Nie chciałam siedzieć w święta sama w mieszkaniu Emmy i Liama, więc w końcu cała przemarznięta wróciłam do domu.
Nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć. Moje serce biło szybko już od dobrych dwóch godzin, kiedy plątałam się po ulicach Londynu po spotkaniu z Niallem. Dopiero po upływie czasu zdałam sobie sprawę z tego, co powiedział mi chłopak. Ulżyło mi, że przynajmniej miał konkretny powód, żeby mnie zdradzić. Nie chciało mi się w to wierzyć, ale nawet jeśli było to prawdą, a blondyn naprawdę nic nie czuł ani nie czuje do Berthy, to i tak to go nie usprawiedliwia. Złamał obietnicę. Zranił mnie i zdradził, w najgorszym momencie. Zostawił mnie samą. A ja teraz przez to już gubiłam się we własnych myślach.
Weszłam do domu po dobrych kilku godzinach nieobecności i niemal od razu wszyscy się na mnie rzucili. Było późno, a mimo to Anne i Brian wciąż byli w budynku.
Czekali na mnie?
Nie zdążyłam nawet ściągnąć butów, a mama od razu przyciągnęła mnie do siebie, ściskając mocno w uścisku. Ponad jej ramieniem spojrzałam na Ann, która patrzyła na mnie z niepokojem. Wszyscy zaczęli coś mówić, ale w ogóle nie potrafiłam ich słuchać. Czułam się przytłoczona całą tą sytuacją, więc zupełnie ignorując ich słowa, nagle zapytałam czy mogę przenocować w domu. Wszyscy ucichli, prawdopodobnie wyczuwając, że wywierają na mnie zbyt dużą presję, a Tom bez słowa zaprowadził mnie do którejś z sypialni. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, a on tylko zmierzwił mi włosy jak małemu dziecku i powiedział, że zaraz przyniesie mi ciepłą herbatę. Poczekałam cierpliwie, aż zamknie za sobą drzwi, po czym usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi pod brodę, zwijając się w kłębek. Spojrzałam pustym wzrokiem na ścianę. Nawet już nie miałam siły płakać.
Co się ze mną dzieje? Powoli staję się wrakiem człowieka. Zapominam już co jest dobre, a co złe. Gubię się we własnym umyśle. Mam wrażenie, jakbym wisiała nad przepaścią. Nie mogę ani spaść w dół, ani wspiąć się na górę. Nie potrafię zrobić nic, przez co jestem całkowicie bezbronna wobec świata i całej tej sytuacji. Już nawet nie wiem co podpowiada mi rozsądek. Czy Niall kłamie, czy mówi prawdę? Czy powinnam mu wybaczyć, czy nie? Czy zostać w Londynie, czy wyjechać do Kalifornii? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi. A najgorsze było to, że sama muszę dokonać wyboru. To ja zdecyduję jak to się dalej potoczy i szczerze mówiąc wcale się z tego nie cieszyłam. Byłam przerażona, że podejmę złą decyzję, która zaważy o całym moim życiu i życiu mojego dziecka. A na nim w tej chwili zależało mi najbardziej na świecie.
Po chwili drzwi powoli się otworzyły i spojrzałam w tamtą stronę, ale nie stał w nich Tom, lecz moja mama. Odwróciłam wzrok z powrotem na ścianę, dając jej do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana rozmową. W normalnej sytuacji pewnie po prostu wyszłaby z pokoju, jak robiła to zawsze, ponieważ nie chciała mi się narzucać, ale teraz ostrożnie zamknęła drzwi i podeszła do mojego łóżka. Postawiła kubek z parującą cieczą na szafce nocnej i usiadła na łóżku tuż obok mnie. Żadna z nas się nie odezwała, a ja starałam się ją ignorować, ciągle patrząc w jeden punkt na ścianie. W końcu jednak nie wytrzymałam i przeniosłam wzrok na rodzicielkę, a łzy w moich oczach błysnęły w świetle księżyca. Mama przechyliła głowę na bok, patrząc na mnie ze smutkiem, po czym bez słowa przytuliła mnie do siebie, całując w czubek głowy. Tym razem nie chciałam uciekać. Pozwoliłam sobie na jej bliskość i przytuliłam się do niej mocno, zaciskając oczy. Siedziałyśmy tak przez dobre parę minut, a mama bez słowa starała się mnie uspokoić, głaszcząc regularnie moje włosy.
-Jak się czujesz? – zapytała w końcu cicho, pochylając się nade mną.
-Zaraz chyba zwymiotuję. – bąknęłam tylko, nawet nie ruszając się z miejsca.
-Chcesz o tym porozmawiać?
Nie wiedziałam, czy chcę o tym rozmawiać. Czułam, że muszę jej powiedzieć, ale nie byłam do tego przekonana. A jeśli zacznie panikować, albo wpadnie w szał i wyrzuci mnie z domu?
Och daj spokój, Chloe. Jesteś dorosła.
Czas wziąć się w garść i podjąć pierwszą decyzję.
-Tak. – odpowiedziałam pewnie i podniosłam się, by na nią spojrzeć.
Uśmiechnęła się smutno i przejechała dłonią po moim policzku, jakby chciała mi podziękować, że jej zaufałam. Wzięłam głęboki oddech.
-Nie wiem od czego zacząć. – szepnęłam.
-Może od początku? Mamy czas.
Westchnęłam.
-No dobra.
I zaczęłam opowiadać jej wszystko. Zaczynając od momentu, kiedy Modest postawił Niallowi ultimatum i musieliśmy się ukrywać, a kończąc na dniu, w którym Matt i Bertha dowiedzieli się o wszystkim, Matt mnie zgwałcił, dowiedziałam się, że jestem w ciąży i Niall mnie zdradził. Ostatnie słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. Omijałam szczegóły, mówiłam ogólnikowo, myśląc tylko o tym, żeby przez to przebrnąć i wyrzucić wspomnienia z mojej głowy. Gdy skończyłam mówić, zapanowała cisza, a ja nawet nie zauważyłam, że na przedramionach mam ślady po własnych paznokciach. Rodzicielka patrzyła na mnie kompletnie zszokowana, nie wiedząc co ma powiedzieć. Nie spodziewała się aż tak skomplikowanej historii. Szczerze mówiąc nie zdziwiłabym się, gdyby mi w nią nie uwierzyła, bo brzmiała na mało prawdopodobną. Już prędzej mogłaby pomyśleć, że zwariowałam i trzeba mnie zamknąć w psychiatryku.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej kochanie? – zapytała tylko, patrząc na mnie smutno, a ja odwróciłam wzrok.
-A ty po czymś takim byłabyś w stanie o tym rozmawiać? Bo ja już mam ciarki. – odparłam.
-Wiem kochanie. Ale możesz mi zaufać.
-Ufam ci.
-Więc musimy znaleźć Matta. Ten człowiek musi zostać ukarany.
Wzruszyłam ramionami i westchnęłam, po czym spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
-To niczego nie zmieni. To nie sprawi, że o tym zapomnę. To nie cofnie czasu.
-Chloe. – złapała mnie za ramiona – Nie wrócisz czasu, ale możesz uratować komuś innemu życie. Skąd wiesz, może on jest chory psychicznie. Może będzie chciał gwałcić inne dziewczyny. Pomyśl o tym, że możesz temu zapobiec.
Spojrzałam jej w oczy. Oczywiście, że miała rację, ale naprawdę nie chciałam teraz zaprzątać sobie tym głowy. Miałam ważniejsze rzeczy do ogarnięcia.
Mama chyba zauważyła, że się waham, bo od razu kontynuowała.
-Kochanie, nie przejmuj się. Poradzimy sobie. Wprowadzisz się z powrotem do domu i damy sobie jakoś radę.
Przełknęłam ślinę i przygryzłam dolną wargę.
-Jutro wracam do Los Angeles.
Następnego dnia rano zadzwoniła do mnie Emma i powiedziała, że Liam wrócił z „trasy” i mogę już odebrać swoją walizkę. Niestety doskonale wiedziałam, że nie zdążę tego załatwić przed wyjazdem, szczególnie, że są święta. Wychodząc z domu pożegnałam się ze wszystkimi, a oni tylko mówili, że wszystko się ułoży. Wiedziałam, że to nieprawda. Widziałam to nawet w ich spojrzeniu. Byłam tylko ciekawa kogo obwiniali. Matta? Nialla? A może mnie? Miałam wrażenie, że nikt mi nie wierzy.
Od razu zamówiłam taksówkę i pojechałam do Emmy, gdzie na samym środku salonu spotkałam utęsknioną walizkę, która miała być rozwiązaniem na wszystko. A przynajmniej większość.
-I jak tam było u mamy? – zapytała blondynka, kładąc się leniwie na kanapie. Oparłam się o ścianę i spojrzałam na sufit.
-Powiedziałam jej.
Emma podniosła na mnie wzrok.
-I co?
-Nic.
Zmarszczyła brwi.
-Jak to nic?
Westchnęłam.
-To trochę skomplikowane. Ann powiedziała, że jest w ciąży, a ja byłam wkurzona więc wstałam i powiedziałam, że ja też jestem. Po czym wyszłam z domu i włóczyłam się po Londynie, aż wpadłam na Nialla. On zaczął się tłumaczyć, a ja nic nie słyszałam, bo moje serce dostało palpitacji, ale w końcu od niego poszłam i wróciłam do domu i opowiedziałam mojej mamie całą historię. Całą. A ona powiedziała, że sobie poradzimy i musimy znaleźć Matta.
Zerknęłam na przyjaciółkę, a ona patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Spotkałaś Nialla?! – krzyknęła, otwierając usta ze zdziwienia – Co ci mówił? O czym rozmawialiście?
-Nic ciekawego, naprawdę. Powiedział, że mnie kocha. I coś, że Bertha go zmusiła, bo miała moje zdjęcia. Nie wierzę mu. – wzruszyłam ramionami, a blondynka się podniosła do pozycji siedzącej.
-On nie kłamie.
-Serio myślisz, że Bertha miała moje zdjęcia? Niby skąd je wzięła?
-Może to ona była złodziejem telefonu. Nie wiem, ale Niall chyba wie, kto nim jest.
-I nie powiedział ci?
-Nie. Prędzej powiedziałby tobie.
-Jakbyś nie zauważyła, to nie utrzymuję z nim kontaktu.
Emma westchnęła.
-Wiem, że to trudne, ale jeśli mu nie wybaczysz, to będziesz tego później żałować, kiedy sobie odpuści i znajdzie sobie inną dziewczynę.
-Wybaczyłabyś Liamowi, gdyby cię zdradził?
-On nigdy by mnie nie… - urwała nagle, a ja uniosłam brwi.
-Co chciałaś powiedzieć?
-Nie, nic.
-On by cię nigdy nie zdradził? Cóż. Ja o Niallu też tak myślałam.
-Chloe, to co innego. On tego nie zrobił umyślnie, tylko chciał cię chronić.
Prychnęłam pod nosem.
-Potrafię sama siebie ochronić.
Przyjaciółka słysząc to spojrzała na mnie wymownie. Obie wiedziałyśmy jak idiotycznie to zabrzmiało, biorąc pod uwagę fakt, że jestem ofiarą gwałtu i prześladowania. Machnęłam tylko ręką, ignorując jej ironiczny wzrok i odepchnęłam się od ściany, postanawiając zmienić temat.
-Mam do ciebie prośbę. - wskazalam palcem na walizkę, leżącą na ziemi. - Dzisiaj wyjeżdżam, nie zdążę załatwić tej analizy DNA do testów na ojcostwo, więc musisz to zrobić za mnie.
-Dlaczego już dzisiaj wyjeżdżasz?
Wzruszyłam ramionami.
-Duszę się tutaj. Nie chce mieszkać z mamą, bo ona będzie się ze mną obchodziła jak z jajkiem i będzie nadopiekuńcza. Zresztą wiesz jaka jest moja mama. A nie chcę wam z Liamem cały czas zawracać dupy.
-EJ, przecież możesz tu zostać tak długo jak chcesz.
Uśmiechnęłam się.
-Wiem, skarbie, ale ja naprawdę mam dosyć narzucania się. I muszę trochę odpocząć. Poza tym strasznie tęsknię za Alice, więc pojadę tam na jakiś czas, a pewnie za miesiąc albo dwa tutaj wrócę. I tak będę musiała sprawdzić kto jest ojcem mojego dziecka.
-No dobrze. Załatwię to. Ale mam nadzieję, że nie będę musiała na ciebie długo czekać.
Zaśmiałam sie krótko i przewróciłam oczami.
-Będę tu szybciej niż myślisz.
Doleciałam do Los Angeles potwornie zmęczona. Przez natłok myśli w ogóle nie mogłam zasnąć w samolocie, do tego byłam strasznie głodna. Alice nie wiedziała, że przyjadę, chciałam jej zrobić niespodziankę, niestety nie obliczyłam tego, że znajdę się w naszym mieszkaniu w środku nocy. Jak zwykle drzwi były otwarte, bo brunetka nigdy nie kwapiła się, żeby je zamknąć. Ta dziewczyna w ogóle niczego się nie bała. Żyła spontanicznie, w ogóle nie obawiając się tego co będzie jutro. Ona cieszyła się każdym dniem i chociaż kompletnie olewała studia, to i tak wiedziałam, że będzie w życiu szczęśliwa. Zazdrościłam jej tego. Bije od niej taka pozytywna energia, której w tym momencie najbardziej potrzebuję.
Po cichu zamknęłam drzwi i weszłam do naszego wspólnego pokoju. Z rozmachem zapaliłam światło i zobaczyłam, że Alice nie śpi sama, ale z jakimś gościem z zarostem. Najprawdopodobniej był to jej 49 chłopak. Zaśmiałam się, widząc jak dziewczyna podnosi się leniwie z przymrużony oczami, a widząc mnie w progu otwiera je szeroko i zrywa się na równe nogi, strącając Numer 49 na podłogę.
-Co kurwa.. - warknął, ale uciszyła go swoim piskiem.
-CHLOE! - wrzasnęła i wystrzeliła prosto na mnie, przytulając mnie do siebie. Dziękowałam Bogu za to, że miała na sobie bieliznę, bo naprawdę nie miałam ochoty dotykać ją teraz nago. Zaśmiałam sie i przytuliłam się mocno do niej. Po chwili oderwała się ode mnie i kucnęła, kładąc ręce na moim brzuchu.
-Mogę do niego coś mówić? - zapytała, uśmiechając się szeroko, a ja znow się zaśmiałam.
-Jest jeszcze za mały, żeby cię usłyszeć, ale możesz próbować.
-Dobra. Cześć młody. Albo młoda. Chcę ci tylko powiedzieć, że jak już wyleziesz stamtąd to poznasz taką zajebistą ciocię. Ups przeklnęłam, cicho nie słyszałeś tego. No i będziesz miał taką ciocię, która pewnie jak już będziesz nastolatkiem to będzie strasznie stara. Ale pamiętaj, że zawsze będziesz mógł na nią liczyć. Zawsze. - szepnęła, po czym podniosła wzrok na mnie - I ty też.
Uśmiechnęłam się do niej, czując jak łzy napływają mi do oczu i znów ją mocno przytuliłam.
Nie rycz, tylko nie rycz. Musisz być silna. Poradzisz sobie.
Stłumiłam w sobie szloch i kiwnęłam głową w stronę Numeru 49, który akurat mozolnie podnosił się z podłogi.
-Kurwa nie po to tu przychodziłem, żebym był rzucany po ziemi w nocy. - warknął, biorąc swoją koszulkę do ręki. - Z nami koniec Al. - powiedział jeszcze, po czym wyszedł z mieszkania, zamykając z trzaskiem drzwi. Obie patrzyłysmy przez chwile pustym wzrokiem na miejsce, w którym przed chwilą był, po czym spojrzałyśmy na siebie nazwajem i wybuchłyśmy śmiechem.
-I tak chciałam z nim zerwać. - powiedziała w końcu przyjaciółka i machnęła ręką. - Więc, wracasz do mnie? - zapytała, siadając na skraju swojego łóżka, a ja położyłam się obok niej.
-Na chwilę. Ale i tak będę musiała jechać do Anglii z powrotem po wyniki testów na ojcostwo. - westchnęłam.
-Jak sobie dajesz radę z tym?
-Szczerze? W ogóle sobie nie daję rady. Powoli zaczynam już świrować.
Alice położyła się obok mnie i obie spojrzałyśmy na sufit.
-Wiesz co? Myślę, że powinnaś wprowadzić jakieś zmiany w swoim życiu.
-Jakie zmiany?
-Zmienisz garderobę, fryzurę, numer telefonu, usuniesz konta na wszystkich portalach społecznościowych. Staniesz się nieosiągalna. Staniesz się nową Chloe, która pewnie wkracza w nowe życie macierzyństwa i potrafi być samowystarczalna.
Niall
W środku nocy obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Przekląłem pod nosem i po omacku sięgnąłem po komórkę, odbierając połączenie.
-Co -bąknąłem tylko.
-Dobry wieczór panie Horan. Proszę mi wybaczyć, że dzwonię tak późno, ale stwierdziłem, że chciałby pan to wiedzieć od razu. Przed chwilą wróciły wyniki analizy DNA. Pańska walizka jest do odebrania w moim biurze. Obecnie pan Matt Harris przebywa w Los Angeles. Wyślę panu jego dokładny adres zamieszkania mailem. Życzę spokojnej nocy. - oznajmił i się rozłączył. Nawet nie zdążyłem nic powiedzieć. Odsunąłem telefon od siebie i spojrzałem na wyświetlacz. Westchnąłem, odłożyłem komórkę i przejechałem dłońmi po twarzy.
No to teraz czeka mnie wycieczka do Kalifornii.
Ostatnio miałam tyle na głowie, że w ogóle nie miałam czasu, żeby napisać coś porządnego. Dostałam mandat i muszę zapłacić 100 zł lol. Wkurza mnie też pewna osoba. Do tego mam dylemat miłosny. Plus jeszcze zaczynam od dzisiaj pracę i teraz całe wakacje jedno i to samo. I mam strasznie zły humor. Nie wiem czemu, może dostanę okres. Udanych wakacji wam życzę <3
PS: Na twitterze poinformuję was dzisiaj wieczorem albo jutro, bo aktualnie nie mam dostępu do listy osób :)