Brian się pojawią, ale z tego stresu zapomniałam torebki i musiałam wracać się do mieszkania prawie 2 kilometry, a potem nawet pomimo tego, że zamówiłam taksówkę, to i tak dotarłam na miejsce jako ostatnia.
Byłam zła na siebie, ale zepchnęłam to na boczny tor, przywitałam się ze wszystkimi, uśmiechając się szeroko i pozwoli odwiesiłam płaszcz na wieszak. Przez ten czas pomodliłam się w duchu o przeżycie tego wieczoru i podeszłam do siostry, żeby z nią pogadać. Przyjrzałam się jej dokładnie. Była jeszcze grubsza niż ostatnio i już nie miała tyle makijażu co zwykle. Zmieniła się, widać było, że wygląda i zachowuje się dużo dojrzalej. Wszyscy w mojej rodzinie nagle byli szczęśliwi, oprócz mnie oczywiście.
Mówiłam tacie, że może przyjść na wigilię do nas, ale odmówił, mówiąc że nie chce psuć nam atmosfery świąt. Cóż, może i miał rację. Może Ann i mama odebrałyby to jako atak w ich stronę i tylko wszystko bym popsuła. Jednak kazał mi je pozdrowić, czego pewnie nie zrobię, bo po poinformowaniu ich o ciąży wzbudzę tym jeszcze więcej kontrowersji.
-Wyglądasz jeszcze gorzej niż ostatnio. – powiedziała moja siostra na wstępie i uśmiechnęła się szeroko do mnie.
Przewróciłam oczami.
-A ty jeszcze grubiej.
Annie tylko poklepała mnie z litością po ramieniu i pokręciła głową z dezaprobatą.
-Nie sądziłam, że jesteś tak głupia. – powiedziała tylko i ruszyła do salonu, biorąc ze sobą sztućce. Gdy odchodziła przypatrzyłam się jej brzuchowi. Cóż, wyglądała, jakby była w ciąży. I prawdopodobnie w niej jest, skoro tak zareagowała. A jeśli mi tego nie powiedziała, to mamie pewnie też nie, więc okazuje się, że mam jeszcze większe kłopoty. A powiedzenie mamie o mojej ciąży, a co najgorsze wytłumaczenie jej kto jest ojcem dziecka będzie dużo trudniejsze, niż myślałam.
Było nas niewielu. Anne i Brian, mama i Tom, no i oczywiście forever alone Chloe. Nie włączałam się za bardzo do rozmowy. Głównie grzebałam widelcem w swoim talerzu, udając bardzo zajętą. Tak bardzo się zamyśliłam, że w końcu nawet już nie słyszałam o czym rozmawiają. Pomyślałam o Niallu. Ciekawe co u niego. Czy jest z Berthą, czy ją rzucił, a może ona jego? Czy jest w Londynie, czy pojechał do Irlandii. Naprawdę nie chciałam o nim myśleć, bo to tylko sprawiało, że sama wbijałam sobie szpilki w serce, ale nie potrafiłam przestać. Pojawiał się w mojej głowie każdego dnia, w każdej godzinie, nawet w każdej minucie mojego nędznego życia. Im bardziej próbowałam go odepchnąć, tym częściej on wracał. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym mu to wybaczyć, ale jednocześnie nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Czułam się pusta, odkąd go przy mnie nie ma. Jestem tylko ciekawa czy o mnie zapomniał, czy może jednak jeszcze o mnie myśli. Chociaż czasem. Byłam zła na siebie, że wciąż o nim myślę, że tęsknie za nim, za jego dotykiem, uśmiechem… Podczas gdy on tak bardzo mnie zranił.
Ocknęłam się widząc, że nagle moja siostra wstaje, trzymając kieliszek z bezalkoholowym szampanem w ręce. Rozejrzałam się po reszcie, ale wszyscy siedzieli, patrząc na nią i uśmiechając się szeroko. Zerknęłam na siostrę, a ta położyła dłoń na ramieniu Briana i popatrzyła na wszystkich, siedzących przy stole.
-Chciałam wznieść toast. Cóż, pewnie się już domyśliliście – zrobiła znaczącą przerwę, patrząc na mnie –Ale chcieliśmy wam wreszcie oficjalnie powiedzieć, że spodziewamy się dziecka! – pisnęła, uśmiechając się szeroko. Uradowana mama od razu zaczęła obmacywać ją po brzuchu, wszyscy nagle się ożywili. Oprócz mnie. Przez chwilę siedziałam nieruchomo, a później zupełnie nieprzemyślanie wstałam, zanim jeszcze Annie zdążyła usiąść, biorąc do ręki swój kieliszek i uderzyłam w niego łyżeczką. Rodzina spojrzała na mnie zaciekawiona, a ja uśmiechnęłam się wymuszenie.
-Korzystając z okazji, ja również chciałam was zawiadomić, że spodziewam się dziecka! – powiedziałam, przedrzeźniając głosik swojej siostry, wypiłam zawartość kieliszka i postawiłam go na stole.
Wszyscy zamarli. Uśmiech zniknął z twarzy mojej mamy, Tom zakrztusił się własną śliną, a Ann upuściła kieliszek, który rozbił się o kant stołu. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, bo wszyscy patrzyli na mnie w osłupieniu. Byłam wściekła na siebie, a nawet bardziej na Nialla, bo to on był za to wszystko odpowiedzialny.
Bez słowa odeszłam od stołu, ruszyłam do holu i chwyciłam swój płaszcz. Widziałam kątem oka, że mama idzie za mną, ale zignorowałam ją i wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Czym prędzej odeszłam stamtąd, obejmując się ramionami. Padał śnieg i było ponad 20 stopni mrozu. Czułam jak łzy spływają po moich policzkach. Szłam przed siebie, chociaż właściwie nawet nie wiedziałam gdzie idę, ani po co. Chciałam tylko uciec od nic, nie chciałam, żeby mnie oceniali.
Nieważne kto będzie ojcem mojego dziecka, i tak ono zostanie ze mną same. I tak będzie wychowywane bez taty, tak samo jak zostałam wychowana ja.
Płakałam coraz bardziej i szłam coraz szybciej, czując jak łzy dosłownie zamarzają na mojej twarzy. Próbowałam szczelniej opatulić się płaszczem, ale bezskutecznie. Nawet nie miałam do kogo pójść. Spojrzałam w bok, żeby zlokalizować swoje położenie i moje serce stanęło, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jestem dokładnie w miejscu, w którym Niall uratował mi życie. Zanim zdążyłam się stamtąd wycofać, nagle się z kimś zderzyłam.
-Przepraszam. – bąknęłam pod nosem, wycierając twarz rękawem i już miałam wyminąć przeszkodę, gdy nagle poczułam znajomy zapach perfum. Moje serce przyspieszyło i niepewnie podniosłam głowę do góry. Moje przeczucia oczywiście się sprawdziły i z góry patrzył na mnie Niall. Miał czerwone oczy i smutny wyraz twarzy. Dlaczego nie jest w Irlandii? Szybko odskoczyłam od niego, czując, że stykam się z nim ciałem i cofnęłam się parę kroków. Jego oczy zrobiły się jeszcze smutniejsze, gdy zobaczył jak zareagowałam na niego.
-Chloe, wysłuchaj mnie. – szepnął cicho i zrobił krok w moją stronę. Pokręciłam tylko głową, czując wielką gulę w gardle. Skąd on się tutaj w ogóle wziął?
-Nie zrobię ci krzywdy, obiecuję. Nawet cię nie dotknę. – powiedział smutno i uniósł ręce do góry w obronnym geście.
Nie odpowiedziałam, a nawet nie ruszyłam się z miejsca, bo po prostu nie byłam w stanie. Czułam się tak, jakbym do nogi miała przywiązany dwutonowy głaz.
-Wiem, że zachowałem się jak dupek. Wiem o tym. Sam sobie nie potrafię wybaczyć, że ci to zrobiłem, dlatego nie oczekuję, że ty to zrobisz. Ale Chloe, ja naprawdę nie potrafię bez ciebie żyć.
Zamknęłam oczy, biorąc głębszy wdech i spróbowałam się uspokoić.
-Kocham cię. Nigdy bym cię nie zdradził, gdybym nie był do tego zmuszony. Bertha powiedziałaby Modestowi o całej tej sprawie. Cały świat widziałby we mnie egoistę, który w ogóle nie szanuje kobiet. Do tego moja kariera byłaby skończona. Chloe, ona miała twoje zdjęcia. Wszędzie, nawet w łazience. – wydusił z bólem, a ja otworzyłam z przerażeniem oczy i cofnęłam się krok do tyłu. Niall zauważył, że się przestraszyłam, bo w sekundzie znalazł się przy mnie i ujął moją twarz w dłonie. Wzdrygnęłam się, czując jego dotyk. Zacisnęłam oczy, ale nie potrafiłam się ruszyć. Czułam się zupełnie bezbronna.
-Miałeś mnie nie dotykać. – szepnęłam tylko. Nie otworzyłam oczu, bo wiedziałam, że wtedy spojrzę w jego i serce mi pęknie na widok tego co zobaczę. Blondyn powoli zsunął dłonie z moich policzków i cofnął się o krok. Nawet po jego oddechu mogłam wyczuć, jak bardzo jest załamany. W końcu otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego, czując jeszcze więcej łez w kącikach oczu.
-To cię nie usprawiedliwia. Zdradziłeś mnie, Niall. Zraniłeś mnie wtedy, kiedy akurat najbardziej ciebie potrzebowałam. – powiedziałam cicho, odwracając od niego wzrok, a on otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnował.
-Wiem. Spierdoliłem i żałuję tego najbardziej w życiu. Nie myślę o niczym innym, Chloe. Nie mogę znieść myśli, że przeze mnie płaczesz. – popatrzył na mnie z bólem – Nie mogę znieść myśli, że się mnie boisz. – dodał szeptem.
Zerknęłam na niego i zauważyłam, że ma łzy w oczach. Wiedziałam, że w końcu nie wytrzymam i sama się do niego przytulę, bo tak bardzo brakowało mi jego bliskości. Dlatego musiałam to jak najszybciej zakończyć.
-Obiecałeś mi, że nie będziesz z nią spał. Zgodziłam się na twoje warunki, po czym potrafiłeś przelecieć ją zaraz po tym, kiedy przeleciałeś mnie. – powiedziałam, czując jak głos mi się łamie.
Chciał zaprotestować, ale uciszyłam go ręką. Nie odezwałam się już, tylko odwróciłam się i ruszyłam w przeciwną stronę. Nie szedł za mną. Nie wołał mnie. Nie robił tego, ponieważ doskonale wiedział, że mam rację. Zdawał sobie sprawę z tego, jak wielki błąd popełnił.
Ale skoro potrafiłam wybaczyć ojcu, który miał mnie w dupie przez większość mojego życia, to dlaczego nie potrafię wybaczyć chłopakowi, którego kocham nad życie, i który popełnił jeden błąd?





Wiem, że zawaliłam, krótki i w ogóle nic się nie dzieje, ale teraz już będę miała więcej czasu, więc myślę, że może być tylko lepiej.
Proszę was, nie pytajcie ciągle kiedy rozdział, bo przecież jak wiem, to piszę wam w aktualnościach :)

piątek, 6 czerwca 2014

21

Liam 
Wpadłem do mieszkania, od razu rozglądając się w poszukiwaniu dziewczyn. Miałem nadzieję spotkać Emmę, ale nie spotkać Chloe. Musiałem zabrać tą walizkę, a przy obecności dziewczyny byłoby to niemożliwe. Zajrzałem do pokoju gościnnego, ale był pusty. Płaszcz Chloe nie wisiał na wieszaku. Jeszcze nie wróciła. Odetchnąłem z ulgą, że mam chwilę czasu, żeby zabrać walizkę. Ale najpierw poszedłem do sypialni, gdzie na łóżku zobaczyłem Emmę, w takim samym stanie w jakim ją zostawiłem. 
-Wstawaj leniu. – szepnąłem, pochylając się nad nią, a ona zaczęła coś mamrotać pod nosem. Tylko machnęła ręką i przewróciła się na drugi bok.
– Emma, serio. – klepnąłem ją w tyłek, na co ona prychnęła i w końcu ściągnęła z siebie kołdrę.
- Co chcesz? – spytała sennym głosem.
- Wstawaj, mamy misję.
Jęknęła z niezadowoleniem i mozolnie zwlekła się z łóżka.
-O czym ty mówisz Liam… - wymamrotała, idąc w moją stronę w samej koszuli nocnej. Stłumiłem w sobie ochotę, żeby ją z niej zerwać. To może poczekać, mamy ważniejsze rzeczy do roboty.
-Nie zgadniesz czego się dowiedziałem.
Odpowiedziała mi milczeniem, tylko przewróciła oczami.
Wziąłem głęboki wdech.
-Chloe została zgwałcona. – powiedziałem szybko i zacisnąłem usta w cienką linię, czekając na jej reakcję. Emma od razu się rozbudziła i otworzyła szeroko oczy, patrząc na mnie jakby na głowie siedziała mi tarantula. Cała zbladła.
-Skąd to wiesz? – zapytała przerażona. Zmarszczyłem czoło.
Cóż, spodziewałem się, że raczej tak łatwo mi w to nie uwierzy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że przecież są najlepszymi przyjaciółkami. Chloe na pewno jej o tym powiedziała.
Oparłem się plecami o szafę.
-Widzę, że ty wiedziałaś przede mną. – odparłem, unosząc brwi.
Moja dziewczyna podrapała się po karku z zakłopotaniem i uciekła ode mnie wzrokiem. W końcu westchnęła i spojrzała na sufit.
-Przepraszam, że ci nie powiedziałam. Po prostu Chloe chciała sobie sama z tym wszystkim poradzić i prosiła mnie, żebym nic nie mówiła. 
Kiwnąłem głową.
-Rozumiem.
-Więc.. W takim razie skąd ty o tym wiesz?
-Niall mi powiedział. – westchnąłem.
Emma otworzyła oczy jeszcze szerzej.
-A mówiłam temu idiocie, że ma być cicho. – warknęła pod nosem, ale pokręciłem przecząco głową.
-Nie, miał powód. On chce dopaść Matta. I potrzebuje naszej pomocy.
Blondynka przechyliła głowę na bok, marszcząc brwi.
-Ale jakiej pomocy?
-Zatrudnił prywatnego detektywa. A ten z kolei wątpi, żeby Matt był w Londynie. Czyli może być wszędzie. Żeby go znaleźć potrzebuje próbki jego DNA. A skąd może ją wziąć?
Dziewczyna popatrzyła na mnie przez chwilę nie rozumiejąc o co chodzi, ale po chwili ją olśniło.
-Walizka. – szepnęła cicho.
  
Rozpakowaliśmy wszystkie rzeczy Chloe do szafy, a pustą już walizkę wyciągnęliśmy z pokoju. Stanęliśmy oboje w miejscu i spojrzeliśmy na nią z góry.  
-Co powiemy Chloe? – zapytała Emma.
Dobre pytanie. Nie miałem pojęcia co jej powiemy i jak wytłumaczymy jej nagłe zniknięcie torby.
-Powiemy, że ją pożyczyłem.
-Tak, pustą? – spojrzała na mnie jak na idiotę, a ja przewróciłem oczami.
-Nie. Zaraz tam wrzucę swoje ciuchy. – oznajmiłem i poszedłem do sypialni. Wyciągnąłem z szafy jakieś pierwsze lepsze ciuchy i bieliznę, po czym wrzuciłem wszystko do walizki i zamknąłem ją.
-Według mnie to i tak idiotyczny pomysł. Wątpię, że w to uwie… - nie dokończyła, bo drzwi się otworzyły. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę i zobaczyliśmy Chloe. Ta gdy tylko nas zauważyła, podskoczyła ze strachu i stanęła w miejscu, przyglądając się nam z dezorientacją. Powoli zamknęła za sobą drzwi, a Emma kopnęła walizkę w moją stronę. Dopiero teraz brunetka ją zauważyła. Spuściła wzrok na przedmiot, leżący na ziemi między nami i otworzyła szerzej oczy.
-Co robicie z moją walizką? – wychrypiała, pokazując palcem na ziemię, po czym spojrzała na nas z jakiś przerażeniem w oczach.
Czego ona się niby bała?
Spojrzeliśmy na siebie z Emmą, po czym znów przenieśliśmy wzrok na Chloe.
-Pożyczyłem sobie. – wydukałem.
Boże, jak to głupio zabrzmiało. Mogłem wyczuć, jak Emma przewraca oczami z irytacją.
-Pożyczyłeś?
-Yh. Tak.
-Ale ja jej potrzebuję. – jęknęła brunetka i zrobiła krok w naszą stronę. Zerknąłem z dół, po czym bez wahania złapałem za rączkę walizki i postawiłem ją pionowo.
-Potrzebuję jej bardziej.
-Ale to moja walizka.
-Właściwie nie jest twoja, tylko…
-Słuchaj, Close. Chłopaki mają jakąś świąteczną trasę charytatywną po Wielkiej Brytanii, a jego walizka jest zepsuta, więc chciał pożyczyć twoją. On naprawdę jej potrzebuje.  – przerwała mi Emma. Kurcze, dobra była. Sam bym nie wpadł na coś takiego.
-Czyli nie będzie cię przez następne dni? – zapytała Chloe, patrząc na mnie.
Niepewnie kiwnąłem głową. Super, jeszcze się muszę wyprowadzić.
Brunetka westchnęła.
-No dobra. To kiedy mi ją zwrócisz?
-Za jakiś tydzień.
Chloe się skrzywiła i przygryzła wargę. Spojrzała na walizkę, jakby próbowała zwalczyć jakąś pokusę, aż w końcu wypuściła głośno powietrze z ust i wyrzuciła ręce do góry.
-No dobra. Ale ta walizka ma do mnie wrócić, bo naprawdę jej potrzebuję. – spojrzała na mnie poważnie, a ja pospiesznie kiwnąłem głową.
-Tak jest, szefowo.
-Więc, kiedy wyjeżdżasz?
-Teraz! – wtrąciła szybko Emma, a gdy spojrzałem na nią znacząco, ta uśmiechnęła się słodko i poklepała mnie po policzku. – Będziemy tęsknić, skarbie. – dodała jeszcze, pocałowała mnie lekko w usta, wepchnęła mi do rąk moją kurtkę i wypchnęła za drzwi. Walizkę postawiła obok mnie, z uśmiechem puściła mi oczko i zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, zamknęła mi drzwi przed nosem.
EKSTRA.
Teraz muszę poszukać jakiegoś domu na tydzień.
  
Nawet nie pukałem do drzwi, po prostu wlazłem do środka, ciągnąc za sobą to narzędzie zła. Nie dotarłem nawet do salonu, gdy Niall wybiegł z łazienki w samym ręczniku. Widząc mnie tak się przestraszył, że aż poślizgnął się i wywalił się na podłogę. Wybuchłem śmiechem, patrząc na niego jak na idiotę. Był cały mokry. I wkurzony. 
-Kurwa, stary. Nie umiesz pukać? – bąknął pod nosem, podnosząc się z ziemi, a ja wciąż się śmiałem.
-Nie umiesz chodzić?
Posłał mi wściekłe spojrzenie i już miał coś powiedzieć, ale zauważył co trzymam w ręce.
-Masz walizkę.
-No pewnie, że mam. – odparłem wesoło. Blondyn sięgnął po nią i chciał wziąć do rąk, ale uniósł zdziwiony brwi. Spojrzał na mnie pytająco, po czym uklęknął na podłodze, położył walizkę przed sobą i odpiął. Widząc moje ciuchy podniósł na mnie wzrok i popatrzył na mnie z ironią.
-Jaja sobie kurwa robisz?
-Nie przeklinaj, gówniarzu. Walizka + ja, albo zostajesz z niczym.
Niall wstał i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Czyżby twoja narzeczona wyrzuciła cię z domu?
Pokręciłem przecząco głową.
-Nic bardziej mylnego. Musiałem coś wymyślić, żeby dostać tą walizkę, więc rzekomo jesteśmy w trasie. Charytatywnej.
Blondyn się zaśmiał i przejechał dłonią po mokrych włosach, podnosząc je do góry. Przez ten gest miliony dziewczyn prawdopodobnie musiałoby być reanimowane. Ale dla mnie i tak był tylko farbowanym gówniarzem. Co nie znaczyło, że nie kochałem go jak brata. Bo kochałem, nawet jeśli tak potwornie ostatnio się zachował.
-Uwierz mi, naprawdę trudno było ją zdobyć. Chloe też miała na nią chrapkę.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, tak samo jak błysk w oku. Idealnie było widać, jak choćby jej imię wpływa na jego nastrój i zachowanie. On naprawdę ją kochał. Wystarczyło jedno potknięcie, żeby ją stracić. I prawdopodobnie nigdy jej już nie odzyska. Miał tego świadomość. Widziałem to w jego oczach. Zdawał sobie sprawę z tego, jak wielki błąd popełnił i jak trudno będzie mu go naprawić.
-Po co chciała tą walizkę? – zapytał tylko, na co wzruszyłem ramionami.
-Nie wiem, ale nie chciała mi jej oddać. Cały czas mówiła, że jej potrzebuje.
Niall zmarszczył brwi.
-Dziwne.
-Wiem, ale nieważne. To gdzie mam spać? – przeniosłem wzrok na kanapę i otworzyłem szeroko oczy, widząc, że zniknęła. Rozejrzałem się, ale nie było jej nigdzie. Wskazałem palcem miejsce na panelach i spojrzałem na blondyna, otwierając usta.
-Wyrzuciłem ją. – odpowiedział na niezadane pytanie. – Za dużo wspomnień. Złych wspomnień. Nie mogłem na nią patrzyć, bo chciało mi się rzygać. – dodał jeszcze i westchnął.
-To gdzie mam spać?
-Na ziemi.
Zaśmiałem się głośno.
-No jasne, ja tu przynoszę ci zdobycz jak jakiś prehistoryczny łowca człowieku. Wyrwałem ją ze szponów wroga walcząc na śmierć i życie, stary. I to ma być moja zapłata? – zapytałem, a Niall uniósł brwi.
A dwie sekundy później oboje zaczęliśmy się śmiać.
-No wybacz mi bohaterze, ale nie mam więcej kanap.
-Mogę spać z tobą.
Niall wybuchnął śmiechem.
-Zapomnij.

-Nie wierzę, że się na to godzę. – mruknął Niall pod nosem i obrócił się tyłem do mnie, ciągnąc za sobą kołdrę. 
-Ej ej ej. Oddawaj. – pociągnąłem kawałek materiału w swoją stronę.
-To moja kołdra!
-Mama cię nie nauczyła, że trzeba się dzielić z kolegami?
-Nie. – bąknął i znów wyszarpał mi kołdrę.
Podniosłem się i pociągnąłem tak mocno, że zabrałem ją całą.
-Ha!
-Oddawaj ją. – Niall również usiadł i znów pociągnął za materiał.
-Nie zamierzam. – znów pociągnąłem w swoją stronę.
-Ciesz się, że w ogóle pozwoliłem ci ze sobą spać!
-To cena za walizkę mój drogi. Jeszcze musisz mi dać napiwek w postaci kołdry.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-UGH! – Niall w końcu wyrzucił ręce w górę i położył się, obracając się tyłem do mnie.
Spojrzałem na niego lekko zdziwiony, że tak łatwo poszło, po czym położyłem się obok niego, przykrywając się materiałem. Przez chwilę była cisza, ale stawała się coraz bardziej krępująca, więc w końcu westchnąłem i dałem mu połowę kołdry. Na początku nie zareagował, więc po prostu zamknąłem oczy i stwierdziłem, że to koniec kłótni. Jednak po kilku sekundach Niall znów pociągnął za kołdrę w swoją stronę i zaczął się śmiać.
On nigdy nie dorośnie.



Chloe
Świetnie. Liam wraz z walizką zabrał mi szansę na dowiedzenie się jak najszybciej kto jest ojcem mojego dziecka. Przygryzłam dolną wargę. Oboje z Emmą zachowywali się podejrzanie i dziwnie. Szczerze mówiąc, nie chciało mi się wierzyć, że mieli jakąś trasę. Ale to nieistotne, może los specjalnie chce mnie odwieść od tego testu na ojcostwo dla mojego dobra. Może po prostu Bóg chce oszczędzić moje nerwy i lepiej, żebym nie wiedziała kto jest ojcem.  
Tak nawiasem mówiąc, to nie miałam pewności, że Matt mnie zgwałcił. Byłam nieprzytomna i wywnioskowałam to tylko po tym, że obudziłam się naga i obolała. No ale spójrzmy prawdzie w oczy, skoro już był tak rozwścieczony to jest jakieś 90% szans, że jednak to zrobił, biorąc pod uwagę to, że miał idealną okazję.
Przeszył mnie dreszcz, gdy sobie to wyobraziłam. Dopiero teraz zorientowałam się, że przygryzam wargę tak mocno, że zaczęła krwawić. Skrzywiłam się i przyłożyłam palec do ust, tamując krwotok, gdy Emma znalazła się przy mnie.
-Po co ci była ta walizka? – zapytała od razu, przechylając głowę na bok.
Westchnęłam.
-Potrzebuję DNA Matta i Nialla do zrobienia testów na ojcostwo.
Przyjaciółka otworzyła szerzej oczy.
-Och. A skąd weźmiesz DNA Nialla?
Spojrzałam na nią.
-Liczyłam na ciebie.
Emma odpowiedziała mi uśmiechem i poklepała mnie po ramieniu.
-Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Byłaś na USG?
-Tak. Wszystko w porządku, dziecko jest zdrowe.
-To świetnie.
-Mhm. – mruknęłam tylko. Jakoś nie miałam w ogóle humoru. Nie chciało mi się żyć. Ani rozmawiać. Emma widząc mój wyraz twarzy klasnęła w dłonie.
-To co, idziemy na zakupy świąteczne? – zapytała uśmiechając się szeroko. Posłałam jej słaby uśmiech.
-Właściwie to chyba pójdę sama… Potrzebuję trochę czasu dla siebie. – powiedziałam cicho i spojrzałam na Emmę, której uśmiech zniknął z twarzy.
-Och. Ok. – odparła tylko, wyminęła mnie i ruszyła do swojego pokoju.
Westchnęłam i odwróciłam się do niej.
-Przepraszam Em. Wiesz, że tyle się wydarzyło, staram się jakoś sobie z tym poradzić…
Blondynka stanęła w miejscu, ale nie odwróciła się do mnie.
-Ja tylko próbuję ci pomóc. – powiedziała i sekundę później zniknęła za drzwiami. No świetnie. Przejechałam dłonią po twarzy, zabrałam torebkę i wyszłam z domu. Dopiero co przyszłam i znowu wychodzę.
  
Wiedziałam, że Liam wcale nie pożyczył mojej walizki po prostu w trasę, a fakt, że spotkałam Zayna i Perrie w centrum handlowym to potwierdził. Tylko w takim razie po co mu była ta walizka?  
Szczerze mówiąc, nie zamierzałam dawać mu do zrozumienia, że wiem, że sobie wymyślili tą trasę. Było mi to obojętne, ale po prostu byłam ciekawa dlaczego akurat ta walizka. Czułam, że ma to jakiś związek ze mną, Niallem i co najgorsze… Z Mattem.  
Kupiłam jakieś prezenty dla mamy, siostry i jej chłopaka i czym prędzej wyszłam z centrum handlowego. Nie podeszłam do Zayna i Perrie. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Nie czułam atmosfery świąt. Wszechobecne lampki i szczęśliwe dzieci biegające w kółko nie robiły na mnie w tym roku wrażenia. Nic nie robiło na mnie wrażenia, właściwie czułam się niewidzialna. Każdy żył swoim życiem, każdy był szczęśliwy, zabiegany by kupić najlepszy prezent dla swojej rodziny. Nikt nie zauważył, że wśród nich jest dziewczyna, która czuje się zagubiona i samotna. Prawda, mogłam zabrać Emmę na zakupy, ale nie miałam ochoty udawać szczęśliwą. Bo nie byłam szczęśliwa. Byłam zdruzgotana. 
Skierowałam się do jakiejś chińskiej knajpki i coś mnie podkusiło, by kupić ciastko z wróżbą. Usiadłam przy stoliku, złamałam ciastko na pół i spojrzałam na kartkę. Przełknęłam ślinę.
  
„Może nadszedł czas, żeby komuś wybaczyć?”
  
To jakiś żart?  
Rozglądnęłam się wokół, ale nikt nawet na mnie nie spojrzał, więc przeniosłam wzrok na kawałek papieru. Jakaś taka dziwna była ta wróżba. Ale może to prawda. Może powinnam komuś wybaczyć. I już nawet wiedziałam komu. Zerwałam się z krzesła, łapiąc do ręki ciastko i szybko wyszłam z restauracji. Niecałe 20 minut później stałam już przed drzwiami. Nie wiedziałam do końca czy to dobry pomysł. Ciągle unosiłam rękę, żeby zapukać i opuszczałam, aż w końcu jakaś niewidzialna siła kazała mi to wreszcie zrobić. Zapukałam do drzwi i czekałam. Serce biło mi tak, jakby miało zaraz eksplodować. A to nie ja powinnam czuć się zestresowana, tylko on.
W końcu drzwi otworzyły się ze zgrzytem i stanął w nich, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Posłałam mu lekki uśmiech.
-Cześć tato. Mogę wejść?


___

Przyznać się, kto myślał, że Chloe pójdzie do Nialla? :D
PS: Wybaczcie, że taki krótki.
Szablon by S1K